Walt Kowalski to weteran wojny koreańskiej (1950-53), który dzisiaj mieszka w Detroit. Poznajemy go w chwili, gdy wyprawia pogrzeb swojej ukochanej żonie. Ten stary człowiek okazuje się być zgorzkniałym rasistą i samotnikiem. Już podczas pochówku pani Kowalskiej synowie Walta dochodzą do wniosku, że jej śmierć nie zmieni starego radykała w dziadka bujającego wnuczęta na kolanach. Obie strony nawet nie próbują zrozumieć siebie nawzajem, więc o wzajemnym szacunku nie ma mowy.
Kowalski dalej jest wierny swoim ideałom i przeklina pod nosem na wszelkie przejawy wyprzedania Ameryki, za którą walczył i zagubienia przez nią własnych wartości. Emigranci z Chin mieszkający po sąsiedzku to dla niego potencjalni wrogowie, podobnie jak ludzie, którzy starają mu się pomóc za wszelką cenę. Sytuacja zmienia się, gdy młody sąsiad, Thao wpada w złe towarzystwo i próbuje ukraść samochód Walta – tytułowego Forda Gran Torino. Stary żołnierz nieoczekiwanie znajduje zrozumienie dla emigrantów i ich problemów.
▪ Oczyszczenie Brudnego Harry’ego
Gran Torino to film trudny jak jego reżyser. „Brudny Harry” na pytanie, co pocznie Hollywood z kolejnym niewygodnym tematem twierdzi, że „najwyżej zostanę znów odebrany jako stary dziwak”. Faktycznie, nazwisko Eastwood otwiera wiele drzwi, ale w światku filmowym uchodzi także za oryginała. Gdy gra, robi to oszczędnie, bez mizdrzenia się, ale w swoim niepowtarzalnym stylu. Na stołku reżysera stroni od dubli, a „Gran Torino” spłodził w kilka tygodni.
Film warto obejrzeć ze względu na przekaz. Nie ma tu jatek i akcji z „Brudnego Harry’eo”, ani wojennych tematów z ostatnich filmów reżysera: „Sztandaru Chwały” czy „Listu z Iwo Jimy”. Jest stary człowiek i stare prawdy: przyjaźń oraz antyczne greckie katharsis. „Stary Polaczek” trzymał się dawnych poglądów, ale potrafił także zachować pewną elastyczność pomagając młodemu Thao. Otworzył się na wartości, których może nie zrozumiał, ale zaczął je szanować. Znalazł przyjaciela, od którego dostał pomoc i potem mu się odwdzięczył.
Autor: Kamil Kwaśniak