Była jesień, a na dworze mocno świeciło słońce, którego ciepłe promienie czuć było na bladych twarzach. Swoją zbiórkę rozpoczęli od okolic szkoły, jednak szło im tam marnie. Wsiedli więc do autobusu i postanowili udać się do centrum miasta. Od razu poczuli różnicę. Staruszkowie, babcie przyodziane w ciepłe berety, spacerujące wraz ze swoimi wnuczkami chętnie wrzucali drobne, wygrzebane z kieszeni starych płaszczy. Uśmiechnięci młodzi ludzie, pełni energii i entuzjazmu wzbudzali zaufanie, tak samo jak znana fundacja, dla której to robili. Po kilku godzinach kwesty znużeni już trochę i zmęczeni postanowili trochę odpocząć. Wstąpili do małej i taniej kawiarni, na roku ulicy. Zamówili trzy herbaty z cytryną i usiedli w najdalszym kącie lokalu. Postawili puszkę na stój i wpatrując się w nią zaczęli jeść zrobione do szkoły kanapki.
– Ile tam może być? – odezwał się Mariusz, przeżywając kęs razowego chleba z serem.
Pozostali milczeli przez chwilę i patrzyli przed siebie. W końcu Zbyszek złapał puszkę jedną ręką i potrząsnął nią kilka razy.
– Może być nawet ze dwie stówy. – odpowiedział z niewzruszoną miną.
– Cholera, niezła sumka. – przytaknął mu Wojtek.
Siedzieli dalej w milczeniu popijając gorącą herbatę.
– Marzy mi się nowa płyta Depeche Mode. – zaczął ponownie rozmowę Zbyszek. Matka nie chce mi dać pieniędzy.
– Też bym chciał, ale wolę nowe pastele, bawię się tym ostatnio. – mruknął Wojtek, kończąc drugą kanapkę.
Mariusz popatrzył przez chwilę na ich twarze, a później w stronę puszki.
– Idziemy do mnie na chatę. – powiedział zdecydowanie i złapał puszkę ze stołu.
Reszta jak na wydany rozkaz wstała i pomaszerowała za nim.
Siedzieli w zamkniętym pokoju Mariusza, którego ściany przyozdobione były plakatami z Bobem Marleyem. W mieszkaniu znajdowała się też jego matka, która krzątała się w kuchni i z ciekawością podsłuchiwała pod drzwiami cała podnieconą i zdeterminowaną ekipę.
– Jak się tam cholera dostać! – krzyczał zirytowany Zbyszek, trzęsąc puszkę i przewracając ją do góry dnem.
– Wyciągaj, no dalej! – wtórował mu Wojtek, poklepując go po plecach.
Pieniądze jednak łatwo wyjść nie chciały i pomimo ich wysiłku pozostawały na swoim miejscu.
– Musimy to zrobić sposobem. – powiedział Mariusz i otworzył drzwi pokoju.
– Mamo, mamo, masz może długi drut, ten do robienia swetrów? – zawołał w stronę kuchni.
Matka podeszła do niego ze zdziwioną miną.
– A po co ci drut?
– Muszę coś pilnego zrobić. Zawsze się musisz pytać? Po prostu chcę pożyczyć drut.
– Jest w szafie, obok stołu.
Po chwili szpikulec znajdował się w szczelinie puszki, a monety zaczęły wysypywać się na zieloną wykładzinę. Na twarzach chłopaków odmalował się uśmiech, podobny do tego, z którym kilka godzin wcześniej zbierali te datki. Każdy otrzymał równo po trzydzieści złotych.
Upchali pieniądze w kieszeniach i w milczeniu opuścili mieszkanie. Musieli jeszcze zdać puszkę w centrali fundacji. Czuli się niepewnie i zdawali sobie sprawę co zrobili. Bez wzruszenia jednak wkroczyli do biura i przedstawili swoją zbiórkę.
Tęga, uśmiechnięta kobieta siedząca za biurkiem spojrzała zza swoich okularów w ich oczy i złapała puszkę. Zważyła ją z rutyną w ręce i w końcu otworzyła od dołu. Zaczęła powoli liczyć rozrzucone monety.
Chłopaki stali i patrzyli na to co robi, zachowując kamienne twarze. Po kilku minutach kobieta skończyła. Zapisała wynik w swoim zeszycie i spojrzała na cała trójkę.
– Jesteście najlepsi w dniu dzisiejszym. Gratuluję panowie.
MARCIN RADWAŃSKI
Rocznik 1978. Urodzony w Zielonej Górze, gdzie nadal zamieszkuje. Absolwent Zespołu Szkół Budowlanych i Centrum Kształcenia Ustawicznego, z edukacyjnym epizodem na UZ. Z zawodu technolog drewna, informatyk i bhp-owiec. Pracował jako magazynier, krojczy pianki poliuretanowej, kasjer, a ostatnio jako doradca klienta w sklepie komputerowym. Wielbiciel kryminałów i literatury obyczajowej. Wolny czas lubi spędzać na lekturze, przy grach video, w kinie, a latem na rowerze, lub w piwnym ogródku. Publikował opowiadania na łamach magazynów literackich „Parnasik”, „Akant”, „Pro Libris”, oraz na stronach internetowych „Szafa”, „Mroczna Środkowo-Wschodnia Europa”, „Cegła”. Aktualnie zajmuje się pracą nad powieścią obyczajową.
Autor: Marcin Radwański