Lubuscy działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego stanowczo odcinają się od posła Łukasza Mejzy. Pomimo, że wcześniej łączyły ich nie tylko polityczne upodobania, ale też i prywatne kontakty.
Wicemarszałek Stanisław Tomczyszyn nie ukrywa, że dziwi go ponowne pojawienie się posła Mejzy na salonach Prawa i Sprawiedliwości. Widzi w tym jeden cel ze strony partii rządzącej.
Wrócił, żeby ostro krytykować PSL. Zwłaszcza premiera Waldemara Pawlaka, że ponoć jest winny za brak gazu w Polsce. Tak nie jest i nie chcemy żeby ktoś taki wypowiadał się o nas. W sposób obraźliwy.
Czego zatem działacze PSL oczekują? Mówi Arkadiusz Dąbrowski, sekretarz PSL w lubuskiem.
Oczekujemy, że odda mandat poselski. To nie jest jego mandat, to jest mandat PSL. Z naszych list startował i reprezentował nasze wartości. Dziś jest na zupełnie innym biegunie.
Według działaczy PSL oddanie mandatu przez posła Łukasza Mejzę jest kwestią honoru.