Nowe zasady odpłatności za studia są oparte są o międzynarodowy system ECTS. Jest to system rejestracji postępów kształcenia studentów. Zaliczając kolejne zajęcia zdobywa się punkty ECTS. Przydają się one np. przy przenosinach na zagraniczną uczelnię lub wymianie międzynarodowej – dzięki temu szkoły informują się wzajemnie, ile godzin jakich zajęć zaliczył student.
Punkty ECTS od tego roku służą w Polsce do określania ile i jakich bezpłatnych zajęć przysługuje uczestnikowi studiów dziennych na publicznej uczelni. Jak przypomina ministerstwo, student ma prawo do korzystania bezpłatnie z zajęć przez co najmniej trzy lata na studiach pierwszego stopnia (180 pkt.), co najmniej półtora roku na studiach drugiego stopnia (90 pkt.) i odpowiednio co najmniej pięć (300 pkt.) oraz sześć lat (360 pkt.) na studiach magisterskich pięcioletnich i studiach sześcioletnich.
Jak wyjaśnia Loba, określenie “co najmniej” oznacza, że studentowi przysługuje tyle punktów, ile wymagane jest do skończenia danych studiów. Jeśli więc np. uzupełniające studia magisterskie (czyli dla osób po licencjacie) trwają cztery semetry, a nie trzy, to przysługujących studentowi punktów będzie nie 90, a 120. “Państwo gwarantuje każdemu studentowi dostęp do całkowicie bezpłatnych studiów, których ukończenie wymaga zdobycia przewidzianej liczby punktów ECTS” – podkreśla podsekretarz stanu w MNiSW Zbigniew Marciniak.
Jak przypomniała czwartkowa “Rzeczpospolita”, za zajęcia dodatkowe, które nie zmieszczą się w limicie, student dopłaci z własnej kieszeni. Podobnie stanie się jeśli “zużyje” część przysługujących mu punktów na jednym kierunku studiów, a później zechce rozpocząć naukę na innym.
Jednak, jak zapewnia rzecznik resortu, każdy student ma, na wypadek zmiany decyzji, dodatkowe 30 pkt. ECTS, czyli tyle, na ile wyceniony jest jeden semestr studiów. Ci którzy uczą się na studiach interdyscyplinarnych mają takich punktów 90.
“Podczas prac nad nowelizacją zastanawialiśmy się w jakie sposób zabezpieczyń studentów, którzy w wieku 19 lat rozpoczynają studia na kierunku, który, jak się później okazuje, nie spełnia ich oczekiwań. Stąd wziął się pomysł, aby dołożyć te dotatkowe 30 pkt. ECTS. Ten jeden semestr jest rodzajem rezerwy. Te punkty można poświęcić na dodatkowe zajęcia lub dzięki nim po pierwszym semestrze przerwać studia i rozpocząć od nowa na innym kierunku” – powiedziała PAP przedstawicielka Parlamentu Studentów RP Dominika Kita.
Według wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego nie ma też ryzyka, że ktoś zapłacić za całkowicie nietrafiony wybór, czyli za studia, na które nie będzie się nadawał i na których obleje wszystkie egzaminy. Wtedy nawet po roku uczestnictwa w zajęciach taki student będzie mógł rozpocząć nowe studia i skończyć je za darmo.
“Uzyskanie dyplomu wymaga zdobycia konkretnej ilości punktów przypisanych do danego programu studiów. Student zużywa punkty tylko po zaliczeniu przedmiotu. Samo uczestnictwo w zajęciach bez ich zaliczenia nie powoduje zmniejszenia liczby punktów – Oznacza to, że student uczestniczący w zajęciach np. przez rok, bez zaliczenia żadnego przedmiotu, nie straci ani jednego punktu” – podkreśla wiceminister Marciniak.
Przepisy o pobieraniu opłat za studia na drugim kierunku i zajęcia ponad limit punktów ECTS zostały zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego przez klub parlamentarny PiS.
“Kwestia konstytucyjności pobierania opłat przez uczelnie za niektóre rodzaje studiów była już rozważana w przeszłości i Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie w tej sprawie” – mówi PAP Kita.
W uzasadnieniu tego wyroku, który zapadł 8 listopada 2000 r., można przeczytać, że: “że prawo do nauki należy do podstawowych praw jednostki we współczesnym społeczeństwie. Prawo to musi być postrzegane zarówno w kategoriach dobra i wartości indywidualnej, jak i ważnego, podstawowego dobra społecznego.
Jednak, zdaniem Trybunału, zasada bezpłatnej nauki w publicznej szkole wyższej “nie może być interpretowana jako zamykająca definitywnie możliwość prowadzenia studiów w innym trybie (za odpłatnością)”.
“Prawo do nauki, którego korelatem są odpowiednie powinności władzy publicznej, stanowi w swej istocie gwarancję dostępności i powszechności, a nie nieodpłatności kształcenia” – napisano w uzasadnieniu, dodając że zamiast dotacji dla uczelni na prowadzenie bezpłatnych studiów państwo może np. zapewniać stypendia dla tych, którzy nie mają pieniędzy żeby sfinansować odpłatne studia.
Trybunał podkreślił jednocześnie, że studentów płacących nie może być na uczelni publicznej więcej niż pobierających naukę na koszt państwa. Nie można też kształcić na studiach bezpłatnych mniejszej liczby studentów, niż tylu, na ilu kształcenie otrzymała uczelnia z budżetu państwa.
Autor: Źródło: PAP Nauka w Polsce