W grupce stoi kilku młodzieńców. Na twarzach uśmiechy.
– Panowie skąd?
– Z Kątowni jestem – oświadcza – jak się przedstawia – Jarek. – To taka mała miejscowość na pograniczu Lubuskiego i Lubelskiego…
– To te województwa ze sobą… graniczą?
– No tak, a Kątownia jest obok Białegostoku, jakieś 30 kilometrów będzie…
– To dlaczego startujesz w Zielonej Górze?
– Bo mam najbliżej.
– A nie bliżej jest casting w Warszawie?
– Ale tam pociągi nie jeżdżą (śmiech)
– Co robisz poza sceną?
– Na scenie to będę dziś pierwszy raz. A w życiu… to ogólnie mi nie wyszło.
Młodzian z numerem 116 na piersi zdradza tylko, że ma na imię Tomek: – Podpisałem bardzo skomplikowane dokumenty, które zabraniają mi udzielać informacji prasie.
Numer 123, czyli Karol Buler, u siebie, w Głogowie, wygrał ze swoim kabaretem Żakinadę. – Mam monolog na trzy minuty, ale mogliby dać więcej czasu – narzeka uczeń Technikum Teleinformatycznego.
Numer 102 oświadcza, że przyjechał z… – No, rzut beretem! Z Nowej Rudy. Podobno Nowa Ruda jest lepsza niż stara blondynka. I ja się tego trzymam.
– Debiutujesz na scenie?
– Miałem już próby z kabaretem w pracy. Ale dostałem upomnienie za rozśmieszanie pracowników.
Tymczasem 30-osobowa ekipa agencji AlberT, która realizuje casting dla Polsatu, w pełnej gotowości. Pierwszych kilka “numerów” siada na krzesłach pod ścianą na zewnątrz Kawonu. Czekają na swoją kolej.
Na scenę wchodzi “101” i… staje przy pustym statywie.
– Czy mogę prosić, żeby pojawił się tam mikrofon? – pada zza długiego stołu realizatorów.
Po chwili “101” z Jeleniej Góry oświadcza, że to jego debiut i snuje opowieść o kobiecie, która się wygoliła dla swojego mężczyzny. Ale nie do końca. – Wąsy zostawiła…
“102” wspomina, jak to ojciec wmawiał mu, że betoniarka to karuzela.
“104” wykrzykuje: – Jestem stąd i kocham Falubaz! Dostaje brawa na wstępie.
– 107 proszę! – wywołuje reżyser.
A “107” jest duetem. Najpierw wchodzi pan Zdzisiu, potem górujący nad nim pan Czesław. Sala w śmiech. – Janosik jestem – rzuca ten wyższy, ale niepotrzebnie. Chłop jak dąb, długie włosy, gęste brwi. No śp. Perepeczko!
– Do Perepeczki to jestem podobny od jakiś pięciu lat. Z tym, że on, gdy grał Janosika, miał lat 36, a ja mam 50 – wyjawia później Czesław Hanczaruk, rodowity szprotawianin, który w 1980 r. wyjechał na Śląsk, gdzie przez ćwierć wieku był ratownikiem w kopalni w Jastrzębiu, od górali wełnę kupował na kołdry. – Sześć lat temu wróciłem do Szprotawy. Z żoną mamy komis meblowy. Nawet z Krakowa do teatru ostatnio u mnie meble kupowali.
Co robi na scenie?
– Ja już w podstawówce trzymałem z kolegami, którzy mieli podobne poczucie humoru – opowiada pan Czesław. – Na poczekaniu teksty wymyślam, a ludzie padają ze śmiechu. A tak w ogóle to w Misji Chrześcijańskiej działam. Na bębnach gram. Kiedyś karate ćwiczyłem. Od lat papierosom mówię nie, narkotykom – nie, alkoholowi – nie. Najważniejsze jest życie z Bogiem. A ze Zdzichem kabaret chcemy robić.
Wcześniej, kiedy Janosik ze Szprotawy jest jeszcze na scenie, jak nie trachnie! Klub tonie w ciemnościach. – Zbójnik prąd ukradł! – komentuje ktoś awarię.
“119” to znów duet. Łukasz Simura i Aleksander Maziarz na co dzień robią imprezy kabaretowe w zespole szkół przy ul. Botanicznej, gdzie w drugiej klasie kształcą się na technika usług organizacji gastronomicznej o specjalizacji barman – somalier.
– Można potem zostać też baristą – tym od kaw, kucharzem, kelnerem… – wymienia Aleksander.
– A tu jesteśmy, bo kabaret to nasze hobby, a w zawodzie barmana poczucie humoru to rzecz cenna – zapewnia Łukasz. – Przychodzi człowiek sam do baru, a tu ma z kim porozmawiać, pośmiać się.
Jedna z kamer pracuje też na zewnątrz klubu. To gospodarze “Stand Up. Zabij mnie śmiechem”: Tomasz Kammel i Maryjusz Kałamaga z kabaretu Łowcy.B przeprowadzają wywiady z uczestnikami.
Nie ujdzie ich uwadze człowiek z czułkami na głowie i czymś a la skorupa na plecach.
– Pan skąd? – pytam.
– Z Jasienia, koło Świbnej…
– Ewelina Flinta stamtąd pochodzi.
– Dokładnie, mieszkam obok jej rodzinnego domu. I prezesa Falubazu Dowhana też.
– A pan pszczółką jest? Może Guciem?
– Nie, ślimakiem winniczkiem.
– Często pan bywa ślimakiem?
– Ogólnie nie jestem mięczakiem, ale człowiekiem dosyć odważnym.
– A kiedy pan się przebiera?
– Jak mi żona każe, bo jest z domu taka Zofia upierdliwa. I wtedy trzeba wziąć się za robotę, a ja lubię leżeć na kanapie i popijać piwko…
A tak na poważnie? W postać ślimaka wciela się Sebastian Seb Szymczak: – Byłem kucharzem w Anglii, ale wróciłem. Piszę teksty o gotowaniu i różnych pierdołach, jestem autorem rysunków satyrycznych, komiksów, haseł. Publikuję na różnych portalach. Skecze kabaretu Czysta Poezja można zobaczyć na YouTube… Może kiedyś do Anglii wrócę? Tutaj jest czasem nudno, pubów mało…
Tymczasem na scenie Katarzyna Sobieszek. – Jak u nas w bloku jest policjant, pielęgniarka i kurwa, to chyba jesteśmy samowystarczalni? – aktorka zielonogórskiego kabaretu Made in China idzie jak burza. Co rusz salwa śmiechu za tzw. trzy punkty.
A w castingu startują dziś też Magdalena Mleczak ze Słoiczka po Cukrze, Rafał Wesołowski, też znany z kabaretowych działań oraz Leszek Jenek z Ciach i Grupy Improwizacyjnej “7 x 1”.
– Co profesjonalista tutaj robi? 20 lat na scenie, kiedyś z Potem, teraz z Ciach…
– Ale nie w tej formie! – zastrzega L. Jenek. – Jeśli chodzi o stand up, to mój debiut. Chcę się sprawdzić. Nie mam nic do stracenia. Jak mi nie pójdzie, to dalej będę w kabarecie, na tym samym poziomie artystycznym i niczego nie zaburzę. A jak wyjdzie, to zacznę grzebać w tym kierunku, coś pisać, kombinować.
Maryjusz Kałamaga stara się zobaczyć popis każdego z uczestników, czasem parska śmiechem.
Kogo szukacie?
– To nie jest konkurs recytatorski, nie etiuda teatralna. Kabaret stand up to prawdziwość osoby i szczera zabawa tym, co się robi. Publiczność wtedy to kupuje. Jeśli ktoś się dobrze bawi tym, co robi, to dużo łatwiej mu zarazić śmiechem innych.
Kto z zielonogórskiego castingu pojawi się 2 października na antenie Polsatu? Na razie nie wiadomo. Przez sito eliminacji ma przejść 49 szczęśliwców, a przesłuchania zaplanowano jeszcze w Poznaniu, Sopocie, Krakowie i Warszawie.
Autor: źródło: www.gazetalubuska.pl