Kiedyś wszystko zależało od tego, czy student pracował, czy tylko się uczył. Dziennie lub wieczorowo. Pracujący chciał podnosić swoje kwalifikacje zawodowe, natomiast uczący się miał więcej wolnego czasu i miał zapewnioną lepszą przyszłość.
Kiedyś było całkowite podporządkowanie się wykładowcom na uczelni. Wykładowca traktowany był jak bóg — wyznaczał lektury, terminy. Nie było możliwości negocjacji. Wskazywał tematy, na które studenci musieli odpowiadać bezbłędnie.
Kiedyś, za czasów komunizmu, pisało się więcej kolokwiów. Większość zadań na zajęciach była w formie pisemnej, nie było takich elementów, jak prezentacja czy odpowiedź ustna. Jedynym wyjątkiem co do formy ustnej był egzamin. Wtedy trzeba było mówić, rozmawiać, dyskutować.
Priorytetem dla ludzi uczących się w tamtym okresie było skończenie studiów. Zapewniały one lepszą pracę, a co za tym idzie — lepszą pensję, lepsze stanowisko, a finalnie: lepsze życie. Lepsze pod względem standardów. Od ukończonych studiów zależał również prestiż w środowisku. Ludzi po studiach zazwyczaj tytułowano ich stopniem zawodowym lub naukowym. Najlepszym przykładem może być film Czterdziestolatek, w którym możemy usłyszeć, jak tytułowano tych po studiach, np. panie inżynierze.
Samo studiowanie było prestiżowe. Student był podziwiany już za to, że dostał się na studia i za to, że będzie lepiej zarabiał.
Dziś absolwent studiów może pracować na kasie. Dzisiaj około 80% ludzi ma wyższe wykształcenie, kiedyś wyższe miało około 30%. Jest to ściśle związane z obowiązkiem pracy.
Kiedyś priorytetem dla ludzi uczących się było skończenie studiów. Zapewniały one lepszą pracę, a co za tym idzie — lepszą pensję, lepsze stanowisko, a finalnie: lepsze życie.
Na studiach była kiedyś ogromna selekcja, na każdą uczelnię — egzaminy wstępne. Ze średnią 4.0 trudno było się dostać na wybraną uczelnię. A więc sama średnia, jak i egzamin, weryfikowały, czy człowiek dostanie się na studia, czy też nie.
Koleją różnicą między studiowaniem “kiedyś” i “dziś” jest to, że kiedyś ludzie mieli plan na siebie, częściej wiedzieli, gdzie i jako kto chcą pracować, dlatego wybierali dla siebie odpowiedni kierunek studiów.
W komunizmie egzaminy były o wiele trudniejsze, a co za tym idzie, było dużo więcej lektur. Dużo więcej niż dziś. Widoczne były różnice między studentem a robotnikiem, ponieważ student miał o wiele bogatsze słownictwo właśnie dzięki lekturom.
`W tamtych czasach studia były darmowe, dzienne jak i wieczorowe. Jednak nie wszystkich było stać na samo utrzymanie się na studiach. Tutaj ważne było pochodzenie, czyli to, z jakiej rodziny dany student się wywodził. Jeżeli ktoś z rodziny robotniczej chciał iść na studia, miał ogromy problem z utrzymaniem się, ponieważ jego rodzice nie zarabiali za dużo pieniędzy. Sam nie mógł iść do pracy ze względu na obowiązki naukowe. Wieczory spędzał głównie przy książkach.
Jednak same książki nie były dostępne tak jak dziś. Lektury były wyszukane i nie było ich wiele. Książek nie można było kupić. Były w bibliotece i nie wszystkie można było zabrać do domu.
Jak widać, różnice nie są aż tak kolosalne, jednak mimo wszystko cieszmy się, że możemy studiować z pełnym dostępem do książek, do pracy oraz cieszmy się z tego, że nasi wykładowcy czasami idą na ugodę i pozwolą nam zmienić termin egzaminu.
Jak mawiają, wszystko zmienia się z czasem i to jest najlepszy przykład na to, że i ludzie, i ustrój się zmieniają. Na lepsze? Na gorsze? I co jest dalej?
Za wszystkie informacje dziękuję Stanisławie Krzewskiej, która podzieliła się ze mną swoimi wspomnieniami.
Mateusz Jamroz