Cały świat, również ten sportowy, z przerażeniem patrzy na to, co dzieje się na Ukrainie. Od kilku dni rosyjskie wojska atakują naszego wschodniego sąsiada. W Polsce tymczasem jest wielu sportowców, którzy mają ukraiński paszport.
Jednym z nich jest piłkarz Lechii Zielona Góra Mykyta Łoboda (na zdj. przy piłce). To 27-letni pomocnik, który od rundy jesiennej reprezentuje barwy lubuskiego trzecioligowca. W rozmowie z Radiem Index opowiada nam o tym, jak wygląda wojna na Ukrainie. Łoboda jest w Polsce razem z rodzicami, ale na froncie wschodnim pozostał jego brat, w kraju pozostała także rodzina i znajomi.
Siedzę cały czas na telefonie, koledzy mi pokazali linki, gdzie mogę od razu oglądać wiadomości. Jestem przerażony, może pospałem przez dwa dni z cztery godziny. Ciężko jest. Nie mam do końca normalnego kontaktu z bratem, który jest na granicy tzw. ługańskiej republiki. Dostaję od niego sms raz na 10 godzin. Tam jest zacięta walka. Połowa rodziny została w Charkowie, podobnie z kolegami. Są w piwnicach lub w metrze. Ludzie na ulicach atakują bataliony rosyjskich wojsk.
Piłkarz może liczyć na wsparcie zielonogórskiego klubu i kolegów z drużyny, ale sam prosi również – w imieniu swoich rodaków – o pomoc.
Wiem, że w Polsce macie swoje problemy, ale Polska jest moim drugim domem. Chciałem się zwrócić o pomoc. Trenerzy i klub zapytali mnie o pomoc, każdy zapytał, było mi bardzo miło, nie spodziewałem się tego. W Ługańsku grałem, gdy przyszedł pierwszy napad w 2014 roku. Uciekłem do Charkowa, gdzie byłem przez pół roku. Grałem też w trzeciej lidze w Moskwie. Myślałem, że to nie była moja wojna. Teraz zmieniły się czasy, całym sercem wierzę w to, że Ukraina pozostanie Ukrainą.
Łoboda od 2015 roku przebywa w Polsce. Reprezentował w przeszłości Promień Żary, Odrę Bytom Odrzański i Koronę Kożuchów.