Dokładnie rok temu, 4 marca, zielonogórski Szpital Uniwersytecki był na ustach całego kraju. W naszym mieście pojawił się pacjent zero.
Pierwszym polskim pacjentem zarażonym koronawirusem był mieszkaniec Cybinki. Później lawina poszła już szybko – na oddział zakaźny zielonogórskiego szpitala zgłaszały się kolejne osoby, mające objawy koronawirusa. Lecznica stanęła przed nie lada wyzwaniem. Największym problemem okazało się wtedy testowanie pacjentów.
Sytuacja z testami poprawiła się dzięki pracowni badań molekularnych, która powstała na terenie szpitala w 2020 roku. Praktycznie na wszystkich oddziałach pojawiły się też izolatki i śluzy. Pandemiczna rzeczywistość wciąż jednak jest problemem, jeśli chodzi o kadrę medyczną. Mówiąc wprost – nadal brakuje rąk do pracy.
Przypomnijmy, że od marca do grudnia ubiegłego roku oddział zakaźny w Zielonej Górze przejmował większość lubuskich pacjentów z koronawirusem. Później na terenie lecznicy powstał szpital tymczasowy i to tam do dziś leczone są osoby z Covidem 19.