Grupa A, czyli Neymar i długo, długo nic
Mimo dość pewnej gry Brazylii, canarinhos niczym szczególnym nie zachwycili. Neymar miał błyszczeć i robi to doskonale. Owszem, spodziewaliśmy się po nim więcej, ale cztery bramki stawiają go na dobrej pozycji do walki o króla strzelców turnieju. Tyle w temacie.
Sporym zaskoczeniem jest niezła dyspozycja Meksyku, który miał dość wyboistą, ale skuteczną drogę do kolejnego etapu.
Szkoda Chorwatów, którzy pokazali, że w piłkę grać potrafią. Zabrakło trochę szczęścia i sprawiedliwego sędziowania.
Na Kamerun spuszczamy litościwą zasłonę milczenia.
Bohaterowie grupy: Neymar (na plus), sędziowie (na minus).
Grupa B, czyli jak Holandia zlała Hiszpanię
Mecz tych dwóch drużyn przysporzył kosmiczną dawkę emocji, rozczarowań i (jak dotąd) najpiękniejszą bramkę turnieju autorstwa Robina Van Persiego. Oranje niejednokrotnie pokazywali, że potrafią się wypalić w połowie turnieju, dlatego też (póki co) nie stawiamy ich w roli faworytów do tytułu.
Hiszpania to zupełnie inna historia. Maszynka do zgarniania tytułów musiała się w końcu zaciąć, ale chyba nikt nie spodziewał się, że zrobi to tak spektakularnie. Jak widać – starość nie radość. Nadzieja w tej drużynie to młodzież, która mimo wielkich talentów, nie dostała należytej szansy w Brazylii.
Chile przez grupę przeszło po cichu i bez fajerwerków. Sanchez robił to co do niego należało, a reszta starała się nadążyć.
Australia to kolejny pechowiec, który bardzo chciał, ale nie za dużo mógł. Wyjście z tej grupy graniczyło z cudem.
Bohaterowie grupy: duet Arjen Robben – Robin Van Persie.
Grupa C, czyli dyktat Kolumbii i szczęśliwy awans Greków
Awans reprezentantów kraju z Południowej Ameryki był absolutnie przesądzony za sprawą trzech wyraźnych wygranych. Tak po prostu miało być. Zresztą wiele osób wskazywało ich jako faworytów grupy. Więcej znaków zapytania było przy pozostałych drużynach. Z międzykontynentalnej mieszanki zwycięsko wyszli Grecy. Hellada musiała jednak wydrzeć awans Iworyjczykom w ostatnim meczu i to dzięki dość kontrowersyjnemu rzutowi karnemu (jakbyśmy mieli ich mało), który dał im kluczowe zwycięstwo.
Gra Afrykanów nie była tragiczna, ale rywale okazali się zwyczajnie mocniejsi. Samurajowie z Kraju Kwitnącej Wiśni lekko odstawali poziomem. Efekt? Bilet powrotny do domu.
Bohater grupy: Juan Cuadrado – w każdym meczu Kolumbii asystował, sam też umieścił piłkę w siatce.
Grupa D, czyli Europejczykom już podziękujemy
Szok! Skazywana przez wszystkich na pożarcie i 0 punktów Kostaryka pokazała, jak się gra w nogę i zakończyła fazę grupową z siedmioma oczkami, pokonując Urugwaj i Włochy. Określenie czarny koń trafne jak nigdy dotąd. Zdecydowanie największa niespodzianka mundialu. Lubimy niespodzianki.
Włochy zaskoczyły in minus. Na pokonaniu wyspiarzy wyczerpali swoje możliwości. Z kolei Anglicy po raz kolejny nie zachwycili absolutnie niczym. Można powiedzieć, że z mundialu wykopał ich Luis Suarez. Strzelił dwa gole, które pogrążyły synów Albionu.
Ten sam piłkarz wygryzł samego siebie z Mistrzostw Świata, po tym jak pokąsał Chielliniego – zupełnie głupio i niepotrzebnie. FIFA surowo ukarała Urugwajczyka: cztery miesiące zawieszenia, zakaz stadionowy i różne inne przyjemności. Tym samym Urugwaj czeka bardzo trudne zadanie w dalszej fazie rozgrywek, bo mimo zgrzytów, awansowali dalej.
Bohaterowie grupy: Kostarykanie oraz zęby Suareza.
Grupa E, czyli alpejskie kraje górą
Bezpośrednie starcie Francji i Szwajcarii, które wyszły z grupy, zakończyło się zupełną klęską Helwetów. Trójkolorowi w tym, jak i w pozostałych meczach pokazali, że są mocną drużyną. Zaś rzeczona Szwajcaria wygrała spotkania z reprezentacjami Południowej Ameryki, zmazując nieco plamę „alpejskich derbów”. Na szczęście dla nich obudził się wreszcie Shaqiri, zapisując drugiego hat-tricka turnieju.
Bez punktu rozgrywki zakończył Honduras. Nie pomógł im nawet Boniek. Ekwador może poszczycić się tylko wygraną z Honduranami. Odwrotnie niż w grupie D tutaj mecze zdominowane były przez piłkarzy ze Starego Kontynentu.
Bohaterowie grupy: Karim Benzema oraz Xherdan Shaqiri
Honduras 0-3 Switzerland Highlights 25/6/2014 from Yariga.Net on Vimeo.
Grupa F, czyli nawet jak nie gra, to i tak wygrywa
O kim mowa? Oczywiście o Messim. Leo nie może się pochwalić najwyższą formą w swojej karierze, ale kiedy już huknie, to drżyjcie narody. Cztery z sześciu bramek Argentyny to jego zasługa. Trzeba też oddać, że się chłopak stara i ciągnie drużynę za sobą. Szkoda Di Marii, który kompletnie nie może się w Brazylii odnaleźć. O Aguero i Higuainie z grzeczności nie wspomnę i liczę, że Lavezzi dostanie w końcu szansę zagrania pełnych 90 minut.
Nigeria z kolei postawiła na ducha walki i solidną obronę. Potrafili pogrozić Argentynie, pokonali waleczną Bośnię i Hercegowinę. Remis z Iranem liczymy jako potknięcie przy pracy.
Bośnia i Hercegowina mimo porażki zaczęła obiecująco, ale pech pierwszego meczu nie opuścił ich do końca i musieli się pakować.
O Iranie nie ma nawet co pisać. Byli, przegrali, do domu pojechali.
Bohaterowie grupy: Messi, Messi, Messi.
Grupa G, czyli nie taki Ronaldo straszny jak go Niemcy malują
Sporą niespodziankę i kubeł zimnej wody wylała na Portugalię ekipa naszych wschodnich sąsiadów. Thomas Mueller mocno zaznaczył swoje aspiracje do tytułu króla strzelców, trafiając do siatki cztery razy. Potem na konferencji wspominał, że nie interesuje go trofeum, ale my wiemy lepiej. Niemcy pokazali, że w turnieju trzeba się z nimi liczyć. Nie żeby ktoś się mocno zdziwił, ale postanowili pokazać i tak.
Portugalia z kolei udowodniła tezę, że same nazwiska nie grają. CR7 to za mało, żeby wyjść z grupy. Nie pomagał też, jak zawsze inteligentny, Pepe, który za punkt honoru wziął sobie zebranie czerwonych kartek we wszystkich rozgrywkach świata. Portugalia zawiodła na całej linii. Mając taki skład, powinniśmy wymieniać ich w gronie faworytów. Z drugiej jednak strony dołączyli m.in. do Anglii, Włochów i Hiszpanii. Zacne grono.
Ghana to największy przegrany tej grupy. Pięknie postawili się Niemcom. Nie wyszło im z Amerykanami, ani z Portugalią, ale w naszej pamięci pozostaną na długo. Bomby posyłane przez Ayewa i Gyana robiły wrażenie.
Jakim cudem udało się USA wyjść z grupy? Wiedzą tylko oni sami. Jak się okazuje, jankesi coraz śmielej poczynają sobie na międzynarodowej arenie. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu dostawali cięgi od Polski.
Bohaterowie: Thomas Mueller i Leszek Ludomir, czyli nasz człowiek na mundialu.
Grupa H, czyli komplet „Czerwonych Diabłów” i zwycięski remis Algierii
Można powiedzieć, że Belgowie nie przemęczyli się przy wychodzeniu z grupy. Każdy mecz wygrali tylko i aż jedną bramką. To się nazywa minimalizm!
W 1/8 finału zameldowali się też reprezentanci Algierii. Ci z kolei przechodzili kilka metamorfoz w ciągu fazy grupowej. Z Belgami grali przyzwoicie, ale przegrali 1:2. Następnie „zmasakrowali” Koreańczyków 4:2 (3:0). Na zakończenie potrzebowali przynajmniej remisu, aby awansować. Remis 1:1 z Rosją przyszedł im jednak bardzo, bardzo ciężko. Słabe wykończenia akcji i nieskuteczna gra w defensywie sprawiła, że to Sborna prowadziła przez sporą część meczu, zanim Algierczycy raczyli wyrównać.
Rosjanie byli zwyczajnie słabi. Tylko dwa remisy i porażka ekipy Fabio Capello to mniej niż oczekiwano. Koreańczyków najlepiej podsumuje fakt, że nie wykorzystali 45 minut gry w przewadze (w meczu z Belgią) i przegrali.
Bohaterowie grupy: Thibaut Courtois – mur w belgijskiej bramce.
To wszystko już jednak historia. Prawdziwe emocje dopiero przed nami. Pary ćwierćfinałowe prezentują się następująco:
Brazylia – Chile / sobota 28 czerwca, godz. 18
Kolumbia – Urugwaj / sobota 28 czerwca, godz. 22
Holandia – Meksyk / niedziela 29 czerwca, godz. 18
Kostaryka – Grecja / niedziela 29 czerwca, godz. 22
Francja – Nigeria / poniedziałek 30 czerwca, godz. 18
Niemcy – Algieria / poniedziałek 30 czerwca, godz. 22
Argentyna – Szwajcaria / wtorek 1 lipca, godz. 18
Belgia – USA / wtorek 1 lipca, godz. 22
Autor: Paweł Hekman, Marcin Pakulski