Szata tabu, w jaką szczelnie opatuliła się Śmierć, sprawia, że bardzo brzydki grymas przyozdabia nasze twarze, gdy pewien niepoprawny tanato-optymista zaczyna prawić o rzeczach niewygodnych dla uszu przywykłych do eufemizmów. O d e j ś ć mogę dwa kroki od ciebie – tak, żebyś dobrze widział mój neutralny uśmiech, gdy podnoszę wątek rzadziej podejmowany przez tabuistyczne marionetki pruderyjnego bóstwa. Nie, przyjacielu – nie uśmiecham się na myśl o „wąchaniu kwiatków od spodu” i tym bardziej nie mam ochoty wznosić tomahawka w „krainie wiecznych łowów”. Uśmiecham się po prostu.
W połowie ubiegłego wieku Geoffrey Gorer, badając podejrzaną pruderię, z jaką ludzie zaczęli się odnosić do tematu śmierci, ukuł nad wyraz (anty)poetyckie sformułowanie: „Pornografia śmierci”. I nie, moi drodzy – nijak nie mam ochoty na pieszczoty z chłodną pożywką dla ghuli (z pozdrowieniami dla fanów fantasy – eufemistyczny hipokryta). Domyślam się, że wizualizacja tego typu skojarzeń nie jest szczytem waszych marzeń. Pornografia jako taka nie cieszy się najlepszą reputacją w słownikach. I pewnie na dźwięk tego słowa także niejeden się skrzywi, machnie ręką, odwróci wzrok.
Z identycznym zjawiskiem mierzę się na co dzień, gdy gromadzę materiał badawczy do pracy o etyczno-estetycznych aspektach działalności Gunthera von Hagens. Jak nie „dr Śmierć”, to „Gunther von Horror”. Jak nie „pornografia śmierci (o ironio, tak zręcznie używana)”, to najzwyklejszy w świecie „handel śmiercią”. Prawdą jest, że plastynacja jako NOVUM w technice preparowania zwłok, nie należy do kategorii aksjologicznie rozstrzygalnych. Prawdą jest, że wzbudza podejrzenia, niesie ze sobą zagrożenia i ogólnie niepokoi biednych mieszkańców. Ale czemu miałbym nie prowokować was do wyrzucenia z siebie owego niepokoju? Czemu wszelkie przemyślenia mielibyście kryć pod egidą „prywatnych poglądów”.
A zatem niewygodnego dialogu część pierwsza: Co chciałbyś zrobić ze swoim życiem po śmierci? Wiem, jeśli wierzysz w pewną metafizykę, masz łatwiej – punkt dla ciebie. A co mogę powiedzieć ja? Ten, którego nie czeka żadne zbawienie? Ten, na którego legion mikroorganizmów ostrzy już mikroząbki? Propozycja numer jeden: stanę się anatomicznym preparatem i poobserwuję zmagania Bonda. Jamesa Bonda.
Ręka zatem w górę, kto wierzy, że którykolwiek plastynat z „007 – Casino Royale” planował za życia wielką karierę aktorską.
Przypomnijmy sobie zatem pierwszy odcinek “Novum”, w którym rozmawiałem z dr. Tomaszem Turowskim o kontrowersjach towarzyszących plastynacji zwłok.
“Novum” – odc. 1 (18.02.2015.)
Autor: Mateusz Jankowski