Takie – dość niepokojące wyniki – przyniosły badania, które pod koniec ubiegłego roku zleciła Wyższa Szkoła Europejska im. Tischnera w Krakowie. Pieniądze na analizy dała Unia Europejska, a mają one posłużyć do poprawy jakości nauczania w krakowskich szkołach wyższych. Pewne już, że jest co poprawiać, ponieważ lista uwag praktyków, do których trafiają absolwenci, jest długa i wytyka największe słabości zarówno młodych ludzi, jak i samych uczelni.
Niekompetentni i słabo zorganizowani
W badaniach wzięło udział blisko 40 pracodawców z najbardziej atrakcyjnych dla młodych ludzi branż, jak zarządzanie ludźmi, agencje reklamowe i PR, media, administracja publiczna. Badane były zarówno firmy krajowe, jak i międzynarodowe, działające głównie w Małopolsce.
Okazało się, że pracodawca najchętniej widziałby u młodego człowieka kompetencje, które nie są efektem nauki na takim czy innym kursie, ale kształtują się niejako w tle studiowania. Do najważniejszych przedsiębiorcy zaliczali m.in. odpowiedzialność, umiejętności organizacyjne i komunikacyjne (w tym także komunikację w języku obcym), umiejętność pracy w zespole, terminowość. Tego też, według zatrudniających, krakowskim absolwentom brakuje. Dlaczego? Bo wybór studiów, zwłaszcza tych pierwszego stopnia, jest często pochopną i nieprzemyślaną decyzją, a w programach nauczania za dużo jest teorii, za mało praktyki.
– Wśród zaleceń pracodawców najczęściej pojawia się propozycja poszerzenia możliwości korzystania przez studentów z doradztwa zawodowego oraz uszczegółowienie opisów studiów – tak, by dostarczyć studentom więcej informacji o wybieranym kierunku studiów – wylicza Agata Motyl, rzeczniczka WSE.
Ciekawie wyglądają też sugestie, co do studiów podyplomowych, których oferta od kilku lat na krakowskich uczelniach stale rośnie. Według pracodawców, takie zajęcia powinny być niemal w całości praktyczne oraz koncentrować się głównie na warsztatach i ćwiczeniach. A tego dziś brak.
Słabi absolwenci, słabe nauczanie
Niestety, jak przyznają sami biznesmeni, w przypadku współpracy uczelni z firmami, zapewnienia o chęci kształcenia na potrzeby przedsiębiorców nie przekładają się na konkretne działania. – Wydaje się, że uczelnie często traktują biznes jako swoją konkurencję, do której odchodzą młodzi naukowcy, zamiast kontynuować swoją pracę w szkole. A tu tymczasem jest praca! – mówi Aleksandra Rychta z firmy Grafton Recruitment, która na co dzień zajmuje się łowieniem pracowników dla krakowskich przedsiębiorców. – Często mówi się o zwykłych "wklepywaczach’", których najczęściej poszukują pracodawcy. Tyle, że nie wspomina się o poważniejszych stanowiskach, z możliwościami rozwoju i awansu – podkreśla.
Jacek Pączek, dyrektor Hitachi, przekonuje, że uczelnie nie umieją, albo nie chcą rozmawiać z firmami o przyszłości. – Możemy posłużyć uczelniom prognozami na okres 5-7 letni. Zarówno jeśli chodzi o ogólne kwalifikacje jakich będziemy oczekiwać od pracowników, jak i zawody, w których planujemy zatrudniać – podkreśla.
Co więc zmienią badania, których wyniki właśnie udostępniła WSE? Jak zapewniają władze tej uczelni, na pewno zmienią coś u nich. – Dzięki wynikom badań i przeprowadzonej weryfikacji programów nauczania będziemy mogli zaproponować studentom taką ofertę, która zapewni im po ukończeniu studiów znalezienie ciekawej pracy – przekonuje Kinga Słowiak, kierownik działu nauczania WSE. Z opinii pracodawców wynika jednak, że poważne zmiany potrzebne są we wszystkich szkołach wyższych w Krakowie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Autor: Aneta Zadroga