UCZELNIA:

Sceny z życia w DS-ie

Dorota z kolei, studentka biologii, mówi mi: – Bałam się hałasu, brudu i że trafię na współlokatorów, którzy nie będą mi odpowiadać. Po chwili reflektuje się: – Trafiłam do fajnego pokoju, z brudem nie było najgorzej, a hałas po jakimś czasie przestał przeszkadzać –  dodaje. I tak chyba jest
z mieszkaniem w akademiku, trochę jak na loterii – może trafimy na całkiem niekompatybilnego współlokatora, a może znajdziemy kogoś, z kim zawiążemy długoletnią przyjaźń.

– W akademiku poznałem kilku naprawdę dobrych znajomych, z niektórymi nawet do dziś utrzymuję kontakt, choć już z nimi nie mieszkam – stwierdza Paweł, który studiuje mechanikę i budowę maszyn. Zapytany, czy nie wolałby zamieszkać z kimś już znajomym, odpowiada: – Mieszkając wcześniej w internacie, gdy jeszcze chodziłem do szkoły średniej, nauczyłem się, że ludzie przydzieleni odgórnie często są lepsi od tych wybieranych samemu.

Podobne doświadczenia ma Krzysiek: – Nawet z dobrymi kuplami może się ciężko mieszkać, szczególnie w apartamentach jakie zapewniają nam akademiki typu Ziemowit czy Rzepicha, gdzie całymi dniami trzy osoby przebywają ze sobą na małej przestrzeni. Kiedy chodzi o dobór współlokatorów, Ola, studentka budownictwa, też woli zdać się na los: – Moim celem było poznanie nowych, ciekawych ludzi, nie tych których już znam z uczelni.

Czy konflikty ze współlokatorami to jedyne problemy, które mogą nam się przytrafić? – Pewnego dnia siedząc w pokoju, a miałem pokój naprzeciwko kuchni, poczułem woń ulatniającego się gazu. W kuchni odkręcone były wszystkie palniki, które się nie paliły, a ulatniał się z nich gaz. Bardzo mądry «ktoś» widocznie chciał zrobić wystrzałowy kawał… – gorzko wspomina Paweł. – To zadecydowało o zmianie akademika. Były jeszcze inne powody ku temu, np. wyrzucanie drzwi od toalet przez mieszkańców, tyle że z innego piętra.

Nieprzyjemna przygoda przytrafiła się też Krzyśkowi: – Któregoś to roku zameldowałem się szybciej, a wprowadzałem parę dni później. W czasie kiedy mnie nie było, jeden z lokatorów z mojego piętra wziął z portierni klucz do mojego pokoju (w którym było już trochę moich gratów, co nie przeszkadzało portierce) i wyniósł mi z niego łóżko (widocznie bardziej mu się podobało od swojego). Po «stanowczej interwencji» łóżko zostało zwrócone, a kolega z piętra mijając mnie na korytarzu udawał, że mnie nie widzi.

Mieszkanie w akademiku to też szkoła życia. Kamila, która studiuje zarządzanie, wylicza: – Na pewno nauczyłam się większego zwracania uwagi na bałagan i brud, bo teraz nic samo się nie posprząta i nieporządek z czasem zaczyna przeszkadzać. Wiem też, że muszę zorganizować sobie czas i wydatki, bo nikt za mnie tego nie dopilnuje.

Oprócz tego, Kamila dostrzega zmiany w swojej osobowości: – Zyskałam też więcej pewności siebie i zadowolenia z życia dzięki temu, że zdobyłam wielu dobrych znajomych. Cieszę się, że nikt mnie tu nie kontroluje, mogę podejmować zupełnie samodzielne decyzje, raz lepsze, raz gorsze, ale taka właśnie jest młodość.

Czego nauczyła się Dorota? – Gotować, spać w hałasie, organizować ograniczoną przestrzeń. Natomiast Ola przyznaje: – Jestem bardziej otwarta na nowych ludzi. Zrozumiałam, że kłótnie do niczego nie prowadzą i warto zawsze próbować się dogadać. Podobnie Iwona, studiująca ekonomię: – Mieszkając w akademiku nauczyłam się przede wszystkim szanować to, że każdy ma swoje przyzwyczajenia, zwykle inne od moich i muszę spróbować nauczyć się to tolerować.

Krzysiek podsumowuje krótko: – Może nauczyłem się po prostu jak mieszkać w akademiku, bo do tego też trzeba przywyknąć.

Autor: Aleksandra Bednarczuk

Zobacz więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back to top button
0:00
0:00