Do skandalicznego wybryku doszło podczas wyścigu nr 11. Kiedy cały stadion emocjonował się walką Protasiewicza i Warda z Jędrzejakiem i Milikiem, piątka zamaskowanych osobników rozpoczęła próbę kradzieży dużej flagi kibiców z Wrocławia. Do tragedii nie brakowało wiele – incydent miał miejsce przy sektorze gości, na wejściu w drugi wiraż, a “kibice” wtargnęli na nawierzchnię – żużlowcy mijali ich o ledwie metry.
Po nieudanej akcji, bohaterowie skandalu zaczęli uciekać przez murawę, ale ochrona ujęła jednego z nich. Naturalnie, od razu nasuwają się pytania: dlaczego tylko jednego? jak oni się tam znaleźli? w jaki sposób przechytrzyli ochronę? gdzie były służby porządkowe? i tak dalej, i tak dalej. Najgorsze w całej sytuacji jest to, że ucierpieć może klub – przez wyczyn grupki fanatyków. Mówi się o karach okresowego zamknięcia stadionu, o grzywnach. “Góra” Ekstraligi już zadeklarowała wzięcie sprawy pod lupę.
Autor: Marcin Pakulski