“Szefowie państw europejskich w 2000 r. w tzw. Strategii Lizbońskiej za główny cel polityki gospodarczej i naukowej Wspólnoty przyjęli stworzenie do 2010 r. na jej terytorium najbardziej konkurencyjnej gospodarki świata. Jesteśmy w roku 2010 i z analizy wynika jednoznacznie: nie zbliżyliśmy się do Stanów Zjednoczonych, wręcz przeciwnie – w technologiach wspomagających i czołowych one nam uciekają. Także bardzo wyraźnie przybliżyły się do Europy takie potęgi gospodarcze jak Chiny czy Indie. W roku 2008 Chiny zwiększyły nakłady na prace badawczo-rozwojowe o 42 proc.” – mówił prof. Pregiel.
Dodał, że tam gdzie USA zwiększyły nakłady o 30 proc, Europa tylko o 13,6 proc.
Wiele uwagi prof. Pregiel poświęcił środkom inwestowanym w innowacje przez sektor przemysłu. Wydatki te liczy się jako udział nakładów na B+R w ogólnej kwocie przychodów netto przedsiębiorstw. O wysokiej intensywności badań mówi się, jeśli firma inwestuje w nie co najmniej 5 proc. swoich przychodów netto, o niskiej – jeśli mniej niż 2 proc. Są też wyjątkowe gałęzie przemysłu, jak np. przemysł biotechnologiczny, który w USA jest zasilany kwotą stanowiącą aż 22 proc. nakładów sektora prywatnego.
Z analizy wynika, że 69 proc. wszystkich środków na prace B+R wydawanych przez przemysł w Stanach Zjednoczonych dotyczy wysokiej techniki. Struktura nakładów w Europie jest nieporównanie mniej nowoczesna. W tej sytuacji założenie szczególnego wyścigu technologicznego jest, zdaniem prezesa PIGZT, bardziej ruchem politycznym, niż faktem gospodarczym.
Wśród dziesięciu firm wydających najwięcej na B+R – 5 należy do USA, 5 do reszty świata. Największa z nich wydaje ponad 5 mld euro rocznie na finansowanie swoich prac. Z 10 firm w Europie, które mają największe nakłady na B+R, najwięcej wydaje Volkswagen. W pierwszym tysiącu innowacyjnych firm w Europie mieści się 6 polskich przedsiębiorstw. W pierwszym tysiącu świata nie ma polskich przedsiębiorców.
W Polsce najwięcej inwestuje w rozwój BRE Bank SA. Jak zaznaczył profesor, nie jest to odosobnione, że banki dużo inwestują w B+R, ale przyznał, że najczęściej znajdują się one na dalszych pozycjach i inwestują mniej intensywnie. Bioton SA ma podobną skalę inwestycji, co zbliżone doń firmy – wydają one ok. 22 proc. na B+R. Z kolei TP SA, która ma ogromne przychody, sytuuje się w niemal zerowych obszarach na B+R – zauważył.
“Jest to rażąco niski udział polskich przedsiębiorstw w finansowaniu badań. Któryś z kolegów powiedział mi, że to jest wynik księgowości kreatywnej. Jeśli w polskim systemie rachunkowości zarządczej trzeba ukrywać nakłady na prace B+R to jest to skandal systemu” – ocenił prof. Pregiel.
Jego zdaniem, kilka czynników ma wpływ na tę sytuację. Po pierwsze – struktura kapitałowa polskiego przemysłu, w szczególności instytutów badawczych. Po drugie – brak powiązania problematyki naukowej i przemysłowej.
“Reforma polskiej nauki budzi szacunek dla ministra nauki. Jest to pierwszy minister, który podjął próbę tej reformy (…) Jednocześnie w ramach tej reformy niestety nauka przemysłowa jest Kopciuszkiem. Reforma zajęła się przede wszystkim nauką akademicką jeśli chodzi o rozwiązania prawne” – stwierdził profesor.
Wśród czynników źle wróżących polskiej innowacyjności wymienił też słabe bodźce systemowe i osłabienie poczucia zagrożenia wskutek działania w Polsce czynników tymczasowych.
Jak wyjaśnił, w Polsce koncerny budują montownie samochodowe, telewizyjne i komputerowe, ponieważ – o ile różnica płac pomiędzy „robotnikiem od śmieci” w Lublinie i Warszawie jest niewielka, to porównanie zarobków inżyniera na Zachodzie i inżyniera w Polsce wskazuje na bardzo dużą, wielokrotną różnicę.
Ekspert przewiduje jednak, że ten czynnik przestanie istnieć w ciągu 3-5 lat, kiedy polski inżynier przestanie godzić się przyjmować zapłatę trzy razy niższą niż kolega na Zachodzie. Wtedy lokowanie w Polsce montowni bez centrów naukowo-badawczych i oryginalnych linii technologicznych będzie pozbawione sensu – uważa profesor. KOL
Autor: Źródło: MNiSW