Okres “Zimnej Wojny” odcisnął piętno także w krajobrazie naszego miasta. Na wielu osiedlach znajdują się małe, niepozorne budowle, które dziś nie spełniają już swoich pierwotnych ról. Kiedyś były ich niezliczone ilości, dzisiaj zostały po nich zazwyczaj gołe ściany. To dawne schrony Obrony Cywilnej.
W Zielonej Górze wyjścia ewakuacyjne ze schronów możemy znaleźć m.in. przy ul. Partyzantów, Wyspiańskiego, Jaskółczej, Fabrycznej. W mieście są także tzw. “obiekty ukrycia”. Znajdują się na terenie dawnej fabryki Falubazu i Elektrociepłowni.
Gdyby na miasto spadły bomby, niewiele osób mogłoby się w nich schronić. Szanse przeżycie byłyby minimalne. Obecnie schrony nie są przystosowane do spełniania ich pierwotnych funkcji, bo większość z nich została zaadoptowana na… piwnice lub pralnie!
Jak wyglądał schron na osiedlu? W jednym z budynków znajdowała się izba ewakuacyjna zamykana na dwie pary gazoszczelnych, metalowych drzwi. Znajdowało się w niej podstawowe wyposażenie, np. kaloryfer i zlew z bieżącą wodą. Wygód nie było! W razie zasypania ze schronu można było się wydostać tylko poprzez wyjście ewakuacyjne, czyli tzw. “grzybek”, który był zarazem czerpnią powietrza. Czerpnia była oddalona od budynku w pewnej odległości, co miało zapobiec zagruzowaniu jej i wyjścia w momencie zawalenia się budynku, pod którym znajdował się schron.
Tekst i zdjęcia:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry