Rok trwała przygoda z zapleczem ekstraklasy futsalistów AZS-u Uniwersytetu Zielonogórskiego. Akademicy choć sportowo się utrzymali, podjęli decyzję o wycofaniu z rozgrywek w nadchodzącym sezonie.
O powody takiej decyzji pytaliśmy Marka Lemańskiego, dyrektora biura klubu AZS UZ.
Ona jest pokłosiem dwóch czynników. Z jednej strony trenerzy, z którymi rozmawiałem, mieli misję stworzenia zespołu pierwszoligowego. Nie udało im się zebrać chętnych do gry w I lidze. Miałem też telefon z PZPN, piątek był ostatnim dniem na złożenie wszystkich papierów. Nie chciałem występować o licencję, nie mając składu.
Przypomnijmy, AZS powrócił w ubiegłym roku do grona pierwszoligowców po czterech latach przerwy. Problemy kadrowe były jednak spore. Jeden mecz, w drugiej rundzie zmagań, w Lublinie zielonogórzanie oddali nawet walkowerem.
Zdecydowanie mi żal, bo byłem pomysłodawcą założenia futsalu w Zielonej Górze. Przez te kilkanaście lat udało się zebrać fantastyczną grupą ludzi. Niestety, wyjazdy są bardzo odległe, zainteresowanie z roku na rok się zmniejszało, młodsi nie przystąpili do tego projektu, a starsi pozakładali rodziny. W ostatnim sezonie borykaliśmy się z problemami kadrowymi, mimo, że sportowo się utrzymaliśmy.
Czy zatem to koniec futsalu w Zielonej Górze?
Nie będziemy przystępować do żadnych rozgrywek. Jest oddolna inicjatywa pań, które chcą grać w piłkę. Myślę, że to może być ten kierunek. Jeżeli zbierze się grupa studentów, to może w przyszłości powrócimy do tego projektu. Chciałbym, żebyśmy startowali w Akademickich Mistrzostwach Polski. Projekt futsalu na poziomie centralnym jest jednak zamknięty.
Dodajmy, że w minionym sezonie akademicy zajęli dziewiąte miejsce w jedenastozespołowej I lidze, w grupie południowej. Sportowo dało to zielonogórzanom utrzymanie.