Fabuła filmu w zamyśle miała opowiadać historię miłosną złomiarza i dziewczyny. Jednak oprócz tego lub może zamiast tego, ukazywał wszechobecny marazm, troglodytyzm, kompletny brak kultury osobistej. Od samego początku filmu można dostrzec nędzę spozierającą z każdego zakamarka. Akcja dzieje się na wsi, nie brakuje pięknych widoków kołyszących się na wietrze źdźbeł trawy, kłosów pszenicy oraz polnych kwiatów. W takiej oto pięknej scenerii dzieją się rzeczy obrzydliwe. Nasz bohater, złomiarz ma psychicznie chorą matkę, która notorycznie ucieka z domu. Jest ciężarem ale przybiera na lekkości gdy zamknie się ją w pokoju. Pewnego dnia jednak rodzicielka oddaje mocz tuż przy głowie śpiącego syna i to jest kroplą która przelewa czarę. Matka zostaje wywieziona. Gdzie? Nie wiadomo, może to być zarówno dom dla psychicznie chorych jak i las… Nasz bohater zostaje jedynym panem swego domu. Nie zamierza jednak mieszkać sam, ma przecież swoją ukochaną, która powinna być przy jego boku. Sprowadza ją więc do swego stojącego na odludziu domostwa, gdzie na podwórzu malowniczo usypany jest stos gruzu a drewniany płot można przyrównać do uzębienia szczerbatego starca. Kobieta zaraz po wprowadzce zabiera się do porządków wewnątrz mieszkania, gdyż od wielu lat jego pomieszczenia i sprzęty w nim się znajdujące, nie zaznały kobiecej ręki. Szoruje więc zarośnięty brudem gumoleon w łazience, poi psa przywiązanego do budy, czyści blat kuchenny. Robi to wszystko jednak z jakąś obrzydliwą niechlujnością. Połowicznie. Tak upływa dzień, dwa, trzy? Aż pewnego razu złomiarz wraz z kumplem upija się nad rzeką i gdy słońce chyli się ku zachodowi a jego kumpel śpi pijackim snem pośród wysokich traw łąki, odwraca się i wkracza do lasu, zagłębia się w jego czeluść i znika. Zostawia dom kobietę, psa, króliki, samochód. Zabiera ze sobą tylko to co ma na sobie czyli ubranie. Wydarzenie to upoważnia mieszkańców wioski do grabieży jego majątku co czynią z lubością i zaangażowaniem. Grabi cnotliwa kobieta i cnotliwy mężczyzna. Cała wioska uśmierciła go w metaforycznym rozumieniu. A potem poszli do kościoła. Złomiarz jednak wraca, całkiem niepotrzebnie z resztą, gdyż nie ma już ani do kogo, ani do czego wracać. Mało tego, skoro wrócił i żyje a wioska go przecież uśmierciła..nie ma rady, musi zginąć. Tak więc najpierw rozjeżdża go grupa nastolatków w golfie dwójce nie uśmiercając go jednak, a następnie otrzymuje śmiertelny cios w serce z ręki swojej ukochanej.
Po filmie rozgorzała dyskusja, w której padły bardzo krytyczne słowa pod adresem reżysera oraz filmu. Pojawiło się stwierdzenie, że Sasnal powinien poprzestać na malowaniu obrazów, że film pokazywał nędzę i nic więcej, że był bez sensu. Padło też stwierdzenie, że poszukiwanie sensu w tym filmie, który nota bene trudno nazwać filmem, gdyż został nakręcony jakby ktoś włączył kamerę i pozostawił nagrywanie samemu sobie, a potem zmontował to w odpowiedniej sekwencji, że poszukiwanie w nim sensu też ma jakiś sens. Fakt że film wywołał dyskusję i to nawet burzliwą, świadczy chyba o tym, że jednak warto było go obejrzeć. Oto parę opinii uczestników oraz krótki wywiad z twórcą i koordynatorem klubu Krytyki Politycznej w Zielonej Górze, Wojciechem Kowalskim- Mierkiewicz.
Wypowiedź uczestniczki
Wypowiedź uczestnika
Autor: Paweł Hekman