Nie obchodzi się rownież bez zakupu chleba i trzech napojów winopodobnych na kreskę przez starszego pana przy kasie. "Po staremu…" – stwierdzam. Pani za nim głośno wykazuje swoją dezaprobatę, po czym opowiada o sukcesach swojego syna zza granicy: "Chłop w świat wyjechał, pracę znalazł, tylko kto gospodarstwo weźmie, to ja tego nie wiem". Widocznie potomek nie pokochał uprawy roli tak, jak Kobranocka Irlandii.
Są tu tacy, którzy chcieliby zrobić z Polski drugie Zjednoczone Królestwo, ale nawet cudotwórcy z plakatów wyborczych się nie udało. W ostateczności Pani z monopolowego mogłaby założyć nowy związek zawodowy, tudzież partię i organizować liczne strajki i demonstracje domagając się respektowania praw określonej grupy osób. Przecież sam premier Pawlak wie, że "Największą nagrodą dla rodziców jest sytuacja, kiedy dzieci podejmują i kontynuują ich dzieło."
Tak oto kolejne zakupy stają się źródłem niezapomnianych przeżyć i "perełek", które na długo zostają w głowie.
Siwy "zarobił banię"
Podobną skarbnicą wiedzy jest autobus. MZK czy inny… Nieważne. W każdym znajdą się jacyś… jak to nazywam "współcześni filozofowie". Starają sie sprzedawać innym pasażerom niezbyt błyskotliwe mądrości życiowe.
I tak oto dziś "niechcący" zarejestrowałam rozmowę czworga chłopaków na temat sterydów, masy mięśniowej i niezłomnego Pudziana, czyli właśnie tego, co polska złota młodzież lubi najbardziej. Dowiedziałam się między innymi, że "jak bierzesz sterydy, to jedna ręka może rosnąć szybciej niż inna, no ale to zależy od treningu… Wiecie jakby Mariusz miał zły trening, to by był opasły, a po co mu to? No nie? I nie dałby rady w "Tańcu z gwiazdami", bo zaraz by się zasapał, a tak to równo tam wywijał".
Przy udziale współpasażerów nabrałam fachowej wiedzy na temat kultury fizycznej w naszym kraju i mogę w końcu spać spokojnie. "Nie jest z nami źle" – pomyślałam i wypięłam dumnie pierś na myśl o swoim wysportowanym narodzie.
Po jakimś czasie uwagę mą przykuwa pewna staruszka o bardzo donośnym i pełnym przejęcia głosie. Z jej długiego wywodu udało się wyłapać taki oto fragment: "Kraj musi mieć dobrych, mądrych ludzi i nie dać się ogłupiać, bo takimi łatwo się kieruje". Nie wiedzieć dlaczego po tej wypowiedzi mój sokoli wzrok ponownie zmienił swoje położenie na grupę młodzieńców. Tym razem jednak tematem były perypetie "Siwego", który tak "zarobił w czajnik", że miał "wielką banię" przez 2 tygodnie i nie mógł chodzić na balety.
Tu niestety znajduje się pewna intelektualna granica, której jak mi się wydaje, nie jestem w stanie przekroczyć. Można powiedzieć, że sie poddałam. Ten "Siwy" to jest gość – sarkastycznie pomyślałam, po czym poczęłam głębiej zastanawiać się nad wypowiedzią kobiety, gdyż wydawała mi się ona ciekawsza. Przypuszczam, że niewielu z nas podeszłoby do jej osoby poważnie. Skutkiem wypowiedzi pozostałaby pewnie ogromna ilość otrzymanych od słuchaczy moherowych beretów.
Jeśli jednak odrzucimy niuanse dzisiejszej sceny politycznej i wizerunek emerytów jako wyborców partii wiadomych… to co nam pozostaje? Święta prawda. Moje przemyślenia nie trwały jednak długo, bo na kolejnym przystanku do autobusu wsiadła grupa uczniów liceum.
Usiedli niedaleko, a ja nastawiłam radary.Tym razem tematem dysputy były trunki wysokoprocentowe. Standardowe opowieści, jakie to wyczyny można robić przy 3,7 promila. "Nuda… ciągle to samo" powtarzając po cichutku z głową opartą na szybie zasypiam.
Autor: Aleksandra Kossowska