„Projekt X” ani trochę nie zmienia tego stanu rzeczy. Wręcz potwierdza tezę, że od odgrzewanych kotletów można się rozchorować. Naszpikowany jest kliszami fabularnymi czy jeśli chodzi o sylwetki głównych bohaterów. Odnośnie fabuły to, zaczynamy się zastanawiać, czy coś takiego w ogóle jest w tej produkcji. Przez większość jej trwania wydaje nam się, że oglądamy przydługi teledysk czarnoskórych raperów, a nie film fabularny. Największym mankamentem „Projektu X”, jest to, że mimo trwania niecałe 1,5 godziny, straszliwie się dłuży. A wiadomo, że jeśli zerkamy na imprezie co chwila na zegarek, to najlepszy dowód, że wypadałoby z niej wyjść.
Autor: Michał Cierniak