16 maja 1938 r. w zielonogórskim Chynowie (dawniej Kühnau, Kr. Grünberg Schls.) był spokojnym i ciepłym dniem. Mieszkańcy pracowali w swoich domostwach, dzieci były w szkole. Nikt nie zakładał, że właśnie ten poniedziałek zostanie “czarnym dniem w historii wsi”. O godz. 14:35 w zagrodzie rzeźnika Ewalda Schrecka przy Dorfstrasse 29 (dziś ul. Truskawkowa 20) wybuchł pożar, który – jak się później okazało – był największą katastrofą wsi od 1817 r.!
Na dworze było wietrznie i upalnie, co spowodowało, że iskry z płonącej zagrody były znoszone na kilkanaście innych budynków w okolicy powodując rozległy pożar. We wsi natychmiast rozległ się dźwięk dzwonów i syren alarmowych ze względu, że dzwonnica i siedziba miejscowej straży pożarnej znajdowała się po drugiej stronie ulicy. Pierwszy zastęp strażaków składał się z trzech ochotników. Ogień jednak był już spory. Tracono cenne minuty i postanowiono powiadomić telefonicznie straż pożarną w Grünbergu. W międzyczasie zaalarmowane zostały inne straże z okolicznych wsi, w tym także oddział pożarniczy z Sulechowa (dawniej Züllichau).
Na miejsce pożaru z Grünbergu przyjechały jednostki straży pożarnej z samym komendantem powiatowym Schopsem, który osobiście kierował pierwszymi działaniami pożarniczymi. Pogoda nie była sprzymierzeńcem, a wiatr rozprzestrzeniał iskry powodując zagrożenie dla sąsiednich budynków mających dachy pokryte słomą. Iskry latały na ponad 80 metrów. Strażacy robili co mogli, ale aż 14 z nich uległo poparzeniom w ciągu kilku chwil od przybycia. Okoliczni mieszkańcy zaczęli ich opatrywać, ale…ich domostwa zaczęły płonąć. W ciągu piętnastu minut ogień rozprzestrzenił się “wściekłym tempem” na obszarze ponad 800 metrów. Kreisfeuerwehrführer natychmiast ogłosił alarm dla całego Grünbergu.
W ciągu kilku minut kolejne zastępy strażackie przyjeżdżały do wsi. Do Chynowa ściągnięto cysterny pożarnicze, zakładowe straże pożarne Deutsche Wollenwaren Manufaktur (“Polskiej Wełny”), Beuchelta (“Zastal”). Do wsi przyjechała straż ze Starego Kisielina (przedwojenny Altkessel), kompania gaśnicza z wozami bojowymi z Sulechowa (Zullichau), a także straże pożarne z Zawady (dawniej Eichwaldau), Krępy (kiedyś Krampe) oraz Łężycy (niegdyś Lansitz). Wszystkie te jednostki pobierały wodę ze stawu ppoż., który był zlokalizowany po drugiej stronie ulicy. Pożar jednak w dalszym ciągu się rozprzestrzeniał, co groziło spaleniem całej wsi oraz okolicznych lasów. Niespodziewanym utrudnieniem w akcji gaśniczej okazały się… nowe krawężniki, które utrudniały dojazd wozów gaśniczych do zbiornika. Trzeba było je demontować i usuwać z dróg. Zaalarmowano wojsko!
Dowódca generalny VII Korpusu Armii, generał piechoty Busch, który dokonywał przeglądu jednostek na terenie miasta, wydał rozkaz dla całego garnizonu Grünbergu. Na miejsce został wysłany cały Batalion Zapasowy 54 Pułku Piechoty Wehrmachtu (stacjonujący przy dzisiejszej ul. Urszuli), 125 osób z RAD (Reicharbeitdienst – stacjonujący przy dzisiejszych ul. Botanicznej oraz Wiejskiej) oraz wszystkie wojskowe służby pomocnicze. Zostali oni rozdysponowani do kopania rowów w promieniu 8 metrów od stodół. Do Chynowa przybyło także 25 ochotników HJ ze Starego Kisielina
Po dwóch godzinach wytężonej aktywności wszystkich ratowników, dowódca akcji zwalniał poszczególne straże pożarne. Grünberska straż pożarna nadał prowadziła akcję gaszenia, aż do późnych godzin nocnych.
Aż 17 budynków zostało spalonych (stodoły, stajnia, rzeźnia, szopy). Spłonęły ogromne zapasy żyta, owsa, słomy, ziemniaków oraz wiele maszyn rolniczych. Mnóstwo drzew owocowych i sadów przestało istnieć. Były też ofiary śmiertelne… spłonął jeden pies, jedna świnia i niezliczona ilość cieląt. Szczęściem Chynowa było to, że Grünberg był bardzo blisko, co spowodowało, że w krótkim czasie dostępne były liczne siły, a wykorzystanie stawu ppoż. uratowało wieś przed większymi szkodami.
Ślady tego pożaru do dzisiaj można zobaczyć na niektórych budynkach. Obecnie Ochotniczej Straży Pożarnej w zielonogórskim Chynowie nie ma, przedwojenna siedziba strażaków została zamieniona w placówkę pocztową, a staw przeciwpożarowy został zasypany i w jego miejscu jest parking samochodowy.
W tekście wykorzystano zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu oraz informacje ze Schlesische Feuerwehr-Zeitung.
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry