Sport może być w życiu niezwykle ważny, a karate potrafi człowieka wiele nauczyć. Lubuskie Centrum Oyama Karate w Lubsku istnieje już od 1981 roku. Wcześniej klub widniał pod nazwą Lubski Klub Karate Kyokushin. Mateusz Łanda trenuje już od siódmego roku życia, a instruktorem został w 2012 roku. “Jestem tym szczęśliwcem, dla którego hobby jest pracą i sposobem na życie” – przyznaje.
Jak to się stało, że trafiłeś do klubu?
Całe życie mieszkałem obok szkoły, do której chodziłem – Szkoły Podstawowej nr 1 w Lubsku. Tam treningi odbywały się już od ładnych paru lat. Kiedyś zobaczyłem, że na dworze biegają karatecy, bardzo mnie to zainteresowało, więc razem z kolegą z podwórka postanowiliśmy zobaczyć, jak to jest. Zacząłem trenować jak miałem 7 lat. W tym roku we wrześniu minie 25 lat odkąd trenuje.
Twoje najważniejsze osiągnięcia to…?
Zdobycie czarnego pasa – pierwszego dana, potem umocnienie go do drugiego i trzeciego dana. To jest taki cel, który zakłada sobie każdy karateka na początku swojej drogi, gdy zaczyna trenować. Ten czarny pas to takie ukoronowanie treningu. Jeśl chodzi o sukcesy sportowe – jestem mistrzem Polski i wicemistrzem Europy w prestiżowej konkurencji, jaką jest karate tameshiwari – jest to łamanie twardych przedmiotów. Mam też medale mistrzostw Polski w kumite, czyli w walkach. To są takie najważniejsze osiągnięcia.
Pasjonujesz się także innymi sportami?
Było karate i jest karate, ale ze sportem jestem związany całe życie, bo jest to moja pasja. Moje życie jest troszeczkę podporządkowane pod sport, bo stało się to też pracą – jestem nauczycielem wychowania fizycznego, jak i trenerem karate, więc sport jest cały czas obecny w moim życiu. Żadna dyscyplina nie jest mi obca.
Karate to dla Ciebie hobby czy praca?
Łączę to. Jestem tym szczęśliwcem, dla którego hobby jest pracą i sposobem na życie. Karate to nie tylko sport. Jest w moim życiu codziennie i nie mówię tylko o trenigu. Całe życie toczy się wokół tego. Mam nadzieję, że będę pracował i trenował jak najdłużej. Jest to taki sport, że nieważne czy masz 5, 15 czy 50 lat, możesz trenować cały czas. Wiadomo, że na różnym poziomie, bo istnieją różne ograniczenia wiekowe, ale mam nadzieję, że jako instruktor będę posiadał sprawność, żeby robić to do końca życia.
Jakie są Twoje cele, jakie masz marzenia?
Marzenia są, a co się wydarzy pokaże czas. Moje karate to jest praca. Teraz przekłada się to też na nauczanie innych. Na pewno marzenia troszeczkę ewoluowały. Pare lat temu marzyłem o sukcesach dla siebie, a teraz marzę też o sukcesach dla podopiecznych. To jest dla mnie największa radość – gdy widzę, że dzieci i młodzież, którą trenuję, zdobywa medale i laury. To dla mnie największy sukces.
Jakie cechy powinien mieć dobry instruktor karate?
Cierpliwość, empatia, humor i podejście do drugiego człowieka.
Jak oceniasz pracę z dziećmi?
Jest to ciężka praca. Bardzo dużo zależy od dzieci, bo są różne. Jedne chcą bardziej, a drugie mniej. Nie jest tak, jak widzimy z boku – trener przychodzi na salę, pokrzyczy, powie co mają robić i nagle są sukcesy. Naprawdę trzeba w to włożyc dużo pracy i cierpliwości. Cierpliwość w tej pracy jest bardzo ważna, ale jeśli to przynosi efekt, jest to naprawdę duża radość.
Czy rodzice czasem boją się o swoje dzieci?
Zazwyczaj rodzice, którzy przyprowadzają dzieci na treningi robią to świadomie. Jeżeli widzę u rodziców lęk to zawsze ich uspokajam. Dzieci, które przychodzą na karate mają się tym bawić i ruszać – bo ruch to zdrowie. Nieważne, co dzieci robią, ważne żeby się ruszały, zwłaszcza w tych najmłodszych latach. Wiadomo, że karate kojarzy się z walką, ale zawsze będę powtarzał, że karate jest najbezpieczniejszym sportem na świecie.
Największa porażka w sporcie?
Napewno porażki były, ale ja zawsze starałem się z tych porażek wyciągać to, co najlepsze. Jest taka maksyma, której się trzymam: ,,Temu, kto nigdy nie przegrał, nie należy się zwycięstwo”. Ja do tego tak podchodzę. Nawet jeśli porażki się przytrafiały to zawsze starałem się to przekuć w sukces.
Jak znaleźliście się w Mam Talent?
Nie był to nasz pomysł. Zostaliśmy zaproszeni na casting. Telewizja zauważyła nas w internecie. Specjalizowaliśmy się w pokazach karate. Mieliśmy fajną, mocną grupę, która robiła pokazy najpierw lokalnie, potem przeniosło się to na poziom ogólnopolski. Jeździliśmy po ogólnopolskich, sportowych imprezach i tam je robiliśmy. Zostały one nagrane, trafiły do internetu i stąd zaproszenie. Pojechaliśmy na precasting, spodobaliśmy się. Potem wzieliśmy udział w castingu telewizyjnym. Trafiliśmy do półfinału. Mam Talent to przygoda, ale też pół roku ciężkiej pracy, mnóstwo nerwów, śmiechu, łez. Nieraz kłóciliśmy się na próbach, żeby wyszło to dobrze, bo cała grupa musiała być zgrana i się dogadywać, a nie zawsze tak było. Sukces w Mam Talent to trochę droga usłana różami, ale różami z dużymi kolcami. Traktowaliśmy to jako dobrą zabawę. Nie mieliśmy oczekiwań, chcieliśmy się dobrze bawić i to była recepta na ten sukces.
Co z charytatywną galą walk Oyama Karate?
Wpisała się ona w annały naszego klubu. Wpadliśmy na pomysł w 2011 roku, żeby taką galę zorganizować i zbierać pieniądze na kogoś, kto tego potrzebuje. Nie wiedzieliśmy jak to wszystko wyjdzie. Gala była inna od innych gal walk – nie było tam samego karate. Zaprosiliśmy zawodników MMA, boksu, muay thai – była to różnorodność, żeby było to ciekawe i przyjemne dla widza. Okazało się to sukcesem. Rokrocznie robiliśmy galę. Co roku zbieraliśmy pieniądze na kogoś innego. Zawsze wybieraliśmy osobę, która najbardziej potrzebuje pomocy – dzieci czy osoby chore, które mają ciężką sytuację. Trwało to nieprzerwanie przez 7 lat. Potem tak jak wszystkich zahamowała nas pandemia. Na razie gale są zawieszone, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie się to zmieni.
Jakie są rady dla rozpoczynających swoją przygodę z tym sportem?
Przychodząc na trening karate na pewno musisz być cierpliwy, bo nic nie przychodzi od razu. Jeżeli będziesz miał cierpliwość i będziesz pracował i robił to, co mówi ci trener to będzie dobrze.
Warto trenować?
Warto trenować – sport i ruch to zdrowie, nie musi być to tylko karate. Trenujcie, ruszajcie się i bawcie się sportem.
Klaudia Mazurek