ŻUŻEL:

Wielki come back “Darky’ego”!

Kolejna impreza z cyklu GP odbyła się w duńskiej Kopenhadze już po raz jedenasty. Polacy niestety rzadko wywożą z "Wenecji Północy" dobre wspomnienia. W zeszłym roku chociażby Tomasz Gollob zajął tam przedostatnie miejsce, a Jarosław Hampel już w pierwszym starcie nabawił się poważnego urazu – złamania nogi w kostce, wykluczającego go ze ścigania na większą część sezonu. Biało-czerwoni sympatycy żużla liczyli więc na postawę swoich rodaków – Tomasz Gollob powinien zanotować w końcu lepszy występ po serii słabszych, Krzysztof Kasprzak chciał sięgnąć w końcu po indywidualne zwycięstwo, a Jarosław Hampel – ustabilizować formę występów w elitarnym cyklu, zwłaszcza po ładnej wygranej w Gorzowie przed 2 tygodniami.

Zawody nie zaczęły się udanie. Przyzwoicie zaczął tylko Kasprzak – przy jego nazwisku pojawiły się 2 punkty. Z kolei w biegu nr 2 Hampel zdołał przyjechać na metę tylko przed Gollobem, co nie wróżyło żadnemu z panów dobrze. A dla sympatyków żużla z Zielonej Góry strasznym ciosem okazał się trzeci wyścig dnia – doszło do upadku Emila Sayfutdinova i Andreasa Jonssona. Choć teoretycznie to Rosjanin powinien czuć się gorzej po tej makabrycznie wyglądającej kraksie, to jemu akurat za wiele się nie stało. U zielonogórskiego Szweda niestety było, później potwierdzone, podejrzenie złamania łopatki – taki sam uraz wykluczył z jazdy Darcy'ego Warda na 7 tygodni! "AJ" nie był zdolny do kontynuowania zawodów i wyraźnie nie czuł się najlepiej. Kolejne starty niestety nie poprawiały sytuacji biało-czerwonych – po 3 startach nasz sympatyczny "Mały" miał zaledwie punkt, Gollob 2, a Kasprzak 4. O ile Hampel szanse na awans do półfinałów miał jedynie matematyczne, to większe mieli pozostali nasi rodacy, musieli jedynie mocno wziąć się do poprawek w sprzęcie, wyraźnie nie jadącym wedle życzeń rajderów. Jednym z piękniejszych wyścigów dnia był dwunasty – startujący tutaj Australijczycy (Ward i Holder) byli nieosiągalni dla rywali i wspaniale ze sobą walczyli. Po przerwie na kosmetykę toru, gonitwa nr 13 nie okazała się pechowa dla Golloba. Zapisał on wreszcie w swoim dorobku trójkę, pokonując dobrze sobie radzących w Danii Woffindena i Sayfutdinova. Dwa biegi później także zwyciężył Hampel w cieszącym oko stylu. W wyścigu 18 zaś doskonale poradził sobie z Zagarem Gollob i po zasadniczej serii zawodów miał 8 punktów, awansując do półfinałów. Niestety, i Kasprzak, i "Mały" zgromadzili tylko po 6 oczek, mogli więc pakować motocykle do swoich busów. W międzyczasie osłabiony został też nasz dzisiejszy rywal – Fogo Unia Leszno. W biegu 19 fatalnie upadł Fredrik Lindgren, czego efektem było złamanie ręki. Dobrze znany w Zielonej Górze "Fretka" też nie do końca był przytomny, bo uderzył się też mocno w głowę. Przyszedł czas na półfinały. W pierwszym z nich "Turbo Bliźniaki" z Australii nie zostawili szans Gregowi Hancockowi, a w drugim dość sensacyjnie pierwszy przyjechał reprezentujący Słowenię Zagar, a za nim Gollob. Nie awansowali tutaj z kolei Woffinden i Sayfutdinov, czyli zawodnicy prowadzący w klasyfikacji tegorocznego cyklu. W finale zawodów w Kopenhadze pod taśmą ustawili się: Gollob, Ward, Zagar i Holder. Ostatni bieg dnia okazał się pięknym zwieńczeniem całej imprezy. Słoweniec długo walczył z Wardem, w końcu górą był żużlowiec z Antypodów. Za tą dwójką do mety dojechał Holder, a w stawce nie liczył się nasz reprezentant, Gollob.

A więc kolejna impreza z cyklu Grand Prix za nami. Wspaniały powrót zaliczył "Darky" Ward, odnosząc wyśmienity triumf w doskonałym stylu. Tomasz Gollob, po nierównym występie, ale awansował wreszcie do finału, po serii niedobrych występów w cyklu. Kolejne słabsze starty zanotowali Hampel i Kasprzak. Duńska odsłona zawodów ukazała jednak, że uczestnicy tegorocznego cyklu to istny "objazdowy szpital" – przynajmniej połowa z nich jest lub była kontuzjowana bądź jeszcze się rehabilituje. Zwyciężający Ward wrócił do ścigania po 7 tygodniach przerwy. Pretendujący do mistrzowskiego tytułu Sayfutdinov startował ze złamaną kością w lewej stopie. Woffinden zaledwie 4 tygodnie temu złamał obojczyk, a 2 tygodnie temu w Gorzowie jeździł ze specjalną blachą i śrubami, spajającymi kość. Nie wiadomo, czy wreszcie zdrową rękę ma Pedersen, który długo borykał się z bólem kończyny. Lindgren ma złamaną rękę, a Jonsson łopatkę. Obydwaj Szwedzi będą pauzować przez przynajmniej miesiąc. Na tor upadł również Iversen, choć jemu nic się nie stało. Na pewno przyznać trzeba, że w cyklu GP wiele się w tym roku dzieje. Szczególnym objawieniem są zawodnicy jadący z dzikimi kartami – między innymi Darcy Ward i Tai Woffinden. Wybornie spisuje się też "młodzież" – Sayfutdinov i Holder, niewiele dając możliwości weteranom cyklu – np. Hancockowi czy Gollobowi. Możliwe, że jesteśmy świadkami  swoistej "zmiany warty" w elitarnym cyklu.

Autor: Marcin Pakulski

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00