Kamienica przy dzisiejszej ul. Batorego 22 w Zielonej Górze nie wyróżnia się w krajobrazie miasta. Ba, nawet nie przyciąga wzroku pomimo swojego charakterystycznego wysunięcia w linię chodnika. Nikt raczej nie zakładałby, że w jej zabudowaniach będzie krył się prawdziwy militarny skarb i wojenna tajemnica.
Dom przy Lansitzerstrasse 112, bo tak wcześniej nazywała się ta ulica, powstał pod koniec XIX w. i od samego początku swojego istnienia nie odbiegał wyglądem od innej zabudowy tej części miasta. Ot, prosta dwukondygnacyjna kamienica z poddaszem mieszkalnym i spadzistym dachem przy jednej z głównych ulic wylotowych z miasta. Została wybudowana jako jeden z wielu budynków przeznaczonych pod wynajem dla pracowników zatrudnionych w fabryce Gruschwitza (dzisiejsze Centrum Nauki Keplera – Centrum Przyrodnicze).
Całość dokumentacji jest doskonale zachowana i znajduje się w zielonogórskim archiwum. Niestety wszelkie zapisy znikają w 1939 r. Od tamtej pory nie ma żadnych not ani ewidencji mieszkalnej. Analizując księgi adresowe możemy się dowiedzieć, że w 1937 r. zamieszkiwał w niej prokurent Hugo Kothe, Agnes Ritter oraz Bernhard Kasten. Hugo Kothe musiał być ważną osobą dla firmy, gdyż jako jeden z niewielu mieszkańców miasta miał doprowadzony telefon o nr 476.
Wkraczamy w czasy II wojny światowej w naszym mieście. Fabryka Gruschwitza wkracza w machinę produkcji wojennej i w latach 40. XX w. „przebranżowuje się” z produkcji tekstylnej na produkcję sprzętu wojskowego przeznaczonego dla Luftwaffe, m. in. przyrządy pomiarowe i sprzęt radiotechniczny. Zmienia się także nazwa fabryki na Opta-Radio AG. Zakład staje się obiektem militarnym pilnowanym przez wojsko. W okolicach zlokalizowano obóz pracy przymusowej oraz wybudowano schron przeciwlotniczy dla załogi mogący pomieścić 150 osób.
I tu dochodzimy do naszego odkrycia. Niedawno zupełnie niespodziewanie, podczas prac remontowych w zabudowaniach gospodarczych kamienicy przy ul. Batorego 22 znaleziono bardzo dobrze zachowane dwa miecze Luftwaffe, tzw. „miecze Göringa”.
Miecze te produkowano od 1935 r. w Solingen, gdzie powstawały „najlepszej jakości narzędzia posiadające ostrza” otrzymały oficjalną nazwę „miecz lotnika dla oficerów sił powietrznych wz. 1935”. Wręczane były lotnikom za szczególne zwycięstwa w powietrzu lub wręczane pośmiertnie rodzinom. Te odkryte w Zielonej Górze posiadają sygnaturę „PAUL WEYERSBERG & Co. SOLINGEN” oraz „E. F. HÖRSTER SOLINGRN” i zostały na pewno wyprodukowane do 1944 r. ze względu na późniejsze oszczędności materiałowe w Rzeszy. Zakazano wówczas produkowania broni białej.
Skąd się jednak wzięły w naszym mieście? Czy jakiś robotnik wyniósł je z fabryki Opta-Radio i ukrył je w tych zabudowaniach? Przeanalizowałem dane Luftwaffe od 1939 r. i odnalazłem, że wszystkie nazwiska z ostatnich meldunków mieszkaniowych w mieście figurują w danych poległych lotników. Czy to oznacza, że któryś z nich pochodził z naszego miasta, a miecze są pamiątkami po nich? Niestety tego najprawdopodobniej już się nie dowiemy.
Oba miecze zostały przekazane przez znalazcę do Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Zielonej Górze z/s w Drzonowie, gdzie zostały poddane pieczołowitej renowacji i konserwacji.
Za pomoc w napisaniu niniejszego tekstu dziękuję Błażejowi Mościpanowi, Maciejowi Mametowi oraz Waldemarowi Wojciechowskiemu. Przy pisaniu tekstu wykorzystano informacje o poległych lotnikach ze stron www. aircrewremembered.com, www.lambadoria.it.
Zdjęcia mieczy w tekście wykonane zostały przez Pawła Pochockiego i Tadeusza Blachurę.
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry