– Jeżeli trafia do szpitala pacjent z bakterią, to nie odmawiamy leczenia, tylko od początku stosujemy bardzo wysoki rygor epidemiologiczny – mówi Marek Działoszyński, prezes Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
W wakacje lecznica zmagała się z zakażeniem bakterii New Delhi, co doprowadziło nawet do zamknięcia niektórych oddziałów. Jak wygląda obecna sytuacja w szpitalu? O tym mówił w piątkowej Rozmowie na 96 FM prezes zarządu placówki.
Bakteria jako taka i pacjenci, którzy są skolonizowani, przebywają już tylko na jednym oddziale, oddziale zakaźnym, który wskazaliśmy jako miejsce kohortacji. Co znaczy, że przerzucamy tam ewentualnych pacjentów, którzy pojawiliby się w szpitalu i wymagaliby opieki szpitalnej. Są skolonizowani, a nie zakażeni i nie mają chorobowych objawów. My możemy być skolonizowani, pan, pani i ja i to nie jest jakby dla nas groźne.Marek Działoszyński, prezes Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze
Po informacji, że w szpitalu zmagają się z bakterią, wojewoda lubuski zgłosił w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. – Była to jedyna pomoc uzyskana od wojewody w tej sprawie – skomentował Działoszyński. Szpital w walce z bakterią wspomógł dotacjami zarząd województwa oraz miasto Zielona Góra.
Został zakupiony bardzo specjalistyczny i drogi sprzęt, który pozwala prawie w godzinę czasu określić, czy mamy do czynienia z klebsiellą lub inną bakterią. Ten sprzęt będzie wykorzystywany w dalszym funkcjonowaniu szpitala m.in do HIV, gruźlicy i wielu innych sytuacji, które w szpitalu zdarzają się i są standardowe. Czasami potrzeba bardzo szybko ustalić, czy mamy do czynienia z nosicielstwem czy zakażeniem, żeby podjąć skutecznie działania.Marek Działoszyński, prezes Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze
W Rozmowie na 96 FM Działoszyński odniósł się do tematu ewentualnego wejścia przedstawiciela miasta do zarządu lecznicy. Wideo z programu na portalu wZielonej.pl i na radiowym Facebooku.