Przedwojenne restauracje w mieście pobudzały do rozwoju. Często odwiedzane powodowały, że w ich pobliżu powstawały miejsca, które korzystając z ogromnej ilości gości próbowały także przyciągnąć w swoje progi rzesze mieszkańców.
Niegdyś znany zielonogórski aktor Artur Beling opowiedział mi ciekawostkę o odnalezionym widelcu z napisem „Tiergarten” – ogród zoologiczny. Takie znalezisko świadczy o tym, że nawet w takich miejscach znajdowały się zapewne niewielkie lokale gastronomiczne, które pozwalały zwiedzającym na odpoczynek oraz możliwość posilenia się lub schłodzenia jakimś napojem – być może majowym. Nie inaczej było w Naszym mieście. Były restauracje, gdzie można było oglądać zwierzęta. Jednak bliskość restauracji powodowała powstawanie bardzo ciekawych działalności.
W północno-wschodniej części miasta, w jednym z najbardziej urokliwych zakątków, znajdowała się jedna z nielicznych restauracji mająca w swoim otoczeniu zbiornik wodny. Była nią przepiękna restauracja znajdująca się w Dolinie Luizy o tej samej nazwie (dzisiejsza ul. Dolina Luizy, okolice ul. M. Skłodowskiej-Curie). Była chyba najczęściej i najchętniej odwiedzanym miejskim lokalem z ogromną paletą dań i trunków. Zresztą nie można było się temu dziwić – piękne okoliczności przyrody – cisza, spokój, a do tego jeszcze woda i doskonałe jedzenie.
Cały ten rejon, zwany Patzgall, otoczony był borem sosnowym, a płynący Gęśnik oraz pobliskie winnice dodawały tylko uroku temu miejscu. Sama nazwa rejonu odnosiła się także po części do ptasiego gwaru, co mogło sugerować, że teren ten dość często zasiedlany był przez różnego rodzaju ptaki i słychać było ptasi śpiew.
Takie otoczenie, bliskie naturze oraz jednej z najlepiej rozpoznawalnych miejskich restauracji, było doskonałym miejscem na stworzenie… ptaszarni. Takiego zadania podjął się w swoim domu, zlokalizowanym przy dzisiejszej ul. Urszuli 4 (dawniej Patzgall 2a) Paul Bothe. Z zawodu był stolarzem i prowadził stolarnię. Z zamiłowania zaś był hodowcą ptaków, którym poświęcał cały swój wolny czas. Zakład stolarski nie był zbyt dochodowy. Dlatego też, na początku lat 30. XX wieku, Bothe postanowił ze swojego hobby uczynić swoje zajęcie zarobkowe zapewne w myśl zasady „rób, to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia”.
Na swej posesji umiejscowił kilkanaście wolier, gdzie hodował niezliczoną ilość gołębi, papug oraz innych „skrzydlatych przyjaciół”. Oprócz tego postanowił zajmować się profesjonalnymi prezentacjami zwierząt dla każdego chętnego oraz handlem ptakami. Niestety w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze nie zachowała się żadna dokumentacja tego miejsca, więc dzisiaj ogromnie trudno jest określić, jaką powierzchnię miała cała ptaszarnia. Niemniej musiało być to duże i dość często odwiedzane miejsce, gdyż ptaszarnia pojawiała się m. i. na dawnych pocztówkach. Nie może być to zaskoczeniem. Położenie obok restauracji „Dolina Luizy” także temu sprzyjało. Niemniej Bothe zaczął bardzo mocno się reklamować w prasie oraz książkach adresowych zapraszając zielonogórzan w swoje skromne progi, być może serwując swoim gościom także jakieś napoje.
Nie ma informacji jak długo ptaszarnia działała. Wiadomym jest, że po wojnie w budynku i okolicach nie prowadzono już takiego miejsca. Zapewne wojna położyła kres tej działalności. Niemniej jest to doskonały przykład, że restauracje miały znaczący wpływ na rozwój miasta tworząc nowe miejsca, które mogły być odwiedzane przez mieszkańców.
Źródła:
-opracowania i zbiory własne oraz prywatne;
-G. Biszczanik, „Zielona Góra od kuchni. Restauracje przedwojennego miasta”, Zielona Góra 2023;
-Grunberger Wochenblatt; ksiązki adresowe miasta;
-M. Kuleba, „Topografia obiektów winiarskich i winnic Zielonej Góry”, Zielona Góra 2023
-zbiory Archiwum Państwowe w Zielonej Górze
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, filokartysta, znawca dziejów Zielonej Góry