“Zrobiłem symulacje finansowe i założyłem, że jeśli w każdej przychodni byłby taki biosensor, to NFZ z racji oszczędności na niepotrzebnie przepisane antybiotyki mógłby zaoszczędzić 50 mln. zł rocznie, nawet gdy zrefunduje ośrodkom zdrowia koszty bioczujnika” – powiedział PAP Nidzworski.
Czy biosensor będzie czuły na wszystkie mutacje wirusów grypy, które zmieniają się przecież nawet kilka razy w jednym sezonie? Naukowiec przekonuje że tak.
“W wirusie zmieniają się główne glikoproteiny powierzchniowe – hemaglutynina i neuraminidaza – które odpowiadają za różnorodność wirusa, np. bardzo popularne H1N1 czy H5N1. Jednak wirus zbudowany jest także z białek strukturalnych bardziej stabilnych genetycznie” – wyjaśnił PAP naukowiec.
Jak powiedział, bez względu na typ wirusa: H1, H5 czy H16, pewne jego elementy pozostają stałe. “Wybrałem jeden z nich do opracowania bioczujnika. Choć oczywiście mogą pojawiać się mutacje, to są one na tyle nieistotne, iż nie wpływają na właściwości tego składnika. Dlatego opracowany przeze mnie czujnik będzie w stanie wykryć każdy typ wirusa grypy” – zapewnił Nidzworski.
Choć najważniejsze będzie wykrywanie wirusów w wymazach z gardła człowieka, to ideą diagnostyki wirusowej jest to aby uchwycić obecność wirusa w każdym materiale środowiskowym.
“Ważne by wykrywać wirusa również w drobiu i u ptactwa wodnego, które jest rezerwuarem wirusa w środowisku. Istotna jest również możliwość wykrywania wirusa np. w paszach dla zwierząt, gdyż możliwe jest wniesienie wirusa do kurnika razem z pożywieniem. Chciałbym więc uzyskać sensor, który byłby w stanie wykrywać wirusa również w takich produktach” – powiedział PAP Nidzworski.
Jak opisuje, bioczujnik będzie składał się z dwóch elementów. “Będzie to główne urządzenie elektroniczne z wyświetlaczem bądź lampką. Zapali się ona na zielono jeśli pacjent nie będzie nosicielem wirusa grypy, lub na czerwono gdy nim będzie. Drugim elementem bioczujnika będzie komponent wymieniany przy badaniu każdego pacjenta” – wyjaśnia naukowiec.
“Pobrany wymaz z gardła będzie umieszczany w specjalnym roztworze, do którego włożona będzie elektroda, połączona ze składnikami wykrywającymi wirusa. Zmiany na elektrodzie lub ich brak będą odczytywane i mierzone przez urządzenie elektroniczne co skutkować będzie zapaleniem się czerwonej lub zielonej lampki. Cały proces identyfikacji wirusa powinien trwać około 5 – 10 minut” – tłumaczy naukowiec.
Jak zakłada autor badań, bioczujniki – oprócz ośrodków zdrowia – będą przydatne w laboratoriach diagnostycznych. Mogliby z nich korzystać również weterynarze. “Chciałbym by koszt całego biosensora zamknął się w kwocie kilku tysięcy złotych. Koszt jednej końcówki nie powinien przekroczyć 10 złotych” – tłumaczy rozmówca PAP.
Wyjaśnia, że choć na świecie pojawiają się doniesienia o konstrukcji biosensorów, jest to jednak wciąż dosyć nowa dziedzina. Wciąż ujawniają się nowe wady takich urządzeń, bo okazuje się, że czułość jest za mała i nie wykrywają one wszystkich wirusów.
“Na rynku światowym nie ma jeszcze miniaturowego biosensora, który mógłby być wykorzystywany w przychodniach. Są testy paskowe – podobne do testów ciążowych – niestety mają one słabą czułość analityczną. Chciałbym uzyskać prostotę taką jak w testach paskowych, ale znacznie wyższą czułość” – zapewnia Nidzworski.
Jak tłumaczy, projekt badawczy – finansowany ze stypendium FNP – zakończy się najpóźniej w sierpniu 2013 roku. Będzie to jednak dopiero pierwsza część prac.
“Technologia jest na tyle nowa, że dziś trudno powiedzieć, czy za 3 lata opracuję bioczujnik, który będzie wykrywał z bardzo dużą czułością wszystkie wirusy grypy. Celem projektu jest sprawdzenie takiej możliwości, aczkolwiek doniesienia naukowe i zastosowana przeze mnie metodyka wskazują, że powinno być to wykonalne” – wyjaśnia.
Zdaniem naukowca, późniejsza miniaturyzacja urządzenia jest kwestią pieniędzy. Jeśli znajdą się przedsiębiorstwa czy instytucje zainteresowane wdrożeniem urządzenia, to biosensor mógłby zostać wprowadzony na rynek około 2015 roku.
Autor: Źródło: PAP – Nauka w Polsce