Mamy rok 2010 i na ekranach kin typową sensacyjną sieczkę klasy B. Niby nic szczególnego, ale jednak. Stallone, Statham, Li, Rourke, Schwarzenegger, Willis, Lundrgen. Padłem, umarłem i trafiłem do nieba. Marzenia się spełniają. „Niezniszczalni” to obraz, na który czekałem całe życie!
Każdy prawdziwy mężczyzna wie kto gra, dlaczego gra i jaki jest jego wkład w etos prawdziwego macho. Lata 80. wykreowały obraz samotnego wojownika, umięśnionego, pozbawionego skrupułów, którego jedynym celem jest misja i jej powodzenie. Słowem – prawdziwy madafaka z karabinem. „Niezniszczalni” są odpowiedzią na lalusiowatych twardzieli pokroju Jasona Bourne’a wyrywających panienki, którzy zawładnęli kinem akcji w ostatnich latach. Film Sylvestra Stallone’a opowiada historię grupy najemników, którzy zostają wynajęci w celu zlikwidowania generała – dyktatora. Wewnętrzne rozterki każdego z nich, problemy w zespole oraz niejasność zlecenia sprawiają, że będzie to najtrudniejsza misja z jaką wyruszą. Dalej jest już tylko to co tygryski lubią najbardziej. Kopanina, łamanie kości, efektowne wybuchy, miliardy pocisków wystrzelonych Bóg wie gdzie. Po prostu nie kończąca się akcja. Śmiało możemy powiedzieć, że „Niezniszczalni” to książkowa definicja filmu akcji, któremu wybacza się fabularne dziury, tylko kupuj się go w całości i ogląda z przyjemnością sztywne aktorstwo.
Stallone za sam pomysł na ten film mieć postawiony pomnik na Krakowskim Przedmieściu! Scenariusz zatopiony po uszy w kinie lat 80., wspaniale zrealizowane sceny walk i adrenalina. Kąśliwe uwagi jakimi co jakiś czas obdarzają się bohaterowie zasługują na oddzielną analizę. Bomba!
Ten film jest wspaniałym rozliczeniem z tym co było i sygnałem, że to jeszcze nie koniec. Do bólu wyeksploatowana fabuła sprawdza się znakomicie. To powtórka z rozrywki i hołd dla miłośników mięsistego kina akcji, pozbawionego uczuciowych rozterek, łez i biadolenia o upadku tego świata. To pełna humoru, krwi i testosteronu męska opowieść o przyjaźni, oddaniu i walce.
To nie jest film dla każdego. To obraz wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Jeżeli w Twoim pokoju wisiał kiedykolwiek plakat Petera Andre, odpuść sobie. Pobaw się lalkami, a rozwałkę zostaw profesjonalistom.
Autor: Łukasz Michalewicz