Każdy będąc małym dzieckiem chciał dotknąć gwiazd i wzbić się ku niebu. Nie było to jednak takie proste jak w czytanych nam przez rodziców bajkach. W Zielonej Górze była jednak namiastka latania dostępna dla każdego mieszkańca. Taką możliwość dawał prawdziwy samolot, który stał się pomnikiem.
Lata 60. i 70. XX wieku, to jest jedne z moich ulubionych okresów w dziejach Zielonej Góry. Młode miasto wojewódzkie bardzo mocno się rozwijało i starało się uatrakcyjniać na wszelkie możliwe sposoby. Mała infrastruktura stawała się coraz bardziej zróżnicowana i ciekawa. Ogromną popularnością w latach 60. XX wieku stał się samolot Jak-23, który ustawiono przy skrzyżowań al. Niepodległości i Bolesława Chrobrego. Jednak jak do tego doszło?
Jaki-23 były pierwszymi samolotami wojskowymi, które służyły w polskiej armii, ale postęp technologiczny dość szybko je “zestarzał”. Zaczęto je wycofywać ze służby już w 1959 roku. Część z nich najzwyczajniej w świecie zezłomowano, ale wiele z nich dostało drugie życie – miały zostać pomnikami. Armia zaczęła przekazywać je muzeom oraz działającym w kraju aeroklubom. Jeden z nich, oznaczony nr taktycznym 121 trafił do Aeroklubu Ziemi Lubuskiej. Miał stanąć niedaleko płyty lotniska. Pomysł był dobry, ale stwierdzono, że na lotnisku, gdzie przecież co chwilę lądują i są widywane samoloty nie będzie on robił większego wrażenia. Po konsultacjach uznano, że zdecydowanie lepszym miejsce do eksponowania nowego “pomnika” będzie Zielona Góra. Ustalono, że stanie na niewielkim skwerze przy al. Niepodległości.
Samolotu nie można było postawić na samej ziemi, gdyż był dość ciężki, a podłoże nie wytrzymałoby jego nacisku. Wykonano dlatego specjalną konstrukcje betonową, na której umiejscowiono samolot przodem do al. Niepodległości i ogonem do ul. Bolesława Chrobrego. Ustawiali go niezawodni pracownicy Aeroklubu Ziemi Lubuskiej.
Ta lokalizacja była przysłowiowym strzałem w “10”. Od samego początku samolot przyciągał w swoje okolice mnóstwo zielonogórzan i przyjezdnych. Znajdował się niedaleko dworca PKP, więc był jednym z pierwszych widocznych pomników w mieście. Stał się także jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów na mapie miasta i miejscem spotkań ówczesnej młodzieży. Wiele osób robiło sobie przy nim zdjęcia i stał się on obowiązkowym punktem wycieczek. Dołączył do elitarnego grona “grzybka” i “konika” spod Palmiarni. Ktoś, kto nie miał zdjęcia z samolotem, to tak jakby nie był w mieście.
Niestety, krótko spełniał swoją rolę. Nie był należycie konserwowany i narażony na warunki atmosferyczne oraz wandali popadał w coraz większą destrukcję. Pod koniec lat 60. XX wieku zniknął z krajobrazu miasta, a sam skwer przez wiele lat stał pusty. Co się z nim stało? Został zezłomowany i nie trafił, jak przez lata wiele osób myślało do Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Zielonej Górze (z siedzibą w Drzonowie). W muzeum jest podobny samolot, ale o nr taktycznym 06. Dzisiaj po zielonogórskim samolocie zostały tylko wspomnienia i wiele fotografii zielonogórzan, którzy go uwiecznili. Obecnie w jego miejscu stoi pomnik zielonogórskiej winiarki.
Źródła:
-opracowania i zbiory własne;
– archiwalne numery “Gazety Zielonogórskiej”, “Gazety Lubuskiej”;
-zbiory prywatne z archiwum rodziny Ciszewskich, W. Hołysia, Z. Rajchego, B. Rojka, B. Frochlich-Sarny.
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry