W początkowej fazie spotkania żadna ze stron nie dominowała, jednak to wrocławianie częściej oddawali strzały na bramkę Przemysława Krajewskiego. Skutkiem tego była przypadkowo utracona bramka już w 13 minucie, po której goście wyszli na jednobramkowe prowadzenie.
Szansa na wyrównanie pojawiła się chwilę później. Niestety strzał Szymona Kobusińskiego na bramkę rywala okazał się minimalnie niecelny. Losy spotkania mogły się odmienić w 26 minucie, kiedy to drugą żółtą kartkę, otrzymał pomocnik Śląska Wrocław – Miłosz Kubacki. Dopuścił się on faulu na Rafale Rogalskim.
Od tamtej pory piłkarze KSF- u grali w przewadze, jednak nie byli w stanie tego wykorzystać do końca pierwszej połowy. W grze gospodarzy można było zauważyć brak precyzji i ogromne zamieszanie. Na przerwę podopieczni Piotra Żaka i Mirosława Kędziory schodzili z grobowymi minami.
Po zmianie stron dało się zauważyć powiew świeżości w grze zielonogórzan. W przerwie boisko opuścił Piotr Kosicki, a w jego miejsce wszedł Kacper Lewicki. Zmiennik szybko wykorzystał swoją okazję do stworzenia zagrożenia pod bramką Adriana Młynarskiego.
Brak dokładności w pierwszych 20 minutach drugiej połowy okazał się" gwoździem do trumny" piłkarzy z Winnego Grodu. Po świetnej kontrze w 59 minucie, zawodnicy Śląska Wrocław ominęli obrońców gospodarzy i podwyższyli swoje prowadzenie, a na listę strzelców ponownie wpisał się Kamil Majgier.
Gra KSF-u kompletnie się posypała. Nie byli w stanie wykorzystać wielu okazji, które stworzyli sobie po 60 minucie. Goście spowalniali mecz na wszelkie możliwe sposoby. Za to zielonogórzanie wdawali się w zbędne utarczki słowne z arbitrem, które nie mogły się obejść bez żółtych kartek.
Gospodarzą tym razem nie dopisało szczęście i przerwali swoją dobrą passę spotkań bez porażki. Oto co na ten temat sądzi trener KSF-u – Piotr Żak:
"Porażka dość niespodziewana, bo rywala dobrze znaliśmy. Wtabeli był 4 punkty za nami, a po dzisiejszym spotkaniu nasza przewaga zmalała do 1 punktu. Początek też nie zapowiadał przegranej, ale my przegraliśmy głową. O ile o pierwszej bramce zadecydował przypadek, to druga była juz efektem nawarstwiających się błędów. Nie wykorzystaliśmy przewagi jednego zawodnika, ani okazji, które stworzyliśmy. Za każdym razem nie potrafiliśmy odpowiednio przyłożyć nogi. W 60 minucie było bardzo trudno odrobić stratę dwóch bramek. Szkoda meczu, ale taką cenę się płaci za złe podejście do meczu."
Atmosfera w szatni była bardzo zła, a zawodnicy byli źli i rozgoryczeni. Swoimi spostrzeżeniami na temat meczu podzielił się Jonatan Rybaczek:
" Jesteśmy niezadowoleni z wyniku, w naszej grze było dużo chaosu, który sami wprowadziliśmy. Nie zagraliśmy swoim stylem i nie wykorzystaliśmy swoich atutów. Przeciwnik też nie był lepszy i to raczej głupie błędy, a nie brak umiejętności zadecydował o utracie bramek. Mam nadzieję, że wyciągniemy lekcje z tego meczu i kolejny będzie dużo lepszy."
Wynik niezwykle ucieszył piłkarzy Śląska Wrocław. Na temat meczu wypowiedział się jeden z nich – Łukasz Wiech:
„Mecz był niezwykle ciężki, przez większość meczu byliśmy zmuszeni do gry w dziesiątkę, a mimo to udało nam się strzelić dwie bramki. Pokazaliśmy charakter i chęć zwycięstwa. Takie trudne mecze też trzeba umieć wgrywać, a zadecydowała o tym cała drużyna i jej walka. Zagraliśmy zespołowo i to przyniosło skutek.”
Po tym meczu zielonogórska drużyna zajmuje 8 miejsce w tabeli, ale czekają ją 2 ciężkie, wyjazdowe spotkania. Podopieczni Piotra Żaka już za tydzień wyjadą do Lubina, by tam podejmować tamtejsze Zagłębie.
KSF Zielona Góra – Śląsk Wrocław 0:2
Autor: Kinga Sylwestrzak