PIŁKA NOŻNA:WAŻNEZIELONA GÓRA:

Przełamanie Mycana i efektowna wygrana: Lechia – Pniówek 4:1 [WIDEO]

Henryk Mazurkiewicz zakończył karierę trenerską w Lechii Zielona Góra. Spędził blisko 50 lat nad pracą z młodzieżą i tym uroczystym pożegnaniem rozpoczęliśmy spotkanie fanatyków zielonogórskiego futbolu w sobotnie po południe na “Dołku”. Lechia podejmowała Pniówek Pawłowice Śląskie.

Już w czwartej minucie po trybunach poniósł się radosny pomruk, bo po centrze Mateusza Lisowskiego piłka zmierzała do bramki Artura Sipa, na szczęście gości spadła na słupek. Dobijał jeszcze Rafał Figiel, ale goście wyszli cało z opresji. Figiel wyraźnie z postanowieniem strzelania w tym spotkaniu kilka minut później znów uderzył z dystansu. Znowu lepszy był golkiper gości. Jakby to był sygnał dla reszty lechistów do odważniejszego strzelania spoza “16” bo w. 20 minucie Lechia miała już oddanych 6 strzałów i 2 rzuty rożne.

Nie żeby zespół Kamila Rakoczego w ogóle nie dochodził do sytuacji bo goście raz po raz znajdowali okazję do zatrudnienia Jakuba Bursztyna, nie raz też obrońcy Lechii ratowali się ofiarnym wybiciem futbolówki po za pole karne. Groźne choć nieskuteczne okazywały się kontry przyjezdnych. Po pół godziny gry brakowało jednak trafień po obu stronach.

Nie udawało się z dystansu, ale prezent w polu karnych po prostu trzeba było wykorzystać. W 33′ fatalny błąd pod presją Lechii popełnili obrońcy Pniówka. Do tego stopnia fatalny, że Mateusz Lisowski został pozostawiony w sytuacji sam na sam i nie wypadało nie otworzyć wyniku tego meczu. Pewny strzał skrzydłowego i gospodarze cieszyli się z objęcia prowadzenia.

foto MK

Jeszcze przed przerwą w 42′ na 2:0 podwyższył Mateusz Zientarski, wykorzystując kolejny błąd obrony gości. Presją gospodarze stawiali przyjezdnych przed trudnymi decyzjami, a podejmując je wyraźnie się gubili. Golkiper Pniówka dwukrotnie był po prostu bez szans.

Przed przerwą już w doliczonym czasie żółtą kartkę za symulke w polu karnym obejrzał Dawid Hanzel i tym nieprzychylnym dla gości akcentem zakończyła się pierwsza część meczu.

Na otwarcie drugiej połowy, w zasadzie po pierwszej akcji po powrocie z szatni, rzut karny dla Lechii. Faulowany był Przemysław Mycan, a sędzia, który z bliska patrzył na tę sytuację nie miał wątpliwości, że trzeba podyktować “11” dla gospodarzy. “Mycek” w asyście medyka opuścił boisko i do karnego nie podszedł, ale po meczu dowiedzieliśmy się, że do karnego wyznaczony był już od początku sezonu kto inny. Na wapnie piłkę ustawił Zientarski i uderzając po słupku zdobył drugiego swojego gola w tym spotkaniu jednocześnie  podwyższając na 3:0.

Lechia konsekwentnie naciskała przyjezdnych na ich własnej połowie. W 57′ dogodną sytuację miał Mateusz Lisowski, który mógł decydować się zarówno na strzał jak i podanie. Wybrał to drugie, ale obrońca wślizgiem zablokował pass po ziemi i wybił na różny.

Mylili się goście, pomylili się także zielonogórzanie. Niefortunnie futbolówka zawinęła się pod nogami Ostrowskiego blisko pola bramkowego i bezpańska piłkę dopadł Filip Lachendro, Bursztyn jedynie odprowadził uderzenie pomocnika Pniówka wzrokiem i na “Dołku” w 68′ było 3:1.

Stracona bramka nie spowodowała zbyt dużego zamieszania w szeregach Lechii i  już w 72′ mieliśmy odpowiedź w postaci długo wyczekiwanego pierwszego w tym sezonie gola Przemysława Mycana. Napastnik Lechii wykorzystał podanie Mateusza Rzeźnika i strzelił na 4:1.

Piąta bramkę mógł ustrzelić Gibi Embalo w 85′ spotkania dostał dość mocne podanie i postanowił uderzyć bez przyjęcia. Decyzja dobra, ale strzał dalece od celnego. Ostatnie minuty meczu pod pełną kontrolą lechistów . Mimo okazji już więcej goli nie padło.

Zobacz więcej
Back to top button
0:00
0:00