Niedogodności, jak okazje, mijają. A nowe rzeczy albo się wybuduje, albo nie. Jestem przekonany, że 9 na 10 zielonogórzan zapytanych, czy woli się przemęczyć, ale mieć lepszą komunikację publiczną i lepsze drogi, odpowie twierdząco – mówi Krzysztof Kaliszuk, zastępca prezydenta miasta.
Niewtajemniczeni mówią, że to przez Kubickiego, wtajemniczeni, że przez pana…
Krzysztof Kaliszuk, zastępca prezydenta miasta: – Ale co?
Rozkopane w wielu miejscach miasto, objazdy, korki.
Do grona winnych można byłoby jeszcze dopisać rowerzystów, bo gdyby nie ich nieformalny przywódca, radny Robert Górski, to byłoby mniej tych inwestycji a miłośnicy mchów i porostów nie mieliby okazji zaistnieć w mediach. OK, biorę to na siebie.
Dobrze a tak naprawdę – kto jest winien?
Intuicja Kubickiego i ubiegłoroczna lipcowa ulewa.
Nie rozumiem.
Ta ulewa zmusiła nas do spojrzenia na inwestycje raz jeszcze. Ale trzeba powiedzieć, że prezydent miał nosa, bo już trzy lata temu kazał zlecić wielkie opracowanie dotyczące możliwości odbioru wód deszczowych. Kosztowało 0,7 mln zł, ale 90 proc. zapłaciła Unia Europejska. Wyszło, iż powierzchnie przekrojów rur powinny być nawet dziewięciokrotnie (!) większe niż dotąd projektowane. Ale to wydawało się na wyrost. I wtedy przyszła lipcowa ulewa i okazało się, że autorzy opracowania mają rację. Prezydent podjął więc decyzję – trzeba tak zmodyfikować projekty, by być gotowym na wielkie wody. Mamy dwa newralgiczne punkty w tym zakresie – stare miasto, gdzie pod ziemią płynie przykryta jeszcze za niemieckich czasów Złota Łącza i okolice Dworcowej. Co do starego miasta – tu zaprojektowano odprowadzenie wód gromadzących się przy rektoracie do zbiornika w Parku Sowińskiego.
Nadmiar wody będziemy stamtąd pompować na Wzgórze Winne, gdzie część popłynie z powrotem niewielką kaskadą i zostanie zużyta do podlewania zieleni na wzgórzu, reszta grawitacyjnie spłynie do Parku Tysiąclecia, który czeka w kolejce do rewitalizacji i gdzie mieszkańcy w konsultacjach wyrazili oczekiwanie, iż powstaną tam oczka wodne i fontanny, ale gdyby był jeszcze nadmiar wody to odprowadzimy ją do parku, przy Wyspiańskiego, a stamtąd przez Gęśnik do Odry.
Po drugiej stronie starego miasta wody z ul. Bohaterów Westerplatte mają być odprowadzone do kolektora w ul. Aglomeracyjnej. Jeśli chodzi o teren wzdłuż torów, to właśnie Budimex wszedł na Aglomeracyjną, kiedy przyszła ta ulewa. Prezydent podjął wtedy decyzję: trzeba spowolnić prace, by przeprojektować instalacje odprowadzające wody deszczowe. I to już od centrum przesiadkowego i ul. Dworcowej.
Ale oponenci zarzucają wam, że Aglomeracyjną zaczęliście budować za późno.
O Aglomeracyjnej mówi się co najmniej od 30 lat. Ale nigdy nie było dostatecznie dużych zewnętrznych pieniędzy. Od kilku lat wpisywaliśmy ją do budżetu, by mieć zarezerwowane środki na tzw. udział własny. Aż w 2016 pozyskaliśmy pieniądze unijne w regionalnym programie operacyjnym – 85 proc. dofinansowania. Dlatego można było wreszcie zacząć budowę pierwszego odcinka Aglomeracyjnej. I teraz wróćmy do owej ulewy. Powiem przewrotnie – gdybyśmy wybudowali Aglomeracyjną z własnych pieniędzy wcześniej, to dziś musielibyśmy ją ryć, by wymieniać rury.
A tak zakorkowaliście pół miasta, bo jeszcze nie skończyliście jednej drogi a już zamknęliście Dworcową.
Wie pan – ostatnio pojawiło się takie pojęcie: „okno czasu”. Jest moment, by coś zrobić i jeśli się ten moment przegapi, to… po ptokach. Teraz jest takie „okno”- po raz pierwszy w centralnym programie unijnym POIŚ dopuszczono małe miasta wojewódzkie do puli środków na transport publiczny. Trzeba podkreślić, iż olbrzymia w tym zasługa ówczesnego wiceministra Waldemara Sługockiego. I albo po te środki teraz sięgniemy, albo przez wiele lat następne władze będą nam wypominać, że zmarnowaliśmy szanse. Więc sięgamy – zdobyliśmy 40 mln euro netto, tj. 80 proc. dofinansowania. Konsekwencją tego jest konieczność wybudowania centrum przesiadkowego z prawdziwego zdarzenia, wraz z zadaszeniem peronów. A skoro budujemy centrum połączone z dworcem PKP to… logiczne jest, by zbudować tunel na drugą stronę torów, do Aldemedu. Bo nasze myślenie jest proste: w przychodni zarejestrowanych jest prawie 28 tys. ludzi. Co piąty zielonogórzanin! Po co mają jechać do tej przychodni samochodem i narzekać, że nie ma tam miejsc parkingowych? Niech przyjadą autobusem, przejdą tunelem i już.
Rozkopaliście tym sposobem Dworcową, zamknęliście przejazd od Boh. Westerplatte do Bema, utrudniliście przejazd al. Zjednoczenia i jeszcze zamknęliście przejazd Batorego. Ludzie mówią, że nie umiecie planować i nie liczycie się z zielonogórzanami. Kicha, panie prezydencie, kicha…
Spokojnie. Rzeczywiście – mogliśmy nie remontować wiaduktu nad Batorego, nie wpisując go do projektu autobusowego. Ale wtedy prawdopodobnie jeszcze przez długie lata nie byłoby poszerzenia tego przejazdu. Stoczyliśmy o to jednak prawdziwy bój z kolejarzami i Komisją Europejską. Bo kolejarze nie byli zainteresowani tym remontem – w końcu tory i przejazd mają tam dobry. Komisja Europejska wcale nie była chętna do finansowania tej inwestycji. W rozmowach z kolejarzami bardzo pomogli nam najpierw wiceminister Sługocki, potem wiceminister Jerzy Materna. Nie mogliśmy zmarnować ich wysiłku! Przedstawiciele KE i Ministerstwa Rozwoju specjalnie przyjechali, by sprawdzić, czy aby na pewno trzeba to robić i dopiero jak zobaczyli, że dwa autobusy nie są w stanie się tam minąć, to się zgodzili.
Mówią, że te autobusy nie znalazły się tam przypadkowo w czasie tej wizyty…
Oj, czego to ludzie na mieście nie mówią…
Co nie zmienia faktu, iż można ten remont było przesunąć w czasie.
Teoretycznie można było, ale… wiemy, że pod koniec tego roku będzie ogłoszony dodatkowy konkurs na elektryczne autobusy. Będzie to jeden jedyny konkurs i drugiego w tej perspektywie unijnej już nie będzie. Chcielibyśmy w nim wystartować, bo w 2021 roku kończy się resurs (czas eksploatacji urządzenia – red.) na 13 mercedesów, które kupiliśmy w roku 2011 i trzeba będzie je zastąpić autobusami elektrycznymi. Możemy je kupić z własnych środków lub spróbować wystartować w tym konkursie i kupić je za pieniądze europejskie z niewielkim wkładem własnym. Ale warunkiem startu w tym konkursie jest zakończenie poprzedniego projektu, w tym ukończony wiadukt nad Batorego. Jak pan widzi, jedno wynika z drugiego i nic nie robimy bez przyczyny.
Ściemnia pan. Na mieście mówią, że to przez wybory. Chcecie mieć czym się chwalić.
Czego to na mieście nie mówią! Ale w tym przypadku nie mają racji. Bo wiemy, że nie zdążymy z tymi wszystkimi inwestycjami do wyborów. Wprawdzie centrum przesiadkowe powinno być gotowe we wrześniu, ale wiadukt w październiku – czyli tuż przed wyborami. I wystarczy drobne opóźnienie – co przy tak trudnej inwestycji nie jest niemożliwe – i już nie będzie przed wyborami. A Aglomeracyjna będzie w listopadzie – dopiero po wyborach. Gdybyśmy patrzyli na wybory, to… nie przeprojektowalibyśmy kanalizacji deszczowej i nie bralibyśmy się za wiadukt. I przecięli wszystkie wstęgi przed głosowaniem. Dworcową dalej by zalewało a wiadukt nie byłby przebudowany przez lata. Tylko my nauczyliśmy się przez te lata co najmniej dwóch rzeczy: że robienie inwestycji pod wybory nic nie daje i jeśli chce się rozwijać nasze miasto, to trzeba… wykorzystywać okazje.
Nawet jeśli stwarza to niedogodności dla mieszkańców?
Nawet! Bo niedogodności, jak okazje, mijają. A nowe rzeczy albo się wybuduje, albo nie. Jestem przekonany, że 9 na 10 zielonogórzan zapytanych, czy woli się przemęczyć, ale mieć lepszą komunikację publiczną i lepsze drogi, odpowie twierdząco.
A ten jeden?
A ten jeden zawsze będzie niezadowolony, co byśmy nie zrobili. Dlatego ci pojedynczy niech gadają, my robimy swoje. Przecież nie dla siebie, tylko dla nas wszystkich.
Dziękuję.
Marian Tomiak
Źródło: http://www.lzg24.pl/