KULTURA:

Świadome zakochanie

Przywykliśmy myśleć o miłości jak o czymś, co przychodzi  samo i w sposób nieplanowany. Ot, nagle, z dnia na dzień zakochujemy się i zapominamy o całym bożym świecie. Równie często też, gdy zakochanie mija, okazuje się, że partner wcale nie jest taki wspaniały, jak nam się wydawało na początku… I wtedy mamy mały problem.

Bo skoro miłość “przychodzi sama” – to i odejść może “sama” i teoretycznie g*** możemy z tym zrobić.

Całe szczęście tylko teoretycznie. Jak pokazują badania przeprowadzone przez Roberta Epsteina z Uniwersytetu Harvarda – jest sposób, aby stan miłości i zakochania zachować na dłużej. Wystarczy zakochać się świadomie!

Bezpiecznie zacznijmy od minusów tego działania.

1. Świadome zakochiwanie się nie jest takie fajerwerkowe, spontaniczne, będące efektem tworzenia sobie z drugą osobą w głowie dzikich filmów porno-romantycznych. Świadome zakochiwanie  jest efektem pracy, ciągłego, systematycznego i konsekwentnego przywiązywania się do wybranej osoby.

2. Możesz spotkać się z oporem pt. “serce nie sługa”, “takich rzeczy nie da się zaplanować” i takie tam. A to wcale nie musi być prawdą.

Świadome wywoływanie zakochania, może przerodzić się w głęboką intymność, bliskość i namiętność.

Czas na plusy:

1. Świadomie dobierasz partnera. To cudowny przywilej w świecie, w którym raz na jakiś czas spotyka się ludzi z zamkniętym sercem, ubranych w maski czy opętanych myślami o seksie. Możesz z góry określić kryteria, jakie musi spełniać ktoś, w kim będziesz chciał się zakochać i to daje Ci gigantyczną strategiczną przewagę – mniej pomyłek, szybsze dotarcie do celu.

2. Związek, który rozpoczyna się świadomie wywoływanym stanem zakochania (jak to się robi – o tym za moment), jest o wiele trwalszy, niż związki powstałe w wyniku niespodziewanego ugodzenia strzałą Amora. Udowodnili to naukowcy porównujący trwałość małżeństw z wyboru i małżeństw zawieranych pod presją np. rodziny (stanowiących ok. 50% wszystkich małżeństw na świecie!). Małżeństwa z wyboru były efektem nagłego zakochania, które z czasem przemijało pozostawiając za sobą rozczarowanie (w Polsce rozpada się 1/4 małżeństw – na zachodzie – co drugie!). Z kolei małżeństwa, które zwierane były pod presją rodziny – okazywały się o wiele szczęśliwsze wraz z upływającym czasem. Tam partnerzy wiedzieli, że nie mają jak zwiać, więc ćwiczyli okazywanie sobie miłości – aż w końcu faktycznie się pokochali.

Wnioski? Warto zakochiwać się świadomie – by mieć odpowiedniego partnera, by miłość trwała dłużej i by uniknąć rozczarowań, przykrych emocji i lat próbowania stworzenia czegoś
z nieodpowiednimi osobami.

Teraz pojawia się kluczowe pytanie:

Jak zakochać się świadomie?

Epstein wraz ze swoimi współpracownikami przeprowadzili szereg bardzo interesujących eksperymentów dot. zakochania. Dzięki nim udało się wyłonić te zachowania, które decydują o tym, czy w kimś się zakochamy, czy też nie. Jak się okazało – zakochanie zmusza nas do pewnych zachowań – a pewne zachowania zmuszają nas, byśmy się zakochali. Wykonując świadomie pewne zachowania – narażamy się na ryzyko zakochania się, bo oba te elementy stanowią sprzężenie zwrotne.

Jakie to zachowania (wymieniam tylko te ciekawsze i dające się zastosować w praktyce):

Patrzenie sobie w oczy – to bardzo łatwe i przyjemne zarazem. James Laird z Clark University zauważył w latach 80., że patrzenie sobie w oczy powoduje ocieplenie uczuć i podwyższa poziom sympatii do drugiej osoby. Potwierdził to też wspomniany Robert Epstein. Możesz to łatwo sprawdzić, unikając spoglądania w oczy Twoim rozmówcom – natychmiast będą czuli się zaniepokojeni i będą Cię unikać. Jeśli jednak zależy Ci na efekcie odwrotnym – warto patrzeć sobie w oczy. Już po 2 minutach zauważysz i poczujesz pierwsze pozytywne efekty.

Odzwierciedlanie zachowań – Epstein nie rozwodzi się nad tym aż tak, ale to temat rzeka. Umiejętność subtelnego i eleganckiego odzwierciedlania zachowań drugiej osoby to potężne narzędzie, dzięki któremu możesz niemal scalić się z umysłem drugiej osoby, rozumieć ją bez słów i tworzyć głęboką więź emocjonalną. Trzeba jednak uważać na to, z kim się buduje taką więź, bo jest to broń obosieczna. To temat cholernie ważny i stanowi absolutną bazę do budowania dobrych związków.

Wymiana sekretów – powolne odkrywanie swoich kart, ujawnianie rzeczy, których nie powiedzielibyśmy nikomu obcemu – to nie tylko wyraz zaufania (czyli braku lęków), ale też sposób, by zbudować silny związek z drugą osobą – poprzez poznanie jej bliżej.

Zbliżanie się do siebie – centymetr po centymetrze zbliżanie się do siebie powoduje powolne przełamywanie lodów i owej niewidzialnej bariery intymności. Oczywiście nie wolno tego robić nachalnie, bo źle to się skończy. Warto zacząć od subtelnych, niby przypadkowych dotknięć podczas zwykłej rozmowy, która wraz z biegiem czasu pozwala Ci zbliżyć się do wybranej osoby coraz bardziej. Zawsze sprawdzaj, jak czuje się z tym druga osoba – jeśli wykazuje zadowolenie – możesz pozwolić sobie na pójście nieco dalej i dalej i dalej…

Niby banał, prawda? Ale wierzcie mi – to dopiero wierzchołek góry lodowej potężnej wiedzy o tym, jak komunikują się nasze nieświadome umysły.

Zakochać się może niemal każdy w każdym (tak przynajmniej twierdzą naukowcy rozpracowujący mechanizmy zakochiwania się). Dlaczego więc nie działać w pełni świadomie? Dlaczego więc nie “upolować” sobie kogoś sympatycznego, z miłą aparycją i nie zakochać się w nim?

Ach tak – pojawia się obawa: a co, jeśli ja zakocham się w nim, a on we mnie nie? Widzisz – kolejne eksperymenty Epsteina udowodniły, że jeśli okazujemy komuś miłość – on (zgodnie z odkrytą przez Cialdiniego regułą wzajemności znaną z psychologii społecznej) również zacznie nam okazywać wyrazy sympatii. A to powoli może sprawić, że zacznie widzieć w nas kogoś więcej, niż tylko przypadkowego przechodnia.

Autor: Shelter West (shelter.west@gmail.com), Dream Walker

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00