Byłam kiedyś na pewnych zajęciach integracyjnych. Proste ćwiczenie, siedzimy w kółku na krzesłach, na środek wychodzi jedna osoba i mówi: „kto tak jak ja jest/ma…”, wymienia jakąś cechę osobowości, wyglądu czy rzecz i na „raz, dwa, trzy” wszyscy charakterologicznie podobni do niej ludzie bądź posiadacze takiego samego przedmiotu muszą wstać i zamienić się miejscami. Po wielu przesiadkach wyszedł ktoś na środek i powiedział: „kto tak jak ja ma dzisiaj na sobie trampki”, zrobiło się zamieszanie, wstała większość, wyjątkiem był chłopak, który miał na sobie owe „lacosty”, nie wstał. Dalej brzmi to dla mnie jakoś nienaturalnie. Przyzwyczaję się. Tak samo jak do adidasów, jeepów i internetu, który pisany z małej litery rozszerzył swoje znaczenie, teraz nie musi być tylko odkrywcą, ale może też ognistym lisem czy po prostu chromem. Adidas za to coraz częściej się animizuje, odkrywa w sobie duszę pumy, a jeep wcale nie musi być Jeepem z dużej litery, żeby być tym pisanym z małej. Skomplikowane.
■ Dylemat: czym się chwalić?
W dzisiejszym świecie przecież nie kupuje się dżinsów, tylko Wranglery, zamiast telefonu iPhone’a i jak kawę, to tą z Tchibo. Jeśli jednak zakupisz w tym sklepie coś więcej niż ziarna do przygotowywania gorącego napoju, pojawia się śmiech. Chociażby w reklamie. Uśmiech natomiast ukazuje się na twarzy osoby, która w second-handzie znalazła coś markowego w niskiej cenie. Pojawia się dylemat, chwalić się nową (teoretycznie drogą) rzeczą czy chwalić się tym, że teoretycznie droga – już niekoniecznie nowa – rzecz była kupiona po tak okazyjnej cenie? Niezależnie od wyboru, na wierzch wystawia się logo firmy. Lokujemy produkt i przed siebie. Na miasto. W różnych celach – jedni w poszukiwaniu marek, inni po prostu na spotkanie z Markiem. Nieważne, ważna jest w tym momencie tzw. „stylówa”.
■ Jak zrobić dobre wrażenie
Za postęp można byłoby uznać wprowadzenie e czy audio booków. Szkoda, że nie doprowadziło ono do wyprowadzenia się powszechnego zjawiska, jakim jest ocenianie książki po okładce. Już mniejsza o te książki, niech stracą, gorzej z ludźmi. Gorzej, nie gorzej? Każdy ma swoją osobowość i wielu szczyci się tym, że umie podkreślić ją swoim strojem. Wielu jednak nie umie i cierpi nie tyle z braku umiejętności dobierania do siebie ubrań, ile z braku umiejętności zrobienia swoją osobą dobrego wrażenia, które jest w dzisiejszym świecie aż nadto istotne. I, jak pokazują badania, może nawet wpływać na rozwój intelektualny już od najmłodszych lat – ubiór dziecka może przesądzać o otrzymanej przez niego ocenie. Zdaniem dr Urszuli Sajewicz-Radtke, psychologa rozwojowego z sopockiego wydziału zamiejscowego SWPS, "nauczyciel uprzedzony do ucznia może zablokować jego rozwój. Nie pozwoli mu się np. zaangażować w poważne szkolne projekty".
Znowu wrócę do second-handów. Kupujesz coś, koleżanka pyta: „Markowe?”, spoglądasz z niepewnością na metkę i stwierdzasz: „No pewnie ma jakąś markę”. Jak wszystko, dodałabym.
Czuję pewien bałagan, nie wśród ciuchów. W tym tekście. Skaczę. Pocięłabym tę wirtualną kartkę na kawałki, żeby ułożyć wszystko w odpowiedniej kolejności albo wrzuciłabym ją po prostu do szuflady w biurku, w której jest już wszystko. Bez sensu – piszę to, choć i tak wiem, że tego nie zrobię. Nie mam takiej możliwości, poza tym szufladkowanie bywa krzywdzące. Czasami łatwiej jest coś wymazać. Backspace. Przydałby się taki usuwający uprzedzenia.
■ Patrzę i wiem. Cud.
Łatwo mówić, a zaraz wyjdę z domu, przejdę przez szkolny korytarz, będę spoglądać na wiele znanych twarzy nieznajomych, o których mam, nie wiadomo jakim cudem, wyrobione zdanie. Taki to cud, że na nich patrzę. Wystarczy. Zbyt oryginalni są dziwni, ci przeciętni jacyś tacy zwyczajni. Te „fajne” rzeczy stały się strasznie pospolite, od kiedy ma je przynajmniej jedna osoba z każdej klasy, a fajny staje się ten, który jest choć trochę inny, jedyny. Atak klonów pozdrawia rzekomych wariatów, a oryginalność zdejmuje kurtkę i odcina, choćby miała przy tym stracić ten niezbędny do wieszania haczyk, metkę.
■ Którą szufladkę wybierasz?
Tak naprawdę nie chodzi mi o żadne (pseudo) Vansy, które bez paru napisów „Vans” tracą cały styl i tanieją o 200 złotych. Liczyć można jedynie na to, że ktoś nie zauważy, a zauważyć jest naprawdę trudno. Łatwo jednak o strach, że jednak komuś się uda. Nie chodzi mi też o second-handy czy jakiś mniejszy lub większy symbol z nazwą producenta ulokowany na butach, kurtce, spodniach, torebce, telefonie, komputerze, w reklamie, serialu, filmie… książce? Nie, w tym przypadku czołowe miejsce zajmuje tytuł bądź autor. Zapomniałam, z dołu wychyla się jakaś zielona sowa. Chciałoby się powiedzieć: wszędzie „loga”! Nowa moda. Niech nieważne będzie to szufladkowanie, bo to nieuniknione. Obserwuję jednak coś w rodzaju szukania sobie szufladki, do której chce się wskoczyć i do tego się dostosowywanie. Jakby w odwrotnej kolejności.
Pytanie „Kim jestem?” schodzi na drugi plan, przed nie wskakuje „Kim chcę być?”, lecz zadawane nie w tym pozytywnym znaczeniu, lecz w celu jakiegoś kreowania. Stylówa zamienia się na sztuczną stylizację. Nienaturalnie, nie rozumiem. Ale produkty jak każdy lokuję. Chociażby tutaj. Audycja przecież je zawierała.
Autor: Karina Ostapiuk