Muzeum Ziemi Lubuskiej, posiada w swoich zbiorach szereg przeróżnych narzędzi tortur i innych przerażających artefaktów. Większość odwiedzających sądzi, że zostały one zebrane tutaj, ponieważ w całym kraju nie ma drugiego takiego muzeum. Prawda okazuje się straszniejsza niż ktokolwiek mógłby się spodziwać.
W XVII wiecznej Zielonej Górze rozpoczęto poszukiwania osób oskarżonych o posługiwanie się magią. Najczęściej były to kobiety, które poznawały sekrety zielarstwa i potrafiły leczyć. Ówcześni ludzie z powodu braku wykształcenia, uważali że znachorki są czarownicami. Budziło to ogólną niechęć i strach wśród pospólstwa, co prowadziło do masowego polowania na wiedźmy. O początkach tego zjawiska w Winnym Grodzie opowiedział Grzegorz Wanatko, pracownik działu historycznego z Muzeum Ziemi Lubuskiej.
Jakie były początki polowań na czarownice w Zielonej Górze?
W jaki sposób władze dowiadywały się o czarownicach?
Złapaną znachorkę po przesłuchaniu i torturach, najczęściej stawiano na stosie, który następnie był podpalany. Okoliczna ludność zwykle tłumnie pojawiała się na takich procesach. Była to dla nich przestroga, żeby unikać jakichkolwiek kontaktów z czarownicami. Podaje się, że w Zielonej Górze znajdowały się dwa miejsca przeznaczone na stosy.
Gdzie w Zielonej Górze wymierzano kary czarownicom?
Nagonka na wiedźmy trwała do 1669 r., kiedy to odebrano zielonogórskim sądom możliwość oskarżania za czary. Ta niechlubna część historii miasta pokazuje jak strach spowodowany niewidzą może być brzemienny w skutkach.
Autor: Maciej Skorżepo