Powodem jest rosnące zapotrzebowanie na krew i jej składniki przy utrzymującej się na podobnym poziomie od 5 lat liczbie dawców. Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski mówi, że w Polsce brakuje systemowego zagospodarowywania nadwyżek osocza. Polska, jako jeden z nielicznych już dużych krajów europejskich, nie ma do tej pory własnej fabryki przetwarzającej osocze na produkty krwiopochodne i musi je kupować za granicą – podkreśla. Problem ten nie został rozwiązany od lat 90-tych XX w., kiedy to próbowano uruchomić fabrykę frakcjonowania osocza.
Krzysztof Kwiatkowski
Mimo że liczba chętnych do oddania krwi systematycznie rosła, nie przełożyło się to na wzrost realnej liczby dawców. Regularnie zwiększał się odsetek osób niedopuszczanych przez lekarzy do oddawania krwi: z 11 procent w 2010 roku do 15 procent 3 lata później. Na koniec 2013 roku w ogólnokrajowym rejestrze zewidencjonowanych było ogółem 2,8 miliona dawców krwi, jednak czynni, aktywni dawcy to jedynie mniej więcej jedna czwarta zarejestrowanych.
W jednej czwartej skontrolowanych szpitali i placówek medycznych wystąpiły przypadki przesuwania zabiegów spowodowane trudnościami z pozyskiwaniem krwi – zaznacza Krzysztof Kwiatkowski, dodając że gdy w jednym miejscu brakowało krwi, w innym nie była ona w pełni wykorzystana. Wymuszało to jej utylizację. NIK jest zaniepokojona ilością jednostek krwi przeznaczoną do zniszczenia – z 4,9 procent w 2010 roku do 7,4 procent w 2013 roku.
Najczęstszymi powodami utylizacji krwi i jej składników w latach 2010-2013 był negatywny wynik kontroli wizualnej (25,4 proc.) i przeterminowanie (22,5 proc.).
Autor: Paweł Hekman / IAR