Jest wiele miejsc w mieście, które przestały istnieć i mało osób o nich pamięta. Nawet trudno sobie wyobrazić, że krajobraz 100 lat temu wyglądał zupełnie inaczej, już nie mówiąc o istniejących tam budynkach. Jednym z takich miejsc jest teren dawnej przepompowni parowej przy dzisiejszej ul. Nowej.
Pod koniec XIX wieku ul. Nowa (zwana dawniej Drentkauerchausse – Szosą Drzonkowską) była tylko terenem łąk i winnic. Praktycznie nie było tam żadnych zabudowań, a teren ten był daleko od centrum miasta. Władzę w mieście sprawował wówczas burmistrz Kurt von Gayl i za jego kadencji nastąpiła ogromna rozbudowa sieci wodociągowej. Zadecydowano, że właśnie w tym miejscu powstanie ogromny kompleks wodociągowy, który miał pokryć zapotrzebowanie miasta w wodę. Dlaczego jednak tam? Odpowiedź była bardzo prosta. To właśnie tu znajduje się ciek wodny – Dłubnia Wschodnia łącząca się w swoim późniejszym biegu z Brzeźnikiem. Zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale tak, to tamtejszy strumień, który obecnie wygląda jak rów z wodą.
Zaprojektowanie budynków wodociągowych zlecono jednemu z lepszych niemieckich biur projektowych budynków technicznych w Dreźnie. Wszelkie prace pomiarowe zostały przeprowadzone przez głównego projektanta Franza Saalbacha osobiście. Zabrano się w ekspresowym tempie do pracy i już w marcu 1898 roku pierwsze plany budowlane zaczęły spływać do grünberskich urzędów.
Plany zakładały wzniesienie podpiwniczonych jedno- i trzykondygnacyjnych budynków wykonanych z cegieł klinkierowych, mogących wytrzymywać duże naprężenia i wodę. W piwnicach największego umieszczono dwa spore filary mające być podstawą pod planowaną maszynę parową oraz pompy. Maszyny te zlokalizowano w pierwszej kondygnacji głównego budynku, zaś na jego górze miały znajdować się mieszkania dla pracowników – palacza i maszynisty maszyn parowych. Pomimo faktu, że budynek z założenia miał być „fabryczny”, to projektant zadbał o jego wygląd dodając mnóstwo detali architektonicznych. W tamtych czasach budynek miał być nie tylko użyteczny, ale i wizualnie przyciągać wzrok. Pamiętajmy, że inwestorem było miasto – nie wypadało, aby miejski budynek był brzydki. Dlatego też, w szczycie kalenicy znajdował się ozdobny słupek, a dach miał ozdobne zakończenia przypominające spływającą wodę w soplach. Reprezentacyjności miały także dodawać półokrągłe okna oraz zdobienia fasady w postaci metalowych elementów. Dwuspadowy dach pokryto dachówką barwioną w masie. Obok budynku znajdował się także 25 m komin, który także szczegółowo zaprojektowano.
Zakład oddano do użytku w czerwcu 1899 r. wraz z całą niezbędną infrastrukturą. Dzięki niej miasto mogło w dalszym ciągu rozbudowywać sieć wodociągową i zaspokajać zapotrzebowanie na wodę. Wodociągi ciągle unowocześniano i w 1923 r. przestarzałe maszyny parowe zastąpiono nowymi – elektrycznymi. Po wojnie zakład, bez większych uszkodzeń, został przejęty przez polską administrację, która ponownie uruchomiła tam zakład wodociągów. Działał on do lat 1981 r, były tam warsztaty i mieszkania. Następnie wodociągi przeniesiono do nowej siedziby przy ul. Zjednoczenia. Przepompownie przejęło…
…oficjalnie wojsko! Działała tam „Jednostka Wojskowa”, ale wszelka istniejąca dokumentacja jest utajniona, prawdziwego przeznaczenia nie można się dowiedzieć i powiedzieć. Wszyscy nabierają wody w usta. Okoliczne osiedle zaczęło się dość mocno rozbudowywać i aby wybudować coś w pobliżu istniejących tam obiektów należało wystosować pisma do dowódcy. W przeważającej większości uzyskiwało się zgodę, ale okna lub drzwi nie mogły być skierowane w stronę budynków. Teren był ogrodzony, były wartownie, a terenu strzegli uzbrojeni umundurowani funkcjonariusze. JW została zlikwidowana w 1999 r., a teren sprzedano osobie prywatnej.
Jeszcze na początku lat dwutysięcznych istniały tam budynki i można było wejść do piwnic, gdzie były widoczne mocowania funkcjonujących tam niegdyś maszyn. To było jedno z ulubionych miejsc zabaw okolicznych dzieci i młodzieży. Tam topiło się m.in. marzannę będąc uczniem Szkoły Podstawowej nr 17. Sam osobiście chodziłem się tam bawić, a w pobliskim „stawie” polowało się na traszki i kijanki. Na temat obiektów w mieście narosło wiele mitów i nieprawdziwych informacji, np. o swastykach wyrytych w kamieniach czy „bunkrach z karabinami” z okresu III Rzeszy. Jedną z najciekawszych hipotez powtarzanych w mieście było to, że znajdują się tam podziemne korytarze prowadzące aż do kościoła p. w. Podwyższenia Krzyża Św., a nawet i dalej. Plotki, niedopowiedzenia oraz niezwykłe historie narastały kiedy obiekt wyburzano, a teren niwelowano pod budowę przyszłego osiedla. Puszczano wodzę fantazji. W trakcie likwidacji terenu wodociągów zasypano wszelkie piwnice, a dawną przepompownię zrównano z ziemią. Przez kilkanaście lat teren stał niezagospodarowany, a dzisiaj w tym miejscu znajdują się nowe bloki wielorodzinne o szumnej nazwie „Zielona Nowa”.
#NieznanaZielonaGóra #DawnaZielonaGóra #ZapomnianeMiasto #ZielonaGóra #MiastoZG
Źródła:
-opracowania własne;
-T. Czyżniewski, „Ten młyn tutaj to mit”, [w:] „Łącznik Zielonogórski” z 18.09.2015 r.;
-wspomnienia byłych mieszkańców ul. Karłowicza, Lechitów;
-materiały policji budowlanej w zasobach Archiwum Państwowego w Zielonej Górze.
-https://www.zwik.zgora.pl/…/promocja-i-edukacja/historia/
-https://www.zielona-gora.pl/
-fot. S. Skibińskiego.
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry