W ostatnich czasach dzięki mediom bardzo wzbogaciliśmy swoją wiedzę z zakresu psychologii. Niestety niektóre zwroty po wejściu do języka potocznego zupełnie zmieniły swe pierwotne znaczenie np. stres. Stres definiowany jest przez psychologów jako reakcja organizmu na działanie niecodziennych bodźców zwanych stresorami. W języku potocznym między stresem, a stresorem nie ma różnicy. Przyczynami stresu (czyli stresorami) są nie tylko sytuacje przykre (choroba, kłótnia, śmierć bliskiej osoby), ale też przyjemne: spotkanie ukochanego, niespodziewany prezent lub wygrana w totka. Stres, wbrew potocznej opinii, wcale nie jest zjawiskiem szkodliwym. Owszem, powoduje on wzrost ciśnienia krwi, przyśpieszone bicie serca, wzmożenie procesów przemiany materii, wydzielanie ciał odpornościowych, ale wszystko to po to, by obronić nas przed stresorem np. chorobą lub przystosować organizm do zwiększonego wysiłku np. w czasie zawodów sportowych.
Stres mobilizuje nas w niecodziennych sytuacjach i jest powodem nie tylko przykrych, ale również pozytywnych przeżyć. Każdy człowiek ma genetycznie ustalony zasób energii przystosowania, zwanej popularnie umiejętnością radzenia sobie ze stresem. Umiejętność tę można pogłębiać za pomocą ćwiczeń np. prowadzenie samochodu staje się coraz mniej stresujące w miarę przejechanych przez nas kilometrów. Stres jak wszystko na świecie, powinien być stosowany z umiarem. Zbyt długotrwały bowiem wyczerpuje organizm, a w skrajnych przypadkach może prowadzić do śmierci.
Tyle psychologia, a życie?
Dzięki stresowi powstają wiersze miłosne, Małysz bije rekordy sportowe, a piłkarze wygrywają mecze. Stres, zwany popularnie przypływem adrenaliny, daje kopa, zmusza do wysiłku i pozwala podejmować ryzykowne zadania. Sprawia, że życie staje się barwne i pełne emocji. Bez niego życiowa podróż, to nudna, jednostajna jazda drezyną – ciągle tym samym torem bez żadnych niespodzianek, zamiast ciekawej wyprawy w nieznane super bryką w odlotowym towarzystwie.
Nie wiem czemu ostatnio wszyscy uparli się, żeby odstresowywać sobie życie. Wielu ludzi doskonale czuje się ze stresem, choć nie zdają sobie z tego sprawy. Oglądają horrory, skaczą ze spadochronem, grają w pokera. Po co? No właśnie po to, żeby przeżyć wspaniały, mocny stres!
Młodzi ludzie nudzą się w bezpiecznej codzienności, gdzie ich potrzeby bytowe zabezpieczają rodzice, a McDonalda można oskarżyć o własną nadwagę. Rozpiera ich energia i adrenalina. Chcą się wyładować i zyskać uznanie grupy rówieśniczej. Rośnie więc zapotrzebowanie na ekstremalną rozrywkę typu: survival, paintball, skoki ze spadochronem oraz rodzaje współzawodnictwa połączonego z exhibilicjonizmem psychicznym, gdzie uczestnicy wystawiają się na publiczną ocenę np. Big- Brother, Fort Bayard, Idol. Zwycięstwo w tego rodzaju zabawach, okupione ogromnym stresem daje poczucie wartości i spełnienia. Sytuacje, gdzie ludzie muszą wykazać się zaradnością, sprawnością odpornością na niewygody i ból daje ogromną satysfakcję, o czym świadczy coraz większa liczba uczestników takich zabaw.
Różnica między stresorami naturalnymi, tworzonymi przez samo życie – takimi jak: walka o pożywienie, obrona swego domu i rodziny, a sytuacjami opisanymi wyżej jest taka, że nasz stres dawkujemy sobie sami w formie zabawy jak narkotyk. W naszym bezpiecznym świecie, gdzie nie musimy na co dzień walczyć o przetrwanie i tak prozaiczne rzeczy jak schronienie czy żywność, tracimy poczucie przydatności społecznej. Takich problemów nie ma nastolatek z Afganistanu żyjący na co dzień w zagrożeniu życia lub młody Hindus, który musi wyżywić liczną rodzinę. Dla nich sprawdzianem własnej wartości jest zarobiony ciężką pracą grosz lub zaorane pole. My wykonujemy pracę, która jest maleńką cząstką większej całości nie widząc jej ostatecznego celu, a czasem mając wrażenie, że nasze działanie nie służy niczemu poza przekładaniem i stemplowaniem zbędnych dokumentów jak w powieściach Franza Kafki. Taka sytuacja rodzi w nas potrzebę wykazania swoich talentów w celu uzyskania aprobaty pozostałych członków "stada" i zapotrzebowanie na zabawy typu – wyprawa po bezdrożach.
Nadużywanie pojęcia stresu
I nie byłoby w tej współczesnej zabawie nic złego, gdyby nie to, że niektórzy psychologowie próbują usprawiedliwiać antyspołeczne zachowania znudzonych nastolatków przeżywanym podobno stresem i frustracją. Tłumaczą, że młodzi chuligani mają prawo do wyładowania swojej niechęci wobec świata, a uczniowie obrzucający nauczycieli bluzgami, nie mają odpowiednich warunków do nauki. Słuchając wywodów tych pseudo- psychologów zestresowani narkomani zaczynają obwiniać rodzinę za brak należytej miłości, a damscy bokserzy i pedofile usprawiedliwiają się złymi wzorami z dzieciństwa. Zrozumiałe dla nich staje się to, że mając tyle nierozwiązanych problemów muszą od czasu do czasu palnąć baseball-em spokojnego przechodnia, zastrzelić kilku rówieśników lub założyć nauczycielowi kosz na głowę. Zgodnie z tą logiką złodzieje po prostu usiłują zaspokoić swe palące potrzeby, a agresywne nastolatki dopuszczają się przemocy na koleżance, ponieważ nie radzą sobie z problemami wieku dorastania. Każdy kto napadł lub oszukał miał w/g tych telewizyjnych gadaczy miał jakiś powód.
No jasne, że miał!
Chciał być podziwiany przez kolegów, chciał mieć pieniądze teraz i natychmiast, chciał poczuć przyjemność z oglądania strachu w oczach ofiary. To wszystko są doskonałe powody, żeby ukraść lub zabić i proszę mi nie tłumaczyć , że to życie w ciągłym stresie ich do tego zmusza, bo jest wprost przeciwnie. Zbyt dużo wolego czasu , mało obowiązków i zupełny brak poczucia odpowiedzialności za własne życie powoduje iż młodzi ludzie wyładowują nadmiar swej energii w właśnie taki sposób i błędem jest sądzić, że załatwi to wyłącznie resocjalizacja słowna lub kolejna wybudowana dla nich sala gimnastyczna.
Broniąc prawa do stresu, protestuję przeciw nadużywaniu tego pojęcia przy opisywaniu zdarzeń spowodowanych zwykłym chamstwem i życzę , bez złośliwości, autorom takich teorii, aby spotkali wieczorem na swoim podwórku grupę takich zestresowanych młodzieńców z palącymi potrzebami i wypróbowali na nich wyczytane w podręcznikach metody mediacji. Wolę bowiem, aby na ich drodze znalazł się profesjonalny psycholog niż nastoletni, spokojny syn sąsiadki.
Bezstresowe wychowanie dzieci
Zawsze słysząc o bezstresowym wychowaniu i widząc rozkapryszone, bezczelne dzieciaki, mam ochotę zapytać dla kogo to wychowanie jest bezstresowe? Dla zmęczonej babci, obrażanej opiekunki, pokopanej matki czy przemądrzałego smarkacza? Czy hodowanie takiego małego terrorysty w domu na pewno sprzyja pozytywnym wartościom społecznym? W Europie Zachodniej i Ameryce Płn gdzie bezstresowo wychowane pokolenie wchodzi w dorosłe życie, zaczynają się poważny problem z grupami agresywnych nastolatków wybijających szyby i palących samochody. Nagradzani w dzieciństwie za zjedzenie obiadu, pójście do łóżka czy skorzystanie z ubikacji, przekonani o tym ,że robią otoczeniu niezwykłą przyjemność swoim istnieniem, nadal oczekują nagród, tyle ,że trochę większych i droższych niż autko lub klocki. Pozbawieni empatii, pełni asertywności gotowi są siłą odbierać innym to, czego im trzeba. Nauczeni za młodu, że wszyscy wokół z radością spełniają ich życzenia, żądają wyższych świadczeń socjalnych, mieszkań i dobrze płatnej lekkiej pracy.
Chcą studiować na koszt społeczeństwa do 35 roku życia ( Grecja, Włochy, Francja), bawić się i robić karierę nie podejmując żadnych zobowiązań społecznych. Rodzice, nieświadomi popełnianych błędów, posłuszni bzdurnym teoriom o bezstresowym wychowaniu, odkrywają efekty swojego postępowania już wtedy, gdy na interwencję jest za późno. Często stają się też często ofiarami swych bezstresowo wychowywanych pociech, bo najłatwiej spełnianie swych życzeń wymuszać jest na najbliższych, kochających osobach, czyli rodzicach.
Prawo do stresu
Człowiek jest istotą społeczną i kocha być podziwiany przez innych. Potrafi siłą woli, okupionej nieraz ogromnym stresem, góry przenosić i tworzyć niesamowite rzeczy. Pozwólmy zatem, żeby życie nas stresowało, bo inaczej się nie dowiemy do jakich wspaniałych rzeczy jesteśmy zdolni i gdzie jest kres naszych możliwości. Dajmy sobie prawo do stresu.
Nie wolno przy tym jednak mylić wolności do rozwoju jednostki ze zwykłą anarchią , o czym zapominają często uczestnicy telewizyjnych dyskusji o patologiach społecznych. Nie wolno szukać na siłę usprawiedliwień dla zwykłego egoizmu i budzić w ofiarach przemocy poczucia winy za sprowokowanie agresji, zamiast przywołać do porządku agresora. Psychologowie mają jednak to do siebie, że żyją z wygłaszania najbardziej dziwacznych i pokrętnych argumentacji, tylko czy my musimy im bezgranicznie wierzyć?
Autor: interia360.pl / grzybek3006, fot. www.sxc.hu