Pierwsze punkty dla Stelmetu zdobył Przemysław Zamojski, dzięki któremu po trzech minutach było 6-2 dla naszych. Goście grali dużo z wykorzystaniem skutecznego Darrela Harrisa. Już w siódmej minucie doprowadzili do remisu 12-12. Ostatecznie pierwsza kwarta będąca festiwalem nietrafień z jednej jak i z drugiej strony zakończyła się wynikiem 17-15 dla gospodarzy.
W drugiej kwarcie goście wyszli po raz pierwszy na prowadzenie 21-20, które jednak nie trwało zbyt długo. Niestety, czym dalej w las tym bardziej Wilki czuły się pewniej i w siedemnastej minucie znowu wyszli na prowadzenie. Stelmet przegrywał 27-33. trener Adamek wziął czas, a na trybunach rozległy się gwizdy. Po pierwszej połowie nasi przegrywali 32-35.
Po zmianie stron Stelmet szybko powrócił na prowadzenie, jednak taka gra z drużyną okupującą dolną część tabeli nie mogła podobać się kibicom. Co jakiś czas aplauz zamieniał się w gwizdy.
Gospodarze wzięli chyba do siebie głosy z trybun i przez pierwsze sześć minut trzeciej kwarty, pozwolili sobie wrzucić tylko 4 punkty samemu zdobywając 16. Trzecią kwartę Stelmet pewnie wygrał 23-11.
W ostatniej części spotkania Stelmet zdołał utrzymać korzystny dla siebie wynik. Jednak czy ktokolwiek się z niego tak naprawdę cieszy? Wątpie.
Stelmet Zielona Góra – King Wilki Morskie Szczecin 71-68 (17-15, 15-20, 23-11, 16-22)
Stelmet: Quinton Hosley 19, 8 zbiórek, Steve Burtt 13, Przemek Zamojski 11, 5 zbiórek, Adam Hrycaniuk 9, 6 zbiórek, Aaron Cel 6, Chevon Troutman 4, 10 zbiórek, Daniel Johnson 4, Kamil Chanas 3, Maciej Kucharek 2, Łukasz Koszarek 0.
King Wilki: Darrell Harris 17, 19 zbiórek, Paweł Kikowski 15, Trevor Releford 12, 5 zbiórek, Hubert Mazur 8, Marcin Flieger 7, Maciej Majcherek 3, Dino Gregory 2, Witalij Kowalenko 2, Karol Pytyś 2.
Autor: Łukasz Ostrowski