W środę, 8 lutego, odbędzie się uroczysta gala wręczenia statuetek Ale Sztuka!, najważniejszych nagród kulturalnych w naszym regionie. Przyznawane są przez Gazetę Wyborczą, Telewizję Zielona Góra oraz Akademickie Radio Index. W serii artykułów przedstawiamy sylwetki nominowanych oraz wywiady z nimi.
Kapelusz, głos i ukulele. To pierwsze trzy słowa, które przychodzą mi na myśl, kiedy pomyślę o kolejnym nominowanym w plebiscycie „Ale Sztuka! 2016”. MATE, Fabula Rasa, Przystanek Woodstock, czy program Must be the Music to tylko część haseł, z których większość z nas kojarzy Rafała Żurawia Żurawińskiego. W ubiegłym roku, za sprawą solowej płyty „A.R.E.” dał nam się poznać z zupełnie innej strony. Skromny marzyciel, piszący piosenki w domowym zaciszu, który porusza problematykę codzienności, wewnętrznych rozterek i kłótni z Facebookiem. Kim naprawdę jest skromny, pełen życia mężczyzna z ukulele w rękach i kapeluszem na głowie?
Długoletnie występy sceniczne, z których najbardziej znany jest Żuraw to przede wszystkim zespól Mate. Jego współpraca z tym zespołem nadal trwa i ma się znakomicie. W ubiegłym roku dali znakomicie przyjęty koncert na Przystanku Woodstock. Mają też już gotowy materiał na kolejna płytę, która prawdopodobnie ukaże się w tym roku. Żurawiowi było jednak tego mało i w 2016 roku wydał płytę solową. Tylko jego śpiew i ukulele. Brzmi ryzykownie? Wyszło świetnie. Dostaliśmy album, który jest taki jak Żuraw. Szczery, pełen radości, afirmacji życia.
Za tajemniczym tytułem płyty „A. R. E” kryją się inicjały członków rodziny Żurawia, gdyż jest ona dla niego ważna. Piosenki zostały nagrane na tzw. setkę, czyli bez kopiowania i dogrywania czegokolwiek. Żuraw dokonał tego w zaledwie dwa dni.
O muzyce, płycie oraz planach na przyszłość porozmawialiśmy z Rafałem Żurawiem Żurawińskim w ostatnim odcinku audycji Inwazja Kultury.
Autor: Karina Nicińska, Marcin Olechnowski