MATEUSZ – WERSJA MĘSKA
Wydaje się, że mężczyzna w sytuacji typu „zakupy” jest na straconej pozycji. Zdziwiłem się jednak, kiedy kilka prostych tekstów diametralnie zmieniło przebieg niedzielnego popołudnia. Z reguły galeria handlowa to panie biegające między półkami i wieszakami oraz panowie, którzy umilają sobie czas stojąc na holu (podpieranie barierki, zajmowanie ławek itp.). Większość przedstawicieli „płci mniej pięknej, choć i tak urodziwej” w tym czasie konsumuje lody lub cokolwiek innego, ogląda telefony albo patrzy na samochody (jeżeli takowe wystawione są). Polecam jednak kiedyś wejść z drugą połową do sklepów i poczuć „magię zakupów”.
Na początek zrobiłem standardową minę (:O) i kilka razy wziąłem głęboki wdech. Pozwoliło mi to się rozluźnić, a kobiecie nieźle wkurzyć. Bo przecież „jeśli nie chcę, to nie muszę tu przychodzić, może to zrobić sama”. Za każdym razem robię tę samą minę i jeszcze się nie zorientowała, że bardziej mnie śmieszy jej zdenerwowanie niż denerwują te zakupy. Bo jakbym nie chciał to bym z nią nie szukał czegokolwiek. W końcu kiedy powybierała swoje bluzki, sweterki, torebki, sukienki i inne przyszedł czas na przymierzalnie. Otóż, dwie spośród innych rzeczy nie spodobały jej się zanim je wzięła do reki. A za karę musiała ubrać wszystko co wzięła. I chyba odechciało jej się na następny raz brać wszystkiego co popadnie.
Jeszcze jeden przykład? „Wziąć tę torebkę czy nie?”Pytanie prawie jak w Hamlecie. Stwierdziłem krótko: „jeśli Ci potrzebna i będziesz ją nosić, jeśli nie to znajdziesz lepszą. Ona tu jest i Ci nie ucieknie.” Zdziwiłem się lekko, że nie wzięła jej. Na dokładkę dodałem, że „ta pani kupiła sobie bluzkę za 19,99 a Ty wydałaś cztery razy tyle”. I kolejne zdenerwowanie gotowe. Ja wyszedłem szczęśliwy i roześmiany maksymalnie, a moja kobieta średnio szczęśliwa, choć kupiła wymarzoną rzecz.
Wszystkich chwytów swoich tutaj nie przytoczę, bo nie warto. Wykorzystam je następnym razem. Jedno jest pewne – nie wiedziałem, że zakupy mogą sprawić tyle frajdy. Szukajcie swoich sposobów na kobiety i jej galerie. A wtedy okaże się, że z portfela lub karty wcale tak dużo nie ubyło, połowy rzeczy pani kupić nie chce, a w dodatku macie ubaw po pachy. Polecam!
MARZENKA – WERSJA ŻEŃSKA
Nie ma przyjemniejszego sposobu na spędzenie niedzielnego popołudnia niż wizyta w centrum handlowym. Widok tylu ciuchów naraz od razu wprawia mnie w rewelacyjny nastrój. Tylko jak tu wyjść z domu w niedzielę z mężczyzną i dotrzeć do centrum rozkoszy wszelakich? Znalazłam sposób! Wystarczy namówić owego delikwenta na jesienny spacer, obiecać lody! Podstęp działa jak żaden inny. Oczywiście drogie koleżanki, decydując się na wpuszczenie mężczyzny do królestwa zakupów, musicie zdawać sobie sprawę, iż oprócz rozkoszy kupowania czeka na was także wiele nieprzyjemnych momentów. Trzeba się na to przygotować, uodpornić i po prostu robić swoje. A poza tym może się okazać, że zakupy w męskim towarzystwie mogą być (o dziwo!) całkiem miłe, o czym przekonałam się w ubiegłą niedzielę.
Sklep pierwszy! Wchodzimy. Zanim to jednak następuje mężczyzna wykonuje dwa głębokie oddechy, że niby biedny tak to przeżywa i tak cierpi. Skoro mu tak źle, to po co przyszedł? Bez niego zakupy też by się udały. No nic, czas zacząć rajd między wieszakami i półkami (w jego trakcie głośne westchnienia, dziwne miny i tym podobne zachowanie. Rada: nie zwracaj uwagi). Mam już wszystko, co wpadło mi w oko (czyli jakieś 10 rzeczy). Ruszamy do przebieralni. I tu, o dziwo, odkrywam, że mężczyzna na zakupach może być przydatny! Przynajmniej nosi za mną wszystkie upolowane okazy…
Później też nie jest źle. Mężczyzna potrafi doradzić! Fakt, że za karę każe mi przymierzyć wszystkie okazy, które przyniósł (choć część z nich już wcale mi się nie podoba). Jest jednak całkiem zabawny, a w jeszcze lepszy nastrój wprawia mnie wybór rzeczy, które zamierzam kupić. Wybór dokonany przy dużym udziale mojego mężczyzny Poza tym głos drugiej połowy to czasem także głos rozsądku, którego nam kobietom w królestwie ciuchów brakuje. Dzięki "niemu" możemy nie tylko zaoszczędzić sporo w portfelu, ale także uniknąć kupna czegoś, co jest zupełnie niepotrzebne i do czego nie do końca jesteśmy przekonane… I choć torebek, swetrów, spodni, butów itd. nigdy dość, głos rozsądku zawsze się przyda.
Zabierajcie więc ze sobą mężczyzn na zakupy! Oni są spokojniejsi o domowy budżet, szczęśliwi, że mogą spędzić z Wami trochę czasu, czują się potrzebni, a Wy macie nieocenionego kompana zakupowego! I tak właśnie upada mit mężczyzny, który na samą myśl o zakupach dostają gęsiej skórki! A może po prostu ja trafiłam na tak doskonały okaz
Autor: Marzena Toczek, Mateusz Howis, galeria handlowa 😉