Przed wojną w Grünbergu były iście szampańskie bale sylwestrowe. Bawili się na nich biedni i bogaci, a różne grupy zawodowe urządzały własne przyjęcia.
Przed tą zbliżającą się wyjątkową nocą praktycznie wszystkie lokale, codziennie w prasie, reklamami zapraszały w swoje progi. Restauracyjne kuchnie wypełniały się aromatami imprezowych przysmaków, a wszyscy szykowali się na powitanie Nowego Roku.
W każdej restauracji, hotelu czy gospodzie można było potańczyć przy muzyce: na żywo, z polifonów, szaf grających czy patefonów.
Charakterystyczna dla tych balów była niespotykana w codziennej ofercie karta dań. Można było zjeść doskonałe mięsiwa – dziczyznę, białe kiełbasy, nadziewane szynki… Specjalnym przysmakiem sylwestrowym była golonka! Miało być dużo, tłusto i dobrze!
Noworoczny toast wznoszono lokalnymi koniakami, winami. W górę strzelały grünberskie „szampany”. Składano sobie noworoczne życzenia popijając poncz. Bawiono się radośnie i hucznie, do białego rana. Rano, na najbardziej wytrwałych, czekała w restauracjach mocna czarna herbata.
Wszystkim życzę szampańskiej zabawy. Niech Wam się darzy w roku 2018!
Tekst i zdjęcia:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry