W ostatniej konfrontacji Kaczyński – Komorowski kandydaci odpowiadali na 9 pytań dziennikarzy w 3 blokach tematycznych:spraw społecznych, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz gospodarki. Debata była prowadzona przez dziennikarzy największych stacji w Polsce:Joanna Lichocka z TVP, Katarzyna Kolenda-Zalewska z TVN i Jarosław Gugała z Polsatu.
Najbardziej widoczna była zmiana taktyki Kaczyńskiego. Przeszedł do ofensywy, z dużym zapleczem argumentów. Niedzielna debata, jak wielu mówiło, była zwycięstwem Bronisława Komorowskiego, ale pozwoliła prezesowi PiS-u na rozgryzienie taktyki przeciwnika, co dało efekt we wczorajszym starciu.
Jarosław Kaczyński od razu zadał niespodziewany cios Marszałkowi w postaci wielkiej teki dokumentów, przygotowanej przez ministra Michała Boniego, co znacznie wybiło z rytmu Bronisława Komorowskiego. Zaraz potem padło pytanie ze strony prezenterki TVN-u w sprawie powodzi .Tu Kaczyński również wykazał się przewagą w postaci podsumowania nieudolności marszałka podczas powodzi i przytoczył jego kompromitujące wypowiedzi.
Pytaniem dość niekorzystnym była sprawa Olewnika, w której rząd Tuska nie zrobił nic konstruktywnego. Ojciec zamordowanego biznesmena zwracał się do premiera o wydanie dokumentów w sprawie śmierci jego syna. Bez efektu, bo jak usłyszał “dokumenty-zniknęły”. Komorowski znalazł się w kropce: „Nie musimy się spierać o przeszłość, ale iść w przyszłość”. Te słowa są dość dziwne, bo w poprzedniej debacie to właśnie marszałek odwoływał się do przeszłości.
Bronisław Komorowski używał sformułowań nawiązujących do rodziny w aspekcie społecznym o wydatkach w poszczególnych sektorach według potrzeb. Kaczyński nie został mu dłużny i odpłacił się cięta ripostą: „Może w domu jest pan sprawiedliwy, ale wobec społeczeństwa liberalny”. Kaczyński wielokrotnie podczas tego starcia pokazywał, że tak naprawdę to on rozdaje karty, więc śmiało może się czuć zwycięzcą tej debaty. Nawet końcowa zagrywka z autografem do konstytucji przeznaczonej na licytację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nie dała takiego efektu, jak końcowy atak w poprzedniej debacie.
Był to niezwykły pojedynek retoryk. Jedno jest pewne: Komorowski jest cały czas taki sam, a Kaczyński się zmienił. Bronisław Komorowski przedstawił politykę gestów. Kaczyński natomiast odwoływał się do liczb, był konkretny i dynamiczny. Marszałek odkrył swój populizm, nie panował nad sobą, natomiast prezes nie dał się sprowokować.
Ta debata dała do zrozumienia, że może mieć wpływ na głosy wyborców, tych niezdecydowanych, ale też tych, którzy zobaczyli lepszą wizję Polski.
Autor: Damian Sucharkiewicz