Bajka Poczytajka to jeden z projektów, który jest realizowany na Uniwersytecie Zielonogórskim. Jego uczestnikami są dzieci, które swoją przygodę z nim zakończą wydaniem książki. O przedsięwzięciu opowiada Marta Kędziora. Rozmawia Katarzyna Waszkowiak.
Skąd pomysł, aby zorganizować tak wyjątkowy projekt?
Zaczęło się od tego, że nasza wykładowczyni, dr Jolanta Fainstein, całkiem przypadkiem znalazła ogłoszenie o tym, że Europejski Korpus Solidarności organizuje taki konkurs, w którym jako wolontariusze możemy zorganizować jakiś fajny projekt, wydarzenie. Zebrała grupę nas, studentek drugiego i trzeciego roku filologii rosyjskiej. Napisałyśmy projekt, który został potem wysoko oceniony i z racji tego dostałyśmy dofinansowanie na realizację. Większość tych projektów, które zostały docenione, jest stricte naukowych, a my jako jedne z niewielu robimy projekt społeczny.
Jaki jest cel projektu?
Chcemy ułatwić dzieciom, które przyjechały do Polski po rozpoczęciu się wojny w Ukrainie, poznanie się z tym miejscem, ułatwić naukę języka, żeby zapomniały o trudach wojny.
Jak przebiegały próby szukania chętnych?
Ustaliłyśmy przedział wiekowy od 8 do 10 lat. Dzieci z Polski i Ukrainy często znalazłyśmy po znajomości. Ktoś kogoś znał, znał rodzinę, która przyjęła uchodźców oraz napisałyśmy ogłoszenie na grupach zrzeszających Ukraińców w Polsce, że jest taki projekt i czy jest ktoś chętny. Zgłosiło się do nas parę dzieci, które zostały przyjęte do projektu.
Dzieci pochodzą z różnych państw. Była między nimi duża bariera językowa?
Na początku może trochę, ale trzeba przyznać, że dzieci ukraińskie były już w Polsce jakiś czas i w szkole miały możliwość nauki języka polskiego. Na początku było trochę ciężko, bo musiały się ze sobą oswoić, ale tak naprawdę bariery językowej dużej nie było. Nieoceniona okazała się obecność Nikol, jednej z uczestniczek projektu, która urodziła się w Ukrainie. Zna biegle język, więc jeśli jakaś bariera językowa powstała, to ona ją szybko przełamywała i bardzo nam w tym pomagała.
Między osobami w takim wieku czasami dochodzi do konfliktów. Czy pojawiają się one i w waszej grupie?
Myślałam, że tak będzie, ale w ogóle to nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie, bardzo szybko po pierwszych spotkaniach nawiązały się już jakieś pierwsze przyjaźnie i tak naprawdę cały czas na spotkaniach ze sobą rozmawiają. Nie ma nawet między nimi już wspomnianej bariery językowej. One bardzo chętnie ze sobą współpracują.
Zauważyłyście może, że poza tym projektem, poza waszymi spotkaniami te dzieci faktycznie utrzymują z sobą kontakt?
Wiem, że tak. To też wynika z niektórych zadań, jakie im powierzamy, np. tworzenie swoich bohaterów. Wiem, że nasi uczestnicy spotykają się poza projektem, żeby coś sobie omówić, przygotować coś na najbliższe spotkanie.
Jesteście w stałym składzie od początku czy któreś z dzieci wycofało się z projektu?
Dwie dziewczynki wróciły do domu do Ukrainy i prawdopodobnie nie będą już z nami kontynuować projektu, ale brały udział, zaczęły z nami pisać, stworzyły swoich bohaterów, więc ona nadal będą współautorkami.
W trakcie trwania waszego projektu były święta bożonarodzeniowe. Zorganizowałyście jakieś zabawy związane z tradycjami polskimi i ukraińskimi?
Nie, właściwie nie wpadłyśmy na to. To byłby fajny pomysł, ale myślę, że dzieci między sobą wymieniają się takimi swoimi spostrzeżeniami, tym jak się obchodzi święta czy jakieś tradycje świąteczne w Polsce, a jak w Ukrainie.
Czy do udziału w spotkaniach byli chętni z innych kierunków niż filologia rosyjska?
Wszystko poszło bardzo szybko. Miałyśmy mało czasu na napisanie projektu i żeby go złożyć. Potem czekałyśmy do września na odpowiedź. Więc nasza grupa zebrała się dosłownie w kilka dni. Dr Fainstein rzuciła hasło, że jest projekt do zrobienia i się zgłosiłyśmy, i tak zebrałyśmy naszą grupę.
Organizujecie różne atrakcje dla dzieci. Angażują się w to osoby spoza środowiska uniwersyteckiego?
Organizacja atrakcji to jest część projektu. Pierwsza część to zapoznanie się, wspólne spotkania, wyjścia do kina. Byliśmy w parku trampolin, w planetarium. Organizowaliśmy wydarzenia, żeby się ze sobą zgrali. Druga część to pisanie bajki. Spoza środowiska uniwersyteckiego niekoniecznie, choć te wyjścia są poza uniwersytetem. Ale miałyśmy taką fajną współpracę z kołem naukowym Inżynierii Kosmicznej. Też brali udział w tym samym projekcie z Korpusu Solidarności co my. Zorganizowaliśmy wieczór kosmiczny, na którym opowiadali o kosmosie oraz stworzyliśmy makiety. Czyli nie tylko my się angażujemy w te spotkania.
Planujecie spotkania rodzin uczestników projektu?
Po finalizacji i wydaniu książki planujemy wspólne spotkanie, na którym będą też oczywiście dzieci, rodzice oraz osoby zaangażowane w projekt. Choć trzeba zaznaczyć, że rodzice już się poznali. Mieliśmy pierwsze spotkanie organizacyjne, w którym rodzie uczestniczyli. Powiedzieliśmy im dokładnie jak będą wyglądały spotkania, podpisywaliśmy wszystkie zgody. Ustaliliśmy daty, dokładnie opisaliśmy, co będziemy robić i jak będzie realizowany ten projekt.
Przechodząc do waszej książki. Bajki będą w jakiś sposób ze sobą powiązane, czy będą to odrębne historie?
To będzie jedna historia. Mamy już stworzone postaci. Każda jest inna i coś innego wnosi. Każde z dzieci stworzyło swojego własnego bohatera. Często są bardzo podobne do swoich pomysłodawców. Im bardziej zagłębiamy się w fabułę książki, tym bardziej to widać.
Czy dzieci miały opory, nie za bardzo chciały robić tę bajkę, bały się?
Tak. Wiem, że spotkania im się bardzo podobały i dlatego pewnie ciężko było im teraz się przestawić na to, że skończyły się zabawy, wspólne wyjścia. Skupiliśmy się bardziej na pisaniu i na początku faktycznie były te opory. Dzieci były dosyć takie wstydliwe, nie mówiły za dużo. Trzeba było je trochę pytać, może pociągać za język. Jednak im dłużej piszemy bajkę, im się bardziej zagłębiamy w fabułę, tym jest więcej pomysłów. Jeśli autor danego bohatera nie ma jakiegoś pomysłu to zaraz się pojawia masa innych od reszty dzieci.
Jest taka osoba, która faktycznie kontroluje jej treść?
Tak, właśnie to jest nasza mentorka. Ona z nami jest na tych spotkaniach. Każdy z nas ma prawo dać jakiś swój pomysł i ona też w tym uczestniczy. Na bieżąco wnosimy korekty do bajki i dr Fainstein nad nami czuwa. Tak naprawdę na całym etapie trwania projektu, od spotkań, dokumentacji po pisanie bajki i jej wydanie.
Czy wiecie może jaki nakład tej książki będzie? Będzie możliwość zakupu egzemplarza?
Chciałybyśmy, żeby ona była dostępna, ale pewnie ograniczają nas finanse. My otrzymamy książki i na pewno dzieci, bo to jednak jest fajne, że na książce będzie twoje nazwisko jako autora. Ale chcielibyśmy, by udało się ją wydać w większej ilości egzemplarzy, aby inni mogli się dowiedzieć o naszym projekcie, o tym co robiłyśmy i jaki to miało cel.
Jest wyznaczona już data wydania?
Na razie nie. Jesteśmy jeszcze w trakcie pisania. Spotykamy się raz w tygodniu. Teraz przeszliśmy do fabuły i zależy tak naprawdę od tego, jak ona się rozwinie. Im będzie więcej pomysłów, tym dłużej będzie trwało jej pisanie, więc może się odwlec trochę w czasie.
Czy projekt będzie kontynuowany w kolejnych latach?
Tego nie wiemy. Część naszej grupy, praktycznie cała oprócz mnie, zaraz się wykruszy. Dziewczyny będą się bronić w lipcu i kończą studia, ale tak naprawdę projekt trwa dokładnie rok i w tym czasie musimy go zrealizować. I prawdopodobnie żeby kontynuować projekt to pewnie będzie złożony kolejny wniosek. Może coś podobnego, ale jakieś inne pomysły, niekoniecznie pisanie bajki.
Czy przed tym projektem, przed uniwersytetem brałyście udział w podobnych akcjach?
Ja na przykład już w gimnazjum się udzielałam, brałam udział w wolontariacie, organizowałam dla przedszkolaków spotkania z książką. Spotykaliśmy się raz w tygodniu, przynosiłam im coraz to nowe książki, opowiadania, czytałam im. Tak sobie spędzaliśmy czas.
Marta Kędziora – studentka drugiego roku filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Zielonogórskim, która działa przy projekcie „Bajka Poczytajka”
Tekst i zdjęcie: Katarzyna Waszkowiak