W Zielonej Górze były takie lokale, które zakładano w zacisznych zaułkach starego miasta. Zdarzało się jednak, że klienci dostawali „małpiego rozumu” po spożytych tam trunkach i pierwotne nazwy miały swój lokalny substytut. Takim miejscem był bar letni „Zacisze” popularnie zwany „Małpim Gajem”.
Chcąc sprostać wymaganiom zielonogórzan, którzy po pracy nie musząc od razu wracać po pracy do domu, chcieli napić się „złocistego trunku”, w mieście powstawały bardzo często letnie bary. Ciepłe miesiące sprzyjały odwodnieniu organizmowi, a przecież nie od dzisiaj wiadomo, że najlepiej uzupełnić mikroelementy „nektarem” wykonywanym z chmielu lub lemoniadą . Jednym z miejsc, gdzie już w II połowie lat 50. XX wieku ulokowano taki bar była al. Niepodległości. Znajdował się tam niewielki, zacieniony i niezabudowany plac, który doskonale nadawał się na letnią strefę wypoczynku. Nikomu nie przeszkadzało wówczas umiejscowienie lokalu, gdzie spożywano alkohol naprzeciwko kościoła p.w. Najświętszego Zbawiciela oraz w pobliżu przedszkola. Ze względu na swoją lokalizację oraz spokojny zaułek bar nazwano „Zacisze”.
Ciężko jednak powiedzieć o tym miejscu, że było reprezentacyjne, a lokal najwyższego sortu. Patrząc na zachowane dzisiaj zdjęcia można powiedzieć, że było to raczej miejsce „trzeciej kategorii”. Ów letni bar, to zwykły drewniany kiosk z okienkiem przy którym stały stoliki wraz z parasolami. Otoczony prowizorycznym płotkiem wykonanym ze zbitych pni brzóz w miesiącach letnich mógł pomieścić aż 70 osób.
Letnie dni były doskonałym czasem do spędzania czasu w takich przybytkach gastronomicznych w mieście. Jednak nie zawsze było tak pięknie jakby mogło się wydawać. Jak pisała „Gazeta Zielonogórska”, szczególnie w weekendy, brakowało piwa i lemoniady! Klienci „zmuszeni byli poprzestać na… winie”, które jednak nie było najczęściej zamawiane. Cóż asortyment dań nie był także powalającym na kolana, gdyż obok wyżej wymienionych trunków można było tam zjeść przeważnie lody. Gdy przychodziły chłodniejsze dni nic ciepłego nie serwowano. Dlatego też „Gazeta Zielonogórska” w 1962 roku apelowała do Zielonogórskich Zakładów Gastronomicznych, aby chociaż w zimniejsze dni serwować „gorące parówki z grzanym piwem.”
W II połowie lat 60. XX wieku przy „Zaciszu” wymieniono ogrodzenie i zaczęto sadzić drzewa, które w znaczący sposób odgradzały spożywającą tam klientelę od al. Niepodległości. Kiedy lokal był jednak pełen, to miłośnicy wyskokowych trunków spożywali je na zewnątrz, a po wypiciu butelki lądowały, gdzie popadnie – stąd przyległa nazwa „Małpi Gaj”.
Lokal przyciągał szemrane towarzystwo i nie cieszyło się zbyt dobra sławą w mieście. Nieprzemyślane położenie tuż obok przedszkola oraz ciągle upita i awanturująca się klientela zaczęła odstraszać od tego rejonu miasta. Na początku lat 70. XX wieku postanowiono lokal zlikwidować, gdyż „Zacisze” było tylko z nazwy.
Kiedy „Zacisze” zniknęło z gastronomicznej mapy miasta w tym miejscu postanowiono postawić wielką szachownicę z pionkami do gry. Miało to odczarować miejsce od swojego poprzedniego wyglądu i zachęcić do spędzania tam czasu przez miłośników gry oraz rodziny z dziećmi. Likwidacja baru jednak nic nie dała, gdyż w dalszym ciągu można było tam spotkać ludzi nadużywających alkoholu. Obecnie po szachownicy, a tym bardziej „Zaciszu” śladów już nie ma. Aktualnie w tym miejscu jest plac zabaw dla dzieci, który został oddany do użytku w 2012 roku.
Źródła:
-archiwalne numery „Gazety Zielonogórskiej”;
-opracowania własne, zdjęcie B. Bugla;
-”Zielona Góra wczoraj, dziś, jutro”, Zielona Góra 1961.
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry