Tutaj Palisounder zaczął czynić starania „o rękę” Kasi Maliszewskiej, znanej i doświadczonej gitarzystki bluesowej. Jak się okazało fortele nie były konieczne. Kasia wprowadziła się do zespołu z całym dobrodziejstwem inwentarza tzn. interesującą techniką gry, licznymi, ciekawymi pomysłami muzycznymi i ujmującą powierzchownością. Aby podkreślić całość jakimś niskim tonem zespół adoptował do swojego składu Marysię Borawską, która wniosła w wianie słodycz i ciepło barwy swojej wiolonczeli. Niestety w krótkim czasie życiowe plany Marysi uległy zmianie, dlatego zastąpili ją Marcin Gromnicki oraz jego gitara basowa.
W tym składzie zespół zagrał swój pierwszy koncert w zielonogórskiej Kotłowni. Drugi bis w trakcie tego koncertu dał muzykom nadzieję, że udało im się stworzyć coś ciekawego, coś co być może wypełni lukę na zielonogórskiej scenie muzycznej. Szybko zrezygnowano z chęci zaklasyfikowania twórczości zespołu do konkretnego gatunku muzycznego i zadowolono się określeniem „coś nowego o środku ciężkości przechylającym się w stronę celtyckiego folku”. Następny koncert miał miejsce dopiero po kolejnych pięciu miesiącach. W tym czasie zespół nie ustrzegł się pewnych zmian personalnych. Marcin postanowił skoncentrować się na zbliżającej się w zatrważającym tempie obronie pracy licencjackiej. Puste krzesło po Marcinie zajął doskonały basista o bułgarskich korzeniach Staś Jordanow, który do tego czasu dzielnie walczył eskadrze rockowej „Spitfire”.
Od tego momentu zespół wykonuje głównie utwory własnego autorstwa uzupełniając repertuar coverami ulubionych utworów. Jednak stopniowo covery są wypierane przez własne kompozycje powstające spontanicznie w Palisoundrowej „wytwórni dobrego nastroju”.
Autor: Źródło: 4 Róże