Otwierając kocią kawiarnię w Zielonej Górze w lutym 2020 roku, nikt z założycieli nie spodziewał się, że kolejne miesiące przyniosą ze sobą jedynie niepewność i strach o nadchodzące jutro.
Z powodu pandemii koronawirusa i wprowadzanych w związku z nią obostrzeń, jedną z najbardziej poszkodowanych branży jest branża gastronomiczna. Przyszłość wielu lokali stoi pod znakiem zapytania. W podobnej sytuacji znalazła się kocia kawiarnia Fundacji Ko-Ta w Zielonej Górze, która od ponad pół roku pozostaje zamknięta. Większość miejsc związanych z gastronomią próbuje funkcjonować w trybie na wynos, jednak nie dla wszystkich jest to możliwe.
– Bardziej opłacało nam się zamknięcie kawiarni, niż sprzedaż na wynos, ponieważ nie pozwalało to nam na opłacanie rachunków. Wysokie opłaty za prąd, ogrzewanie… Na szczęście wynajmująca po negocjacjach zdecydowała się na obniżenie nam czynszu w związku z zamknięciem kawiarni.
Założyciele kawiarni wspominają również m.in. o stratach w żywności, która zapewne musiałaby wylądować w śmietniku po dwóch dniach, ponieważ nikt by jej nie kupił. Jak sami mówią, deptak opustoszał, więc czekanie na potencjalnych klientów było deprymujące.
Najbardziej dotkliwym etapem pandemii dla kawiarni był drugi lockdown, który zaczął się w październiku 2020 roku. Jednak prawdziwy kryzys przyszedł w styczniu tego roku, kiedy kawiarnia spotkała się z licznymi odmowami pomocy od różnych instytucji i bierną postawą przedstawicieli władzy. W każdej chwili właściciele byli gotowi do ogłoszenia bankructwa.
A co z pomocą od państwa? Wiele firm i działalności uzyskało wsparcie finansowe z tarczy antykryzysowej lub mogło skorzystać z ulg, np. zwolnienia z płacenia składek ZUS. Niestety, kocia kawiarnia, jako przedsiębiorstwo społeczne, nie została ujęta w programie pomocy.
– Ciężko jest powiedzieć pracownikom, że niestety mamy pecha i zostają bezrobotni, to nie ich wina, że są zatrudniani przez organizację pozarządową. Niestety, jak widać, są równi i równiejsi.
Punktem zwrotnym w trudnej sytuacji okazała się propozycja współpracy z firmą Pawillows. Jej owocem okazała się innowacyjna zbiórka pieniędzy na rzecz kawiarni, w której to wpłaty były nagradzane poduszkami z podobiznami kawiarnianych kotów, szyte właśnie przez Pawillows.
Nagrody rozdawano m.in. przy okazji tymczasowego otwarcia lokalu z okazji pierwszych urodzin oraz Dnia Kobiet. Założyciele lokalu szczerze przyznają, że nie spodziewali się tak pozytywnego odzewu związanego ze zbiórką i tego, że tak ogromna liczba osób zechce im bezinteresownie pomóc. Oprócz zbiórki, fundacja założyła również grupę na Facebooku „Licytacje – Kocia Kawiarnia Fundacja Ko-Ta” z licytacjami, z których dochód przeznaczony jest w pełni na ratowanie kawiarni.
– Mamy nadzieję, że nasza sytuacja finansowa ustabilizuje się na tyle, żeby docelowo przeznaczać wszystkie zebrane pieniądze z aukcji na sterylizację i kastrację dzikich kotów.
Dzięki darowiznom kawiarnia uwolniła się od długów i powoli wychodzi na prostą. Grupa licytacyjna oraz zbiórka funkcjonują w dalszym ciągu.
Jednym z kluczowych wyzwań, które czeka teraz kawiarnię, jest ponowne przystosowanie podopiecznych fundacji do przebywania z obcymi ludźmi. Założyciele zapowiadają, że jeśli nie nastąpi zniesienie obostrzeń, będą otwierali lokal na weekendy, głównie po to, aby przyzwyczaić koty do „pracy na etacie”.
Pomimo wielu przeszkód i krytycznych momentów, załoga kawiarni nie poddaje się i zamierza dalej walczyć o przyszłość swojego wyjątkowego lokalu. Mówią o sobie „nieco poturbowani, ale pełni nadziei”. Trudne doświadczenia pokazały, że kocia kawiarnia nie jest miejscem ważnym tylko dla nich, ale również dla innych ludzi, którzy razem z nimi podejmą walkę o to miejsce.
Link do zbiórki: https://zrzutka.pl/yxxkxe
Autor: Katarzyna Niemiałkowska
Źródło zdjęcia: Facebook Kocia Kawiarnia Fundacja Ko-Ta, Podopieczni Fundacji Ko-Ta Katarzyna Niemiałkowska