Wielokadencyjność w samorządach nie jest takim problemem jak w parlamencie – twierdzą nasi włodarze. Prezydent Janusz Kubicki wraz z samorządowcami przedstawił stanowisko w sprawie ograniczenia kadencji organów lokalnej władzy. Przedstawiciele lubuskiego samorządu terytorialnego zgadzają się na dwukadencyjność pod jednym, istotnym dla nich warunkiem – że będzie ona dotyczyć także parlamentarzystów.
Janusz Kubicki uważa, że pomysłodawcy dwukadencyjności działają sprzecznie: popierają zmiany w ordynacji wyborczej, a jednocześnie sami długo sprawują urząd w sejmie lub senacie.
Jeśli popatrzymy na prezesa Kaczyńskiego, (…) jest to człowiek, (…) który od 1989 roku nieprzerwanie funkcjonuje w polskim parlamencie. Pani Beata Szydło – posłanka czterech kadencji, pan Antoni Macierewicz – poseł siedmiu kadencji (…). Pozwoliłem sobie również pokazać posłów Platformy – (…) pan Gowin – kilka kadencji, pan Schetyna – siedem kadencji. Przytoczę też słowa, które są krzywdzące, niesprawiedliwe. (…) Pan prezes Kaczyński stwierdził, że trzeba zlikwidować patologię w samorządach i podnieść jakość rządzenia. Jak do tej pory nie pokazano tej patologii, a jeżeli patologią jest to, że ktoś jest wybierany wielokrotnie, to on jest najlepszym przykładem tej patologii.
Prezydent podał również przykłady lokalnych włodarzy, którzy długo zasiadali w fotelach burmistrzów i prezydentów miast. Część z nich przegrała ostatnie wybory:
Przykład Jacka Sautera: burmistrz (Bytomia Odrzańskiego – przyp. red.) od 1992 roku, (…), w ostatnich wyborach 85% ludzi na niego głosowało. (…) Wadim Tyszkiewicz – od 2002 roku. (…) To nie tak, że kadencyjność jest lekiem na to, żeby wygrywać wybory. (…) Pewnie pamiętacie państwo śp. Andrzeja Zabłockiego, burmistrza Witnicy od 1990 roku. W 2014 r. przegrał wybory, tak samo jak prezydent Jędrzejczak (…). Ze statystyki wynika, że prawie 50% włodarzy zostało wymienionych. Mechanizm związany z tym, że mieszkańcy decydują, zafunkcjonował.
Podobnie w sprawie dwukadencyjności wypowiada się radny Zielonej Góry, Andrzej Bocheński.
Chcielibyśmy zwrócić uwagę na to, że właściwie w większości miejsc, gdzie władza wykonawcza jest stabilna, stabilnie też funkcjonują organy samorządowe. Gdyby zapytać dzisiaj o to, czy organy ścigania mają jakieś szczególne powody do ingerowania w działalność samorządów zwłaszcza tam, gdzie włodarze są kilka kadencji, odpowiedź będzie negatywna. Patologia może trafić się wszędzie. Ale nie związana z wielokadencyjnością. (…) Przypuszczam, jak może zachowywać się burmistrz, wójt, prezydent, który zaczyna drugą kadencję, uczy się (…). Po pierwszej kadencji zaczyna kolejną, czyli ostatnią. (…) Jak ten człowiek będzie aktywny, (…) kiedy te kolejne lata zbliżają go do tego, że nie będzie pracować z mieszkańcami, swoimi wyborcami?
Także Łukasz Mejza, radny sejmiku województwa uważa, że lokalna polityka działa w sposób bardziej racjonalny niż ta na centralnym szczeblu.
Właściwie dla mnie są dwie Polski: jedna to Polska scentralizowana, źle zarządzana, (…) polityków, którym nic się już nie chce. A druga to Polska dobrych, lokalnych, sprawdzonych gospodarzy. My zmiany popieramy, ale jeśli mamy wprowadzić dwukadencyjność w samorządzie, to tym bardziej wprowadźmy ją też w sejmie i senacie. Tam zdecydowanie bardziej się przyda.
Stanowisko w sprawie propozycji zmian w kodeksie wyborczym zostało też przyjęte na ostatniej sesji sejmiku województwa. Samorządowcy rozważają też dyskusję z władzami innych województw oraz złożenie wniosku o ogólnopolskie referendum w sprawie dwukadencyjności.