– Przy obowiązkowej maturze z matematyki, którą wprowadzamy w 2010 roku, system egzaminacyjny nie przewiduje żadnych ulg z powodu tak zwanej dyskalkulii – potwierdza prof. Zbigniew Marciniak, wiceminister edukacji. Podczas obrad sejmowej podkomisji ds. jakości kształcenia przedstawiciele MEN przekonywali, że dyskalkulia jest tylko hipotezą badawczą.
Centralna Komisja Egzaminacyjna też nie pali się do ulg na maturze. W jej pisemnym stanowisku czytamy, że jest za wcześnie na konkretne rozstrzygnięcia, ale "wydaje się, że przy tak skonstruowanych założeniach egzaminu osoby z dyskalkulią nie będą miały problemu z uzyskaniem pozytywnego wyniku bez specjalnych udogodnień".
Roman Dziedzic, szef komisji egzaminacyjnej w Jaworznie, jest zaskoczony: – Nie da się dyskutować z faktem, że dyskalkulia jest diagnozowana. Powinniśmy ją uwzględnić na egzaminach tak jak dysleksję – uważa. Dziedzic dostał pisma od kilku dyrektorów liceów, którzy w imieniu rodziców dopytywali o los uczniów z dyskalkulią. – Z CKE uzyskałem zapewnienie, że w najbliższym czasie doświadczeni dydaktycy zajmą się dostosowaniem kryteriów punktacji do dysfunkcji uczniów z dyskalkulią – relacjonuje.
Twarde stanowisko MEN wywoła nie tylko opór uczniów, ale i dyskusję ekspertów od zaburzeń rozwojowych. Ich zdania są podzielone. Koncepcję dyskalkulii rozwojowej przedstawił w 1970 r. neuropsycholog Ladislav Kosc. Uznał, że trudności matematyczne bywają wywołane przez wrodzoną dysfunkcję mózgu.
Prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, dyrektor Instytutu Wspomagania Rozwoju Człowieka i Edukacji, uznaje, że problemy z matematyką są wynikiem naturalnych różnic w tempie dojrzewania. W jednym z wywiadów dyskalkulię nazwała modną etykietką przeniesioną z mody na dysleksję.
Fundacja "Instytut Edukacji Matematycznej" domaga się włączenia dyskalkulii do kanonu specyficznych trudności w uczeniu się (teraz uznaje się tylko dysleksję, dysgrafię i dysortografię). Badacze Instytutu twierdzą, że dyskalkulia może występować u 3-6 proc. populacji. Przyznają jednak, że kłopoty w uczeniu się matematyki równie często powodują brak motywacji, złe metody nauczania czy strach przed porażką. Instytut zaznacza, że dyskalkulia nie powinna być powodem ulg na egzaminach, np. wydłużonego czasu na rozwiązania.
Teraz na egzaminach na koniec podstawówki i gimnazjum dzieci z dyskalkulią mogą – jeśli tak zaleca poradnia – m.in. nanosić rozwiązania obok zadań, a nie na specjalnej karcie, rozwiązywać test nawet o 30 minut dłużej i to w osobnej sali. Eksperci CKE opracowali też katalog najczęstszych błędów uczniów z dyskalkulią. Uwzględnia się to przy punktacji.
Artykuł pochodzi ze strony
Autor: Magdalena Kula