Znany jest jako „Vital”. Jak sam twierdzi, ta ksywka pochodzi jeszcze z czasów gimnazjum i przyjęła się nie tylko w sieci, ale i na co dzień. Krzysiek, bo o nim mowa, jest studentem II roku Europejskiej Wyższej Szkoły Informatyczno-Ekonomicznej w Warszawie na kierunku Informatyka i raczej nie będzie narzekać na brak zajęć w lipcu – amatorsko zajmuje się on grafiką komputerową, a obecnie pracuje w firmie Sirocco Mobile jako grafik. Właściwie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wykonywał swojej pracy w dosyć nietypowy sposób. Pixel art – to tworzenie grafiki komputerowej o małych formatach, „piksel po pikselu”, bez używania efektów programowych typu automatyczne wygładzanie czy gradienty. Narzędzie pracy? Znany i uwielbiany przez rzesze MS Paint. A efekty? Spójrzcie sami.
Ale skąd w czasach Photoshopa i innych tego typu „wspomagaczy” wzięła się nietypowa pasja Krzyśka? – Wszystko zaczęło się od fascynacji automatami poustawianymi w poczekalniach kolejowych. Mają podobną grafikę do tej, jaką teraz tworzę – opowiada Krzysiek. Choć może trudno w to uwierzyć, „Vital” nie jest samotną wyspą w kwestii swojej pasji – w sieci istnieje portal pix.art.pl, dzięki któremu podobni zapaleńcy mogą utrzymywać ze sobą kontakt i dzielić się doświadczeniami. Co jakiś czas natomiast organizowane są zjazdy pixel artystów. – Spotkania twórców zrzeszonych na tej stronie stały się dla nas swoistą tradycją – dodaje Krzysiek z dumą. – Zazwyczaj spotykamy się w Warszawie, ale w minione wakacje urządziliśmy sobie wyjazd na Mazury, gdzie w miłej atmosferze spędziliśmy prawie tydzień.. Bez chwili namysłu Vital podsumowuje: – Swoje hobby zamieniłem na świetną pracę, rozwijam się i zarabiam: czego chcieć więcej?
Zabawa w wojnę
Mateusz natomiast, student II roku Bezpieczeństwa Narodowego na UZ, w lipcu zamiast realizować się artystycznie, woli biegać po lesie z repliką broni palnej. Robi to nieodpłatnie. I tu mały paradoks, bo Mateusz więcej musiał zainwestować w swoje oporządzenie niż Krzysiek w Paint’a. Hobby Mateusza to Air Soft Gun. Sport nietani, ale jak twierdzi sam zainteresowany – daje ogromną satysfakcję, a do dobrej zabawy wystarczy właściwie kawałek lasu, starych zabudowań czy jakiejkolwiek innej ciekawej scenerii.
Zasady tego sportu właściwie nie różnią się od reguł popularnego Paintballu, fundamentalne różnice natomiast znaleźć możemy w samym klimacie rozgrywek – gracze dysponują wojskowymi mundurami i replikami do złudzenia przypominającymi prawdziwą broń. – Ja rekonstruuję Wojsko Polskie, dlatego też używam naszego rodzimego oporządzenia – prezentuje swój sprzęt Mateusz. – Moją repliką jest słynny AK-74 z kilkoma dodatkami typu celownik optyczny czy podwieszana latarka.
Jeśli masz swój sprzęt, z pewnością nie będziesz się nudzić – ASG jest coraz popularniejszą dyscypliną, a jej maniaków nie brakuje. W samej Zielonej Górze jest kilka ekip, które regularnie idą w las na „strzelanki”, a co jakiś czas odbywają się większe zloty, nawet na kilkaset osób. Wówczas wciela się w życie scenariusze, które nieraz odnoszą się nawet do sytuacji politycznej drużyn, jako przedstawicieli krajów, które na przykład są ze sobą w stanie wojny.
Dolina Noteci z innej perspektywy
Nie wszystkim musi się podobać zabawa w wojnę. Do tej nieformalnej grupy należy Marcin, student z Osieka, który już od dwóch lat czas wakacyjny mierzy na minuty, urzeczywistniając historię młodego mężczyzny z Doliny Noteci w klimatach fantasy. Właściwie nie byłaby ona niczym nadzwyczajnym, gdyby nie postać, w jakiej jest realizowana – Marcin zdecydował się projektowi nadać formę gry video, w której wszelakie animacje komputerowe zastępuje ujęciami z członkami ekipy. – Początkowo pytałem znajomych, bałem się, że mało kto odpowie na odzew – opowiada. – Ku mojemu zdziwieniu, niemal wszyscy zgodzili się na udział w tym eksperymencie.
Obecnie ekipa liczy około dwudziestu członków i ma za sobą wiele sesji nagraniowych, co zaowocowało siedemdziesięcioma ujęciami o łącznej długości około sześciu godzin. Jako że proza życia (zwłaszcza ta akademicka) bywa okrutna, pracom na planie sprzyjają jedynie wakacyjne miesiące – dlatego też wtedy organizowane są tzw. zjazdy, podczas których trwają intensywne prace nad grą.
– Więc przez tydzień kręciliśmy non stop, często rezygnując też ze snu na rzecz scen nocnych – wspomina ze śmiechem Marcin. Ich planem zdjęciowym stała się zabytkowa miejscowość i jej malownicze okolice, które w niesamowity sposób podkreślają klimat historii. Już w tym roku ujrzymy je na ekranach monitorów, zamieszkałe przez członków potężnych zakonów, wojowników, czarodziejów, smoki, i właściwie sam nie wiem, co jeszcze. A przekonamy się już po premierze.
Po przeczytaniu tego artykułu należy: wejść w błogi stan relaksu i rozmarzyć się o lipcowym słońcu, leniuchowaniu na plaży lub wspinaczce po górach oraz zapomnieć o zbliżającej się sesji. Zrobione? No, to wracamy do rzeczywistości 😉
Autor: Bartłomiej Mycyk