Problemem lubuskiej służby zdrowia jest nie tylko mała liczba lekarzy. Tzw. ustawa o sieci szpitali miała w całej Polsce poprawić finansowanie lecznic i dostępność pacjentów do leczenia. Stało się wręcz przeciwnie. Szczegółowo wyjaśniła to marszałek Elżbieta Polak.
Wcześniej sama zebrała informacje o tym, jak wyglądają finanse szpitali i przyjmowanie pacjentów. Przekazali je prezesi lubuskich lecznic. Okazało się, że lubuski oddział NFZ nie zwiększył świadczeń na nowe usługi i ograniczył pieniądze na te, które już istniały, np. neurologię w szpitalu w Ciborzu. Poziom zakontraktowania usług medycznych w Lubuskiem wynosi niecałe 46%.
Marszałek dodała, że ograniczenia w finansowaniu szpitali są sprzeczne zarówno z założeniami samorządu województwa, jak i rządu.
Na ten temat wypowiedział się również wojewoda Władysław Dajczak. Po spotkaniu samorządu województwa z władzami szpitali zasugerował w jednym z wywiadów, że lubuskie jednostki ochrony zdrowia są źle zarządzane. To nie uszło uwadze dyrektora Departamentu Ochrony Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego, Tomasza Wróblewskiego.
Niedofinansowanie szpitali sprawiło, że wydłużyły się kolejki do zabiegów. Przykładem jest zabieg wstawienia endoprotez, na który czeka o 10% osób więcej. – Rozumiemy, że wciąż brakuje pieniędzy w ochronie zdrowia, że potrzeby są olbrzymie. Ale skoro są na to pieniądze, to nie rozumiem, dlaczego nie ma ich w umowach. Tym bardziej, że kierunek był jasno określony – rehabilitacja, a tu kolejki są bardzo mocno wydłużone – uzupełniła marszałek.
Ustawa o sieci szpitali zakładała, że poziom ich finansowania będzie ciągły i stabilny oraz ułatwi zarządzanie placówkami. Podstawą wyliczenia świadczeń w województwie były dane o wykonaniu usług medycznych w 2015 roku.